6-10 zł. To dzienna stawka żywieniowa w opolskich szpitalach

Redakcja
Elżbieta Opal (z lewej) i Gabriela Sosnowska rozdają obiady na kardiologii w WCM. Wopolskich szpitalach z jedzeniem nie jest jeszcze tak źle.
Elżbieta Opal (z lewej) i Gabriela Sosnowska rozdają obiady na kardiologii w WCM. Wopolskich szpitalach z jedzeniem nie jest jeszcze tak źle. Paweł Stauffer
Nie ma odgórnych norm, ile szpitale muszą przeznaczać na posiłki dla pacjentów. Coraz więcej szpitali oszczędza więc na jedzeniu. Chorych dożywiają rodziny.

- Dziś na śniadanie było jajko na twardo, parówka, chleb i kakao - wylicza Dariusz Wołek, pacjent oddziału chorób płuc szpitala w Kup. - Na obiad dostaliśmy zupę ziemniaczaną, taką sobie, ale za to na drugie był smaczny gulasz, ziemniaki, szpinak i do tego kompot.

Na kolację pacjentom szpitala w Kup, którzy są na tzw. diecie ogólnej, podano w miniony piątek pastę rybną, chleb razowy i zwykły, a do picia herbatę i kakao.

- Pasta też była bardzo dobra - zachwala pan Dariusz. - Pielęgniarki donosiły jeszcze dodatkowo chleb. Jestem tu dwa tygodnie i nawet przytyłem - trzy kilogramy.

W Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu w 2013 r. przygotowano dla pacjentów 130 tys. obiadów, kolacji i śniadań. Dzienna stawka żywieniowa na dziecko do 1. roku życia wynosi tu 10 zł, do 18. roku - 6,5 zł, a dla dorosłych - 6 zł. Jest ponad 20 rodzajów posiłków, w tym 16 diet. W sumie szpital przeznaczył na żywienie blisko 3,5 mln zł.

- Mamy własną kuchnię i doświadczony personel, nie chcemy z tego rezygnować - mówi dr Marek Piskozub, dyrektor WCM. - Posiłki są smaczne, choć pojawiają się też inne głosy, ale trudno wszystkim dogodzić. Zgłosiło się do nas wprawdzie kilka firm, które chciały dla szpitala gotować. Ale, jak się okazało, nie było taniej ani lepiej.

- Wiadomo, że do szpitala nikt nie przychodzi, aby się najeść, tylko leczyć - dodaje dr Piskozub. - Ale na żywieniu nie warto oszczędzać, bo leczenie jeszcze bardziej się wydłuży.
Ocenialiśmy 17 jadłospisów przygotowanych przez szpitale na Opolszczyźnie na okres 10 dni, niestety w większości nie wypadły dobrze - podkreśla Maria Jeznach, kierownik działu żywności i żywienia Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Opolu.

- W jednym ze szpitali podano dzieciom na drugie śniadanie paluszki kukurydziane i wafelek ryżowy, następnego dnia budyń i znów wafelek, kolejnego dnia ponownie wafelek, w następne dni było podobnie. Osoby odpowiedzialne za posiłki poszły po linii najmniejszego oporu. Dyrektorzy szpitali tłumaczyli się zbyt niskim kontraktem z NFZ, ale przecież wafelki też kosztują.

Posiłki podawane pacjentom były zbyt monotonne. Brakowało ryb, kaszy, pierogów. Za mało było warzyw, owoców. Z dodatków dominował kiszony ogórek, pojawiała się ledwo marchewka albo buraki.

- W jednym ze szpitali podano na kolację chleb z margaryną i pomidora na osobę, jak się tym najeść? - pyta Maria Jeznach.

Jak wynika z raportu Polskiego Towarzystwa Żywienia Pozajelitowego i Dojelitowego, które przebadało pacjentów różnych szpitali w Polsce, co trzecia osoba, która trafiła na leczenie, była niedożywiona. Głównie na tle chorobowym. Ale ponad 70 proc. hospitalizowanych wypisywano do domu z objawami niedożywienia.

Raport powstał jakiś czas temu, ale sytuacja w nim opisana jest stale aktualna. W mediach regularnie pojawiają się doniesienia o tym, że w szpitalach karmią niesmacznie, a porcje dla pacjentów są tak małe, jakby wszyscy przebywali na diecie odchudzającej.

W internecie pojawił się np. filmik, na którym pacjent jednego z poznańskich szpitali pokazuje, jak wygląda jego obiad. Uderza twardym jak kamień... racuchem o talerz. Dyrektorzy szpitali tłumaczą, że oszczędzanie na posiłkach nie wynika z ich bezduszności, tylko z wyboru: muszą decydować czy w pierwszej kolejności wydać pieniądze na leki i pensje dla personelu czy na schabowego i cytrusy dla chorych. Wiadomo, co wygrywa.

- Szpitalom nie stawia się żadnych wymogów, ile pieniędzy muszą przeznaczać na żywienie pacjentów - wyjaśnia Maria Jeznach. - Nie reguluje tego żaden przepis. Natomiast obowiązują je zalecenia żywieniowe, żeby w posiłkach było odpowiednio dużo białka, witamin, innych składników odżywczych.

Za zły jadłospis sanepid nie może karać. Może tylko wydać zalecenia.

W Szpitalu w Nysie dzienna stawka żywieniowa wynosi 6-7 zł. Ale łącznie z obiadów korzysta aż 700 osób, bo dochodzą pacjenci z Paczkowa i ludzie z miasta, którzy wykupili abonament. Kuchni więc się kalkuluje, bo liczy się tzw. wkład do kotła.

- U nas pierogi są tak pyszne, że jadł je sam śp. prezydent Kaczyński, gdy gościł w Nysie - mówi dr Norbert Krajczy, dyrektor szpitala. Bardzo je sobie chwalił. Sam tu jadam obiady, a nawet przyprowadzam wnuka, gdy przyjeżdża z wizytą.

Wcześniej posiłki do szpitala w Paczkowie dostarczała firma cateringowa z Kłodzka. Ale były niejadalne, pacjenci się buntowali, więc dyrektor Krajczy z firmy zrezygnował.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska