Piekło nad przedszkolem w Bierdzanach

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Katarzyna Płoskonka i Olga Jacyszyn: – W sprawie tego sąsiedztwa napisaliśmy już stertę próśb i interwencji. Wszystko na darmo.
Katarzyna Płoskonka i Olga Jacyszyn: – W sprawie tego sąsiedztwa napisaliśmy już stertę próśb i interwencji. Wszystko na darmo. Anna Grudzka
Na pierwszym piętrze przedszkola w Bierdzanach trzy lata temu powstały mieszkania socjalne. Ich lokatorzy piją i awanturują się. Ostatnio pobili się siekierami. - Jak ktoś w ogóle mógł podjąć decyzję o tym, żeby w przedszkolu zrobić "socjale" - komentują ludzie.

Żyjemy w ciągłym strachu. Bo to wiadomo, co im przyjdzie do głowy? Jak już się tłukli siekierami, to człowiek niczego nie może być pewny - mówi jedna z mam, której dziecko chodzi do przedszkola w Bierdzanach.

Placówka działa od 1956 roku, od trzydziestu lat z jednym i tym samym dyrektorem. Nigdy nie było tam żadnych problemów. Rodzice zadowoleni, dzieci szczęśliwe. Do czasu. Trzy lata temu pustostany po nauczycielach, którzy kiedyś mieszkali na piętrze budynku, zamieniono na mieszkania socjalne i dokooptowano przedszkolu lokatorów. Nikt wtedy nie protestował, bo po pierwsze o całej procedurze nikt nie wiedział.

Po drugie na początku nowi lokatorzy wydawali się nieszkodliwi. Problemy pojawiły się później. Zaczęło się od drobnych popijaw, a skończyło na rozróbie z siekierami na początku maja.

- Akurat prowadziłam w sali zajęcia dla dzieci, kiedy pan. Ś. wszedł do przedszkola przez kuchnię i zapukał do mnie. Powiedział: Pani kierowniczko, zabiłem M. siekierą. Myślałam, że zemdleję - opowiada Barbara Siudzińska, dyrektor przedszkola w Bierdzanach.

Roztrzęsiona pani dyrektor natychmiast powiadomiła policję i urząd gminy. Okazało się, że w trakcie zakrapianej imprezy jeden z lokatorów nagle zaczął wyzywać swojego kompana od kieliszka od Rusków i przyjaciół Putina. Potem zaatakował go siekierą. Drugi próbował mu się zrewanżować toporkiem.

Ślady po bójce cały czas widać na drzwiach jednego z tych mieszkań, pełno na nich blizn po uderzeniu ostrym narzędziem.

Pan Ś., jeden z uczestników bójki, czuje się niewinny i zwala odpowiedzialność na swojego sąsiada. - Nagle mnie zaatakował. Co miałem zrobić? Uciekłem do mieszkania, ale jak zaczął walić w drzwi siekierą, to wiedziałem, że mam odciętą drogę ucieczki. Pomyślałem: on albo ja i uderzyłem - opowiada Ś.

W ciuchci na ciągu

Pracownicy przedszkola boją się, że kiedyś tu będzie tragedia, bo lokator z góry potrafi gotować obiad i zasnąć. Już dwa razy zalał przedszkole.

- Oni tam mają butlę z gazem, czy ktoś skontrolował, jak jej używają? Boimy się, to wszystko kiedyś pójdzie z dymem - mówią rodzice dzieci.

Nie raz policjanci wyprowadzali ich w kajdanach i wieźli do izby wytrzeźwień.
W tym roku policja interweniowała tam dwa razy, w marcu i maju. Zawsze powodem były pijackie awantury. Oni potrafią imprezować wszędzie, nawet na placu zabaw.

- Widziałam przez płot, jak siedzieli sobie w ciuchci, tej samej, w której na co dzień bawią się dzieci. To skandal - mówi jedna z mieszkanek Bierdzan. - Słyszałam, że jeden z tych panów mieszkał w lokalu socjalnym gdzieś nad sklepem. Ale robił problemy i się go pozbyli, bo wywołał pożar.

Pani dyrektor zaliczyła bombę wodną, kiedy przechodziła pod oknami sąsiadów z mieszkań socjalnych. Powód? Nie wiadomo do końca, ale najpewniej poszło o to, że zwróciła jednemu z lokatorów na coś uwagę. - A gdyby to był kwas? - pytają inni pracownicy przedszkola. Od czasu tego incydentu boją się tamtędy chodzić. - Zawsze kiedy muszę, trzy razy patrzę do góry, czy czegoś nie szykują - mówi jedna z pracownic.
W lutym jeden z mężczyzn wyrzucił przez okno z pierwszego piętra telewizor. Roztrzaskał się na chodniku, którym co rano maszerują dzieciaki.

- Godzinę później najpewniej spadłby któremuś z przedszkolaków na głowę - mówi Olga Jacyszyn, kolejna z mam.

Rodzice są rozgoryczeni, uważają, że lokatorzy z mieszkań socjalnych żyją na ich z koszt. Zaczynają wyliczać: - Biorą warzywa z naszej ekologicznej uprawy, którą prowadzimy dla dzieci, żeby zdrowo gotować w przedszkolu, nie płacą czynszów, a mieszkają. Kiedy ja pytałam w gminie o mieszkanie, to mnie odesłali z kwitkiem - mówi jedna z mam.

Co zrobić?

Przez trzy lata walki powstała wielka teczka pełna skarg i próśb o pomoc pisanych przez rodziców i pracowników przedszkola. - Dzieci trzymamy w domu ze względów bezpieczeństwa. Po prostu strach wysyłać dzieci do tej placówki. Robią to ci, którzy naprawdę muszą i są bez wyjścia - mówią mamy.

To one wysłały najwięcej pism do gminy. Ale są też rozpaczliwe wołania o pomoc do rzecznika praw dziecka, wojewody czy kuratorium oświaty. Rzecznik jeszcze nie odpowiedział, kuratorium stwierdziło, że to nie jest zakres ich kompetencji, a wojewoda skargę odesłał do rady gminy. Wójt gminy Turawa twierdzi, że gmina robi wszystko, co może.

- Źródłem wszystkich problemów jest konkubent pani, która to mieszkanie wynajmuje. Mimo że nie ma prawa tam przebywać, mieszka tam jakby nigdy nic. Był z lokalu usuwany, ale wracał, włamywał się - mówi Waldemar Kampa, wójt Turawy.

Wczoraj podczas sesji radni znowu rozmawiali o przedszkolu. Została powołana komisja rewizyjna, która zbada, czy zrobiono wszystko, co można było w tej sprawie.
- Skutecznie doręczyliśmy też wypowiedzenie umowy najmu pani, która mieszka w jednym z tych lokali. Jeśli się wyprowadzi ona, zniknie też jej konkubent - mówi wójt.
Ale gmina nie może nikogo wyrzucić na bruk, bo gmina musi zapewniać mieszkania socjalne. A w Turawie takich nie ma.

- Przeniesienie tych ludzi do noclegowni kosztowałoby około 4 tysięcy miesięcznie. Nie stać nas, zwłaszcza że mamy do wykonania jeszcze 15 innych eksmisji z bloku w Osowcu. - wylicza Piotr Dziedzic, kierownik referatu gospodarki nieruchomościami i ochrony środowiska w gminie Turawa.

- Za każdym razem, gdy dzieje się tam coś złego, wzywamy policję, ale co zrobić, jeśli potem prokurator umarza sprawę z uwagi na niską szkodliwość czynu - tłumaczy Piotr Dziedzic.

Pół roku temu gmina podjęła uchwałę o budowie na terenie gminy kilku kontenerów, które miałyby pełnić funkcję mieszkań socjalnych. Są na to zagwarantowane pieniądze. Może wtedy przedszkolaki z Bierdzan odetchną.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska