Skazani w Opolu lubią pomagać

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
W przedszkolach skazani dbają m.in. o czystość i porządek na placach zabaw.
W przedszkolach skazani dbają m.in. o czystość i porządek na placach zabaw. Maciej Solecki
Więźniowie z opolskiego zakładu karnego przy ul. Partyzanckiej pracują nieodpłatnie na rzecz przedszkoli, domów seniora czy parafii. Robią to chętnie, czują się potrzebni i akceptowani.

Jedną z ostatnich akcji na rzecz opolskiego hospicjum "Betania" było wyhodowanie przez skazanych - na więziennym terenie zielonym - kilkudziesięciu żonkili.

Podlewali je i chronili przed chłodem w nocy. Piękne kwiaty wolontariusze wręczali potem Opolanom, którzy wsparli hospicjum w czasie dorocznego koncertu pieśni pasyjnych w kościele Franciszkanów.

- Nasza współpraca zaczęła się trochę przypadkowo w zeszłym roku - opowiada Kazimierz Kazimirski, starszy inspektor działu zatrudnienia w Zakładzie Karnym w Opolu. - Zobaczyłem samochód "Betanii" gdzieś na ulicy, a ponieważ szukam dla więźniów pracy odpłatnej i nieodpłatnej, zadzwoniłem. Rozmowa z ks. Marianem Niemcem, prezesem stowarzyszenia Hospicjum Opolskie zaowocowała współpracą. Wyhodowanie żonkili trwało na tyle długo, że więzień, który je sadził, już odbył karę, wrócił do domu, kto inny ich pilnował, kto inny zebrał.

Pan Marcin z Opola, osadzony w ZK przy ul. Partyzanckiej od jakiegoś czasu pracuje nieodpłatnie na rzecz hospicjum.

- Kiedyś, na wolności, brałem chętnie udział w akcjach pomocy, szczególnie chorym dzieciom - mówi - Więc jak się pojawiła propozycja z hospicjum, chętnie skorzystałem. Na początku nie było łatwo, bo tam czasem trzeba patrzeć na śmierć, na umieranie. Nawet wtedy, kiedy sprzątam albo wymieniam żarówki, ktoś z pacjentów woła, nawiązuje rozmowę, szuka pomocy przy doładowaniu telefonu itp.

Pan Marcin przyznaje, że te kontakty bardzo go cieszą i podnoszą na duchu. - Zwłaszcza, kiedy ktoś chorował bardzo ciężko, a potem widzę, że powoli staje na nogi - tłumaczy. - Wiem, że czeka na mnie, na moje dobre słowo. Nie dalej jak parę dni temu rozmawiałem z panią, która wie, że jest w ciężkim stanie. Jej uśmiech każe wierzyć, że cud jest jednak możliwy. Więzień tak samo jak pacjent potrzebuje nadziei.

W nieodpłatnych pracach na rzecz potrzebujących więźniowie uczestniczą absolutnie dobrowolnie.

- Ale praktycznie nigdy nie spotykamy się z odmową - podkreśla mjr Ryszard Wójcicki, rzecznik prasowy ZK w Opolu. - Skazani chętnie w akcjach i pracach społecznych uczestniczą. Być może sami sobie udowadniają w ten sposób, że nie są tak źli, jak czasem widzi ich społeczeństwo. Pochwała w miejscu pracy bardzo podnosi ich samoocenę. Czują się wyróżnieni i potrzebni, choć pieniędzy z tej pracy nie mają, a pracują codziennie, przez około osiem godzin.

Z wieloma środowiskami i instytucjami opolscy więźniowie współpracują od kilku lat.
- Nasi skazani pracują m.in. w Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym w Opolu, w Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów, w parafii św. Michała, w DPS prowadzonym przez siostry franciszkanki, w szpitalu MSWiA oraz w kilku przedszkolach - wylicza mjr Wójcicki. - Najczęściej są to prace pomocnicze, porządkowe, drobne remonty, koszenie trawy, malowanie, utrzymywanie porządku na placu zabaw itd.

Właśnie w jednym z opolskich przedszkoli pomaga pan Kamil, także odbywający karę w zakładzie przy ul. Partyzanckiej.

- Nabieram pozytywnych doświadczeń na przyszłość - przyznaje. - Pracuję od 7.30 prawie do 15.00 i pomagam w każdej sytuacji. Męska ręka jest potrzebna w wielu momentach. Koszę trawniki, co rano sprawdzam plac zabaw, czy nie ma jakichś porozbijanych butelek itp., bo teren przedszkola po południu jest dostępny dla wszystkich. Czasem pomagam w kuchni przy obieraniu ziemniaków. Nasza sytuacja w zakładzie jest specyficzna. Praca - ostatecznie adresowana do dzieci - dodaje otuchy. Każdy uśmiech dziecka, każde "dzień dobry" uskrzydla.

Kazimierz Kazimirski nie ma wątpliwości - społeczna praca więźniów przynosi korzyści wszystkim stronom.

- Instytucje, w których pracują skazani na nadmiar pieniędzy zwykle nie cierpią - mówi. - A nasi osadzeni po kilku latach pobytu w zakładzie mają okazję bezpośrednio przekonać się, jak świat się zmienił. I czują się docenieni po prostu jako ludzie. Przecież często ci, dla których pracują, nawet nie wiedzą, że mają do czynienia z więźniami. Widzą i cenią w nich właśnie ludzi - życzliwych, sympatycznych, pracowitych. Tej akceptacji nic nie zastąpi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska