Jak utopiono miliony we Włodzieninie

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
W 2008 roku okazało się że tama jest nieszczelna.
W 2008 roku okazało się że tama jest nieszczelna. Archiwum
Grunt we Włodzieninie od początku nie nadawał się pod zaporę. Prokuratura szuka winnych, którzy mimo wszystko do końca finansowali ten bubel.

Pracownicy samorządu województwa opolskiego jeszcze przed budową zbiornika, a także w jej trakcie mogli mieć informacje, że inwestycja okaże się bublem. Nikt nie wstrzymał jednak prac, w związku z tym zapora spiętrzająca wodę została zbudowana niezgodnie ze sztuką budowlaną. Błędy oficjalnie wyszły na jaw w 2008 roku, czyli rok po oddaniu inwestycji do użytku. Tama cały czas przecieka, dlatego zbiornik stoi pusty.W praktyce zmarnowano 20 milionów złotych.

Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Okręgowa w Opolu. Śledczy zgromadzili już większość dokumentów dotyczących projektowania, realizacji, finansowania i rozliczania kosztów budowy zbiornika. Wśród nich znalazły się m.in. zarządzenia ówczesnego marszałka województwa z 2006 roku w sprawie procedury obiegu dokumentów, ekspertyzy procedury mieszania betonu, notatki służbowe, zdjęcia, pisma biura audytu i wiele innych. Śledczy nie chcą udzielać zbyt wielu informacji na ten temat, ograniczając się do ogólników:

- Przedmiotem tego postępowania jest kwestia finansowania samej inwestycji - usłyszeliśmy od prokurator Lidii Sieradzkiej, rzecznika opolskiej okręgówki.

Umowę na budowę zbiornika i zobowiązanie do zapłaty 20,6 mln złotych firmie Hydromel Końskie zawarto w grudniu 2005 roku. I to pomimo braku wykonania szczegółowych badań podłoża pod budowę zapory. Prokuratura sprawdza, czy pracownicy urzędu marszałkowskiego i Wojewódzkiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych odpowiedzialni za nadzór tej budowy nie zbagatelizowali pojawiających się wówczas informacji o silnych spękaniach podłoża skalnego, które nie nadawało się do budowania na nim tamy.

Prokuratura zainteresowała się również sprawozdaniami z badań jakości mieszanki betonowej przeznaczonej na budowę korpusu zapory. Powstały one w latach 2006-2007. Zatrudniony przez samorząd województwa opolskiego inspektor nadzoru geologicznego i geotechnicznego miał w nich zapewniać, że stopień zagęszczenia mieszanki jest zgodny z projektem. Tymczasem mieszanka była zbyt słaba.

Kiedy uruchamiano pieniądze na budowę zbiornika, marszałkiem był nieżyjący już Grzegorz Kubat z SLD. Bezpośrednio za inwestycję we Włodzieninie w zarządzie województwa odpowiedzialny był wówczas Edward Cybulka. Ówczesny wicemarszałek odpowiedzialnością za weryfikację dokumentacji oraz decyzje o wypłacie pieniędzy obarcza byłego szefa Wojewódzkiego ZarząduMelioracji i Urządzeń Wodnych w Opolu Tadeusza Cygana. On także już nie żyje.

Czy członkowie zarządu mieli informacje o silnych spękaniach podłoża, które już wtedy były sygnałem do natychmiastowego wstrzymania inwestycji? To prawdopodobnie sprawdzi prokuratura.

- Nie mieliśmy takiej wiedzy - twierdzi dziś Edward Cybulka. Podobnie uważa inny ówczesny członek zarządu województwa, Andrzej Kasiura. - Gdybyśmy o tym wiedzieli, z pewnością byśmy reagowali - zarzeka się Kasiura.

Andrzej Kasiura i Edward Cybulka mówią, że prokuratura nie przesłuchiwała ich jeszcze w tej sprawie.

Zwróciliśmy się do urzędu marszałkowskiego z pytaniem, które jeszcze inne osoby w latach 2001-2007 sprawowały bezpośredni nadzór nad przygotowaniem i realizacją inwestycji. Urząd poinformował nas, że odpowie na te pytania dopiero w ciągu 14 dni.
Dochodzenie w sprawie fuszerki na budowie zbiornika Włodzienin prowadziły już trzy prokuratury: rejonowe z Głubczyc i Prudnika, obecnie okręgowa z Opola. Okazało się, że żona ostatniego prokuratora wyjaśniającego nieprawidłowości pracowała w departamencie urzędu marszałkowskiego, który z kolei zajmował się nadzorowaniem tej inwestycji. Zapytaliśmy prokuraturę, czy w takim wypadku sprawa nie powinna zostać powierzona innemu funkcjonariuszowi.

- Prokurator zgłosił swoim przełożonym, że jego żona pracuje w urzędzie marszałkowskim, którego działalność także jest badana w ramach tego postępowania - tłumaczy prok. Lidia Sieradzka, rzecznik opolskiej "okręgówki". - Przełożeni uznali jednak, że nie ma takiej potrzeby.

Prok. Sieradzka dodaje, że żona śledczego nie miała nic wspólnego z budową samego zbiornika. Od kilku miesięcy już tam nie pracuje.

O rolę urzędu marszałkowskiego w tej felernej inwestycji zapytaliśmy także obecnego szefa zarządu województwa, Andrzeja Bułę. Marszałek przyznał, że sam szczegółowo nie bada, co działo się w urzędzie kilka lat temu. - Mam dużo innej pracy. To jest zadanie dla prokuratury, niech wyjaśni od początku do końca, jak do tego wszystkiego doszło.

Do sądu trafiła już jednak sprawa cywilna, którą opolski urząd marszałkowski wytoczył wykonawcy zbiornika, firmie Hydromel Końskie.
Domaga się on pieniędzy na pokrycie kosztów naprawy tamy, obciążając jednocześnie Hydromel odpowiedzialnością za niesprawność inwestycji.

Dopóki nie zapadnie prawomocny wyrok, na zaporze nie zostaną przeprowadzone prace remontowe. Z kolei wykonawca stoi na stanowisku, że większość kłopotów z tamą jest skutkiem złego projektu, opartego na źle wykonanych badaniach geologicznych, a nie rzekomych błędów podczas prowadzonych prac.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska