Bunt tatomatów

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
W zaledwie jednym na dwadzieścia pięć przypadków opiekę nad dzieckiem sądy rodzinne powierzają mężczyźnie. Sądy, dodajmy, których skład w 90 procentach stanowią kobiety. Ojcowie podnoszą bunt, zrzeszają się, chcą zmieniać prawo. Mówią: dość solidarności jajników.

Dziecko zaczęło się dziwnie zachowywać, wykonywać ruchy kojarzące się ze stosunkiem seksualnym - opowiada pan Kamil, jeden z ojców, który uważa siebie za poszkodowanego. - Podejrzewałem, że może być ofiarą molestowania ze strony któregoś z członków rodziny, chociaż oczywiście nie miałem żadnej pewności.

Mężczyzna poszedł z tymi wątpliwościami do prokuratury. Rozpoczęły się przesłuchania, wezwana na nie została m.in. jego była żona. Jak twierdzi pan Kamil, kobieta postanowiła wykorzystać tę sytuację do zemsty na byłym mężu za nieudane małżeństwo i to jego oskarżyła o rzekome robienie krzywdy dziecku.

Ciężar oskarżenia przeniósł się więc na ojca, który sam jako pierwszy zwrócił uwagę na dziwne zachowanie dziecka. Matka, tłumacząc się dobrem syna, całkowicie odseparowała go od ojca. Dopiero w sądzie przyznała się, że kłamała i próbowała wrobić byłego męża.

Między innymi na tej podstawie mężczyzna chce, by przyznano mu prawo do opieki nad dzieckiem albo żeby przynajmniej skłóceni rodzice mogli się nim opiekować po połowie.

Ale sąd nie podziela jego zdania i argumentów. Dziecko wciąż mieszka z matką. Pan Kamil, szukając wsparcia w swojej walce o syna, związał się ze Śląskim Stowarzyszeniem Obrony Praw Ojca, które swoim zasięgiem obejmuje także Opolszczyznę.

- Mamy do czynienia z całym patologicznym systemem, gdzie bez względu na okoliczności prawo do opieki nad dziećmi przyznaje się matkom - uważa mężczyzna.

Partner mojej żony nie pozwala mi się widywać z moim dzieckiem

W podobnej sytuacji znalazł się pan Łukasz. Jego małżeństwo rozpadło się, ponieważ żona znalazła kochanka. Wyprowadziła się z ich wspólnego mieszkania, które pan Łukasz wynajmuje od gminy.

- Wzięła dziecko, dwie walizki i poszła do niego - opowiada. - Z tym facetem nie łączy jej nic, teoretycznie może ją w każdej chwili wyrzucić na ulicę wraz z dzieckiem, bo nawet nie jest tam zameldowana. Dlatego boję się o syna.

To jednak kobiecie sąd rodzinny przyznał prawo do opieki nad dzieckiem. Ojciec teoretycznie może się z nim widywać, ale w praktyce jest to niemożliwe, ponieważ do domu nie wpuszcza go partner byłej żony.

- Wydałem mnóstwo pieniędzy na prawnika, psychologa, który miał potwierdzić, że dziecko będzie się lepiej czuło w rodzinnym domu, a nie u jakiegoś obcego faceta. Nikt nic nie wskórał, sąd twardo stoi na stanowisku, że z matką chłopakowi będzie lepiej i tyle.

Mecenas Marta Trzęsimiech-Kocur z Katowic przyznaje, że w swojej praktyce zawodowej natknęła się na wiele spraw, w których sądy rodzinne w postępowaniach procesowych przychylniej traktowały matki. Dotyczyło to spraw rozwodowych czy też spraw o przyznanie opieki nad dzieckiem. Pani mecenas prowadzi bloga dotyczącego rozwodów, gdzie opisuje swoje spostrzeżenia.

- W sądach rodzinnych niezbyt często można spotkać mężczyzn, którzy orzekają - przyznaje. - W Sądzie Okręgowym w Katowicach w wydziałach rodzinnych nie ma ani jednego sędziego, w SO w Gliwicach spotkałam tylko jednego, podobnie jest w SO w Częstochowie, gdzie tylko w jednej z prowadzonych przeze mnie spraw rozwodowych wyrok wydawał mężczyzna. Taka sama sytuacja występuje też w sądach rejonowych. Wniosek z tego, że Temida rzeczywiście jest kobietą.

Sądy orzekają, ale nie wiadomo, czy mają do tego prawo

Ze statystyk wynika, że w Polsce tylko w 4 procentach przypadków opieka nad dzieckiem przyznawana jest ojcom. Zdaniem ojców powodem takiego stanu rzeczy jest fakt, że ponad 90 procent sędziów rodzinnych to kobiety.

Ponadto podają oni w wątpliwość zgodność z prawem tych orzeczeń i mają w tej sprawie sojusznika w postaci Prokuratury Generalnej. Rok temu stwierdziła ona, że kluczowe dla decyzji sądów rodzinnych opinie psychologów o przyznaniu dziecka mogą być nieważne i być podstawą do unieważnienia wszystkich wyroków o przyznanie opieki nad dzieckiem.

Po owe opinie sądy zwracają się do rodzinnych ośrodków diagnostyczno-konsultacyjnych (RODK). Ich treść bardzo często jest tożsama z samym wyrokiem. Tymczasem prokuratura twierdzi, że nie ma do tego podstaw prawnych.

Prawo do wydawania RODK opinii daje co prawda rozporządzenie Ministerstwa Sprawiedliwości, sęk jednak w tym, że delegacja do jego napisania znajduje się w ustawie o nieletnich i dotyczy jedynie zdemoralizowanej młodzieży.

Innymi słowy opinie psychologów powinny być brane pod uwagę jedynie wtedy, kiedy dziecku grozi poprawczak. Z kolei resort sprawiedliwości stoi na stanowisku, że wszystko jest w porządku, ponieważ każdemu dziecku z rodziny rozbitej teoretycznie może grozić poprawczak, a sięganie przez sądy po opinie psychologów pełni rolę prewencyjną przed demoralizacją.

- Ta sprawa jest teraz w Trybunale Konstytucyjnym i czekamy na jej rozstrzygnięcie - mówi Ewa Bajger, kierownik Rodzinnego Ośrodka Diagnostyczno-Konsultacyjnego w Opolu. - To prawda, że decyzje sądu są bardzo często tożsame z wydawanymi przez nas opiniami. Ale na czymś przecież sąd musi się oprzeć.

Jakkolwiek by było, matka górą

W praktyce uznanie przez TK, że nie ma podstaw prawnych do wydawania wyroków na podstawie psychologów z RODK, otworzyłoby furtkę do zakwestionowania zdecydowanej większości orzeczeń w tych sprawach.

Oznaczałoby to, że cały system przyznawania opieki nad dziećmi rozwiedzionym rodzicom działa w sposób nieprzystający do państwa prawa. A ono - zdaniem członków stowarzyszeń praw ojców - jest niedoskonałe w wielu innych aspektach. I przytaczają historię Pawła. Trzy lata temu rozwiódł się z żoną, z którą ma dwoje dzieci. Sąd powierzył władzę rodzicielską obojgu rodzicom, ustalając miejsce pobytu maluchów przy matce.

Kobieta zarzuciła jednak Pawłowi, że zbyt mało interesuje się edukacją dzieci oraz ich leczeniem. Ten twierdził, że to nieprawda, na dodatek złożył wniosek o ustalenie planu opiekuńczego, czyli takiego harmonogramu, które z rodziców za co i kiedy odpowiada.

Była żona nie wyraziła jednak na to zgody. Sąd uznał, że skoro mężczyzna i kobieta nie mogą się porozumieć między sobą w sprawie opieki nad dziećmi, to jednocześnie nie jest możliwe pozostawienie obojgu pełnej władzy rodzicielskiej. I ograniczył ową władzę, ale nie matce, która nie chciała iść na żaden kompromis, tylko ojcu, który do porozumienia dążył.

- Niestety, w Polsce obowiązuje takie prawo, że jeśli wśród rodziców nie ma zgody co do terminów opieki nad dziećmi, to z góry przyznaje się ją kobiecie - mówi Rafał Wołoszyn z Kędzierzyna-Koźla, który po fałszywym oskarżeniu o wykorzystywanie seksualne syna także związał się ze Śląskim Stowarzyszeniem Obrony Praw Ojca.

Żądamy opieki naprzemiennej

Mężczyzn wspiera Forum Matek Przeciwko Dyskryminacji Mężczyzn. To m.in. matki dyskryminowanych ojców, które walczą o prawa do widywania swoich wnuków.

- Często od wprowadzenia w życie porozumienia odwodzą adwokaci matki, którzy są w Polsce kształceni, żeby rozwód i to, co dzieje się na sali sądowej, traktować jak pole bitwy, gdzie jest tylko jeden zwycięzca - przyznaje Janina Fabisiak z Forum. - Wymyślne metody adwokatów w eskalacji konfliktu pomiędzy rozwodzącymi się małżonkami są ku naszemu zdumieniu akceptowane przez rady adwokackie, mimo że zwraca się uwagę na niezgodność z etyką zawodu adwokackiego. Zdarza się, że adwokaci odmawiają występowania o opiekę wspólną, którą proponuje ojciec.

Zdaniem przedstawicieli tej organizacji często podobnie postępują adwokaci przydzieleni ojcom z urzędu. Konsekwencją tego jest rosnąca frustracja ojców. Wielu z nich jest tak rozgoryczonych ograniczaniem kontaktów z dzieckiem, że przestaje płacić alimenty.
- Mówią na nas "tatomaty", ponieważ traktuje się nas jak maszynę do wypłacania pieniędzy - mówi Rafał Wołoszyn. - Naszym zdaniem drogą w kierunku uzdrowienia tej sytuacji jest wprowadzenie tzw. opieki naprzemiennej.

Zakłada ona, że matka i ojciec mają równe prawa i obowiązki wobec dzieci. Mieszkają one zarówno u jednego rodzica, jak i u drugiego. W obu domach mają swoje pokoje, zabawki, ubrania, oboje rodzice w równym stopniu decydują o sprawach dziecka.

Sąd nakazuje ustalenie wspólnego planu wychowawczego, żeby nie dochodziło do sytuacji, że przez dwa tygodnie ojciec ma zupełnie inne wymagania niż matka przez kolejne dwa. Opieka naprzemienna stosowana jest w 33 stanach USA oraz w większości krajów europejskich.

Dziecko nie może być rozdarte

- Nie uważam, aby opieka naprzemienna była dobrym rozwiązaniem, ponieważ dziecko jest wówczas rozdarte na dwa domy. Ciągłe przeprowadzki działają źle na jego psychikę. Ponadto mogą się pojawić problemy z dowozem do szkoły, jeżeli matka i ojciec mieszkają w dalszej odległości od siebie - uważa Ewa Bajger z RODK w Opolu.

Ten problem rozwiązali już Włosi. W tamtejszym prawie zapisano niedawno, że dziecku ustala się jedno tzw. centrum życiowe, ale obowiązek opieki nad nim spada równo na każde z rodziców. W Polsce dopiero zbierane są podpisy pod wnioskiem o wprowadzenie ustawy w tej sprawie. Potrzeba ich 100 tysięcy.

- Biorąc pod uwagę statystyki dotyczące przypadków przyznawania ojcom opieki nad dzieckiem, przyznaję, że mężczyźni mają prawo czuć się pokrzywdzeni i nie ma im się co dziwić, że zaczęli się zrzeszać i chcą walczyć o swoje prawa - mówi Elżbieta Czeczot, dyrektorka Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie w Kędzierzynie-Koźlu. - Z drugiej strony nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że mamy do czynienia z jakąś "sfeminizowaną mafią", która odbiera dzieci tatusiom i każe im płacić pieniądze na ich utrzymanie. Matki częściej otrzymują prawa do opieki nad dzieckiem także z uwagi na rolę, jaką kobiety pełnią w polskim społeczeństwie. Ja sama pomagałam jednak pewnemu mężczyźnie w tym, aby to on dostał prawo do opieki - i się udało.

Ewa Bajger zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy. - Mówimy o tym, że w zdecydowanej większości sądy przyznają prawo do opieki nad dzieckiem kobietom i to prawda. Ale trzeba też pamiętać o tym, że mężczyźni zdecydowanie rzadziej występują o to z wnioskiem. Stąd takie, a nie inne statystyki.

Panowie zapowiadają walkę o zmianę tej sytuacji. Miesiąc temu na parkingu pod Sądem Okręgowym w Katowicach zamieszkał Roman Habraszewski. Śpi w samochodzie. Protestuje, bo od października zeszłego roku nie widział swoich dzieci. Gdy przyjeżdża na umówione miejsce spotkań, już ich tam nie ma. Wysłał już do sądu kilkadziesiąt pism. Ale nic nie wskórał.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska