Magda Gessler w Nysie. "Kuchenne rewolucje" od kuchni

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Ekipa "Madame”. Od lewej: Gosia, Ewa i Ewelina, z przodu siedzi Genowefa Ciołka. – Rewolucja okazała się dobra dla nas i dla lokalu.
Ekipa "Madame”. Od lewej: Gosia, Ewa i Ewelina, z przodu siedzi Genowefa Ciołka. – Rewolucja okazała się dobra dla nas i dla lokalu. krzysztof Strauchmann
"Mnóstwo pierdół na sali, a w kuchni gówno!". Magda Gessler była bezlitosna dla właścicielek nyskiej restauracji Madame.

"Przyjechała nas wykończyć. Jesteśmy zdeptane, zeszmacone" - wyznała przybitym głosem w pierwszym dniu rewolucji Ewelina Ciołka-Grzeszczak. - "Na krytykę się zgodziłyśmy, ale na obrażanie - nie". Cała Polska zobaczyła przygnębione twarze znanej w Nysie restauratorki, 62-letniej Genowefy Ciołki, i jej 35-letniej córki Eweliny. W przedświąteczny czwartek widzowie TVN oglądali, jak Magda Gessler wyciera w białą ścierkę nóż, którym wcześniej przejechała po stole kuchennym i po szafkach restauracyjnych. I zostawia plamę z czarnej mazi.

- Pani hoduje brud, w kuchni jest gówno! Powinnam wezwać sanepid i zamknąć lokal - oskarżycielsko oznajmiła prowadząca "Kuchenne rewolucje".

- Magda Gessler ma taki język - wzdycha ze stoickim spokojem Genowefa Ciołka. - Ten program na tym polega, że najpierw wszystko się krytykuje za "wielkie gówno", a potem każe zmieniać. Na tym polega ta "rewolucja". Z wielkiego nic zrobiła się wielka akcja, ale to zapewnia większą oglądalność.

- Wszyscy razem sprzątaliśmy przed przyjazdem ekipy z Warszawy - dodaje pani Ewelina. - Nie wiem, skąd się nagle pojawiła ta czarna substancja. Może dlatego, że wszędzie, gdzie się gotuje i smaży na oleju, będzie widać coś takiego na białej szmatce. Ale sanepid nigdy nie miał do nas zastrzeżeń.

Masz babo placek!

Genowefa Ciołka 18 lat pracowała w księgowości. W 1986 roku, kiedy budowano nad Jeziorem Nyskim miejski ośrodek rekreacji, razem z mężem, budowlańcem, zdecydowała się kupić działkę koło parkingu. Otworzyli sezonowy punkt gastronomiczny. Pięć lat później, już po przemianach gospodarczych, wygrali przetarg i kupili od władz miejskich lokal gastronomiczny w Rynku.

- Tu wcześniej była pijalnia piwa. Mała, zniszczona spelunka. Urząd rozłożył nam spłatę na raty, dlatego mogliśmy zainwestować w remont. To miejsce zrobiło się świetne podczas mojego panowania - opowiada z dumą pani Genowefa. - Początkowo był to lokal dla młodzieży z piwem i bilardem. Ale hałas mi przeszkadzał. Zawsze pracowałam w spokoju i ciszy i taką też chciałam mieć swoją restaurację. Postawiłam na dobre jedzenie, spokój i ciszę. Na współpracę z bardzo dobrymi kucharzami z Wrocławia, którzy przyjeżdżają uczyć nasz personel. Nigdy nie zostawałam z tyłu za konkurencją. Byliśmy i jesteśmy 10 lat przed innymi w Nysie.

Firmę prowadzili rodzinnie. Całe dnie spędzali w lokalu, sami przyjmowali gości, pilnowali personelu. Ich dzieci pomagały po szkole. Każdy chwytał się tego, co akurat było potrzebne. Pani Genowefa przyznaje, że rotację pracowników miała dużą. Mało kto się nadawał, spełniał jej wysokie wymagania.

- Ja nikomu nic złego nie zrobiłam - mówi Genowefa Ciołka o ludziach, którzy przez te lata pracowali w restauracji. Niektórzy ochoczo zaczęli pisać do realizatorów programu o kulisach zatrudnienia w Bistro. - Wielu nauczyłam pracy na dobrym poziomie. Inni pracodawcy dali im potem dobre stanowisko i jeszcze chwalili za wyszkolenie. Młody musi się podporządkować. Ja też potrafiłam się dostosować do Magdy Gessler, choć było bardzo trudno. I tak samo trzeba się dostosować do mnie. Tego wymagają goście lokalu.

Kiedy w grudniu ubiegłego roku na nyskim forum gruchnęła wiadomość, że Magda Gessler będzie kręcić kuchenne rewolucje w Bistro "Pod Aniołami", w internecie zawrzało. Do dziś dyskusja zajęła 24 strony, kilkaset wpisów. Większość to głosy nieprzychylne restauratorce. Także za to, że źle traktowała swój personel. Do Magdy Gessler ktoś napisał, że wykorzystuje pracowników, zastrasza i poniża. Autorzy nyskiego odcinka "Kuchennych rewolucji" z wątku personalnych sporów kierownictwa z pracownikami zrobili więc główny, obok kuchni, temat odcinka.

- Ja nawet łyżką w łeb dostałam od pani Gieni. Mięsem było rzucane w kuchni. To było słychać na sali - przyznała przed kamerą Gosia, 30 lat, kelnerka od 8 lat w Bistro.

- Krzyczała, biła po rękach, rzucała garami. Te nerwy w kuchni mnie wykańczały. Chciałam odejść - wyznała filmowana pod nieobecność szefowych Ewa, od roku kucharka w Bistro.

- Nie wypieram się. Taka jest praca w kuchni, gdy jest zamieszanie i nerwy. Każdy rzuca mięsem - przyznaje pani Genowefa.

Po wyjeździe ekipy filmowej przeprowadziły ze sobą poważną rozmowę, podlaną łzami i "okazaną skruchą" pracownic. Obie do dziś pracują w lokalu i nie chcą stąd odchodzić.

- Nie zdawałam sobie sprawy, jak wyglądają cztery dni kręcenia takiego programu - opowiada teraz kelnerka Gosia. - To były ogromne nerwy, stres. Realizatorzy podpuszczali nas na siebie, robili intrygi, żeby podkręcić efekt w programie. I wyszło jak wyszło.

- Narzekaliśmy na szefostwo, bo ludzie z ekipy programu mówili nam, że szefostwo też nas obgaduje - mówi teraz Ewa. - Nerwowo było. Domagali się, żebyśmy coś powiedzieli, żeby było zamieszanie, bo jak się coś dzieje, to oni mają punkt zaczepienia. Żałuję tego, co powiedziałam. To z mojej strony było nieładnie.

Kelnerka Gosia nie chce już opowiadać o trudnych chwilach z szefową.

- Czasami miałam powody, żeby się skarżyć. Praca w kuchni to mnóstwo nerwów i ja to rozumiem. Czasami było zbyt nerwowo i mam o to mały żal, ale to ludzie z sercem. Tymczasem wyemitowano tylko negatywne uwagi, resztę mojej wypowiedzi wycięto. Poniekąd żałuję tego, co powiedziałam.

Koniec aniołów

Drugi szok właścicielek wywołało zachowanie Magdy Gessler pierwszego dnia programu, gdy realizuje się fazę totalnej krytyki i burzenia. W Bistro poleciały poprzewracane stołki, pozrzucane anioły, kolekcjonowane przez lata bibeloty i ozdoby z wyposażenia sali konsumpcyjnej. Poleciała zdemontowana wystawka pamiątkowych fotografii, w tym portret zmarłego 10 lat temu męża restauratorki.

- Niektóre lalki przynosiły mi przez lata starsze, samotne panie, może przed wyjazdem do domu starców - opowiada z sentymentem Genowefa Ciołka. - Prosiły, że chcą je tu zostawić, bo będą w towarzystwie innych, w pięknym miejscu.

- Spędzałam tu mnóstwo czasu i byłam z tym zżyta. Wydawało mi się, że to jest takie piękne - dodaje Ewelina Ciołka-Grzeszczak. - Myślałam: Jezu, czemu ona to wyrzuca? Dla mnie początek naszej współpracy to był wielki szok. Wyobrażałam sobie program inaczej. Wiedziałam, że będzie szoł, ale nie myślałam, że aż tak drastyczny.

Nie zaprotestowały. Dostosowały się do wszystkich warunków, wymagań, zrealizowały wszystkie pomysły Magdy Gessler. "Pierdoły" z sali, czyli ukochane anioły, trafiły do pudeł. W jedną noc trzykrotnie przemalowały kuchnię na jasne kolory. Zrobiły remont. Zmieniły wyposażenie, kolorystykę sali. Na pokazową kolację w jedną noc załatwiły wszystkie wiktuały, zamówione przez Magdę Gessler. W tym jelenie mięso i ekskluzywne lody, niedostępne w Nysie. Znana restauratorka z Warszawy potrafiła to docenić. W czasie drugiej wizyty w mieście nie szczędziła pochwał pod adresem doskonałej kuchni restauracji, której nazwę kazała zmienić na "Madame". Spodobało się jej dążenie właścicielek do stworzenia najbardziej ekskluzywnej knajpy w mieście.

Tymczasem Magda Gessler, przyjeżdżając sześć tygodni po wystawnej kolacji na kontrolę wyników "rewolucji", zaskoczyła właścicielki po raz ostatni. Wyjęła telefon, oznajmiając, że dobry znajomy z Nysy zawiadomił ją, że starsza pani już się uspokoiła, ale teraz młodsza z właścicielek krzyczy na personel. Ewelina Ciołka-Grzeszczak wybuchła wtedy przed kamerą: Kłamią, złośliwe chamy!

- Tego esemesa nie było. Dla mnie to nieprawda - przekonuje teraz. - To nieprawda, że krzyczę na personel. Jeśli ktoś tak napisał, to jest bezczelnym chamem, bo kłamie. Powiedziałam tak w szczerym odruchu. Nic nie robiłam pod publikę. Żadnych słów nie żałuję.

Gorzki smak sławy

Dlaczego zaprosiły Magdę Gessler i jej program? Twierdzą, że nie potrzebowały reklamy ani większych obrotów, bo firma zarabia na siebie, ma stałe grono klientów i odbiorców usług kateringowych. Były spokojne, bo nie miały nic do ukrycia. Nie bały się żadnych demaskatorskich niespodzianek, bo przecież swój lokal prowadzą bez zarzutu. Przynajmniej we własnej opinii. Czuły jednak, że po 23 latach działalności coś się wypaliło, restauracja potrzebuje zmiany i chłodnego spojrzenia wytrawnego eksperta. Chciały też pokazać w Nysie, że dobre, ekskluzywne jedzenie musi kosztować drożej.

- W 100 procentach było warto - podsumowuje teraz Genowefa Ciołka. - Nie możemy się zamknąć przed światem. Dowiedzieliśmy się wiele ciekawych rzeczy. Całe miasto się zaangażowało. Dużo ludzi okazało się nam przychylnych. Wielu mi gratulowało odwagi. Początkowo byłam trochę przybita, ale chodzę z podniesionym czołem. A że były nieprzychylne komentarze? Po programie Magda nam powiedziała, żebyśmy się tym nie przejmowały i nie czytały.

- Mogę się denerwować na Magdę, ale to wielki fachowiec. Dla nas to był zaszczyt się z nią spotkać - dodaje Ewelina Ciołka-Grzeszczak.

Obroty w lokalu wzrosły kilkakrotnie. Zatrudniły nowy personel, mają dalsze plany rozwoju. W czwórkę stały się też popularne. Klienci wchodzą do restauracji i od razu mówią, że widzieli je w telewizji. Ludzie rozpoznają je na ulicach. Znajomi dopytują o szczegóły pracy z ekipą filmową. Są już nawet trochę zmęczone tą popularnością.

- Po głębszym zastanowieniu myślę, że wyszło na dobre - komentuje Gosia, kelnerka. - Ja od początku byłam przeciwna programowi, bo to był dla mnie ogromny stres, ale jako pracownik musiałam się dostosować. Zmiana okazała się dobra. Dla lokalu i dla nas.

- Czasem dziwnie się czuję, idąc przez miasto, bo ludzie na mnie tak dziwnie patrzą - uśmiecha się Ewa, kucharka. - Dobrze, że Magda Gessler przyjechała do Nysy i zrobiła rewolucję. Nawet podwyżki dostałyśmy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska