Lokatora mieszkania na II piętrze wynieśli z pożaru strażacy, którzy jako pierwsi podjęli reanimację nieprzytomnego mężczyzny. Później przejęli go ratownicy z pogotowia, ale ich wysiłki nie przyniosły powodzenia i stwierdzono zgon lokatora.
Do szpitali we Wrocławiu i Namysłowie odwieziono łącznie cztery osoby, z których jedna po kilku godzinach mogła już opuścić lecznicę.
- Pożar został ugaszony stosunkowo szybko, ale największym problemem było zadymienie całego budynku - mówi starszy brygadier Krzysztof Gacek, komendant powiatowej straży pożarnej w Namysłowie.
Z budynku udało się wybiec głównie mieszkańcom parteru - ci z wyższych pięter nie mogli przejść przez zadymioną i częściowo palącą się klatkę schodową.
Ludzie czekali na pomoc stojąc w oknach, skąd strażacy ewakuowali ich za pomocą podnośnika.
Dodatkowo dym przedostał się też do sąsiedniej kamienicy i również jej mieszkańcy na krótko - do czasu wywietrzenia pomieszczeń i sprawdzenia budynku przez strażaków - musieli opuścić domy.
Pożar wybuchł w mieszkaniu na I piętrze. Jak mówią lokatorzy z budynku, mieszkająca tam kobieta nie miała prądu i za oświetlenie służyły jej świeczki, co mogło doprowadzić do wybuchu ognia.
Strażacy na temat przyczyn powstania pożaru nie chcą się wypowiadać.
Kamienica została zabezpieczona przez policję i na razie nikt nie może do niej wchodzić.
- Był już inspektor nadzoru budowlanego, teraz czekamy na pisemną decyzję - mówi Jolanta Chojna-Ćwikła, dyrektor Zakładu Administracji Nieruchomości, który niemal sąsiaduje ze spalonym budynkiem.
Z ośmiu mieszkań siedem należy do miasta i to na władzach Namysłowa spoczywa teraz obowiązek zapewnienia lokatorom mieszkań zastępczych.
Część z nich zostało zakwaterowanych w hotelu przy stadionie, pozostali wybrali mieszkania u swoich rodzin.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?