Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zadał kilka ciosów siekierą, zabił małżeństwo. Za rzekome skarby

Robert Majkowski
sxc.hu
Za podwójne zabójstwo został skazany na karę śmierci! Sąd Najwyższy złagodził ten wyrok. Ostatecznie wyszedł po nieco ponad dwudziestu. Historia zbrodni sprzed lat

Krupowie mieszkali w Topolnicy, małej wsi położonej około 10 kilometrów od Pułtuska. Na kolonii, z dala od wszystkich. Istne odludzie, koło stu metrów od ich domu było tylko jedno gospodarstwo i nieopodal opuszczony młyn.

Jan był już w słusznym wieku, 84 lata, żonę miał sporo młodszą, 55-letnią. To było jego drugie małżeństwo, dzieci nie mieli. Jan miał syna z pierwszego małżeństwa, mieszkał w Koszalinie, z ojcem i macochą utrzymywał bardzo rzadkie kontakty. Krupowie we wsi uchodzili za bogatych, ziemi już nie uprawiali, oboje mieli renty, Krupowa dorabiała jeszcze w Cepelii.

Od ludzi stronili, z nikim we wsi, poza najbliższym sąsiadem, raczej kontaktów nie utrzymywali. I do domu nikogo nie wpuszczali, co pewnie jeszcze bardziej potęgowało wiejskie legendy o ich bogactwie. Jak się raz chłopu z tej samej wsi samochód koło Krupów zakopał i poszedł do nich po pomoc, to stary Krupa jedynie przez okno mu powiedział gdzie jest łopata. Do domu nie wpuścił.

Tym bardziej dziwi ich znajomość z Ryśkiem i Hanką. A zaczęło się pewnego dnia, kiedy Hanka zapukała do ich domu z prośbą o pomoc. Miała na sobie podartą sukienkę, którą niby zniszczyła w pobliskim lesie, szukając grzybów. Młoda kobieta wzbudziła widać zaufanie, bo Krupowie do domu ją wpuścili, znalazły się nici i igła, żeby odzież zszyć. Z Hanką był wtedy i Rysiek - jak się później okazało, nie szukali grzybów, tylko przyszli na rekonesans, przekonać się czy historię o bogactwie mieszkających na odludziu Krupów nie są przesadzone.

Potem jeszcze kilka razy Rysiek Krupów odwiedzał, można powiedzieć, że się z nimi dobrze zaznajomił. Połączyły ich interesy. Ich przyszły zabójca, pracując dorywczo o rolników, ukradł czasem paszę dla kur. Sprzedawał ją potem Krupom - za pieniądze albo za wódkę, którą zawsze mieli w domu.

21 grudnia Rysiek z Hanką byli w Pułtusku. Od tygodnia w Polsce panowały obostrzenia związane ze stanem wojennym. Podróżować nie było łatwo, wszędzie patrole milicji i wojska, bez przepustek i dokumentów pozwalających na powód trzeba się było liczyć z zatrzymaniem. Do tego mróz i żadnych perspektyw pracy.

Rysiek postanowił, że czas już coś zrobić. Wysłał Hankę do Legionowa, do ludzi u których kiedyś pracowali. Sam ruszył w stronę Topolnicy. PKS nie kursował, bo drogę zawiało. Może to i lepiej, po co ma go ktoś widzieć, poszedł piechotą tych 11 kilometrów…

Stary Krupa wpuścił Ryśka do domu. Potem wszystko potoczyło się szybko. Kiedy przeszli do kuchni Rysiek złapał za stojącą w rogu siekierę. Długo nie trwało, ciosy były mocne i celne, starszy człowiek padł bez życia na podłogę. Nie wiadomo czy jego żona zdążyła się obudzić, z łóżka w każdym razie nie wstała. Leżącej kobiecie Rysiek zadał kilka ciosów w głowę. Krew bryznęła na ścianę i sufit. Po wszystkim Rysiek zaczął szukać skarbów, które Krupowie mieli mieć w domu.

Nazwiska w tekście zostały zmienione

Więcej przeczytasz w najnowszym wydaniu Tygodnika Ostrołęckiego

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na to.com.pl Tygodnik Ostrołęcki