Młode mamy z Opola chcą robić w mieście rewolucję

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Mamy spotykają się nie tylko w sieci. Wychodzą też na wspólne spacery albo spotykają się w miejscach przyjaznych dzieciom.
Mamy spotykają się nie tylko w sieci. Wychodzą też na wspólne spacery albo spotykają się w miejscach przyjaznych dzieciom. Sławomir Mielnik
Kobiety skrzyknęły się w świecie wirtualnym, ale działać zamierzają realnie. O tym, że do zrobienia jest całkiem sporo przekonują się każdego dnia.

- Czasami są to drobne rzeczy, których nie widać, dopóki nie spojrzy się na świat z perspektywy dziecięcego wózka - mówi Elżbieta Kliś, mama 9-letniej Aleksandry i 5-miesięcznego Maksa. - Gdy wychodzę sama z synkiem na spacer, to każdy wysoki krawężnik, sklep z artykułami dla malucha czy apteka, do której trzeba wspinać się po schodach są przeszkodami nie do przejścia. Wdrapywanie się tam z wózkiem jest uciążliwe, a dziecka samego na zewnątrz przecież nie zostawię.

Opolanka, zderzając się z tymi przeszkodami na co dzień, uświadomiła sobie, że prawdopodobnie nie tylko jej utrudniają one życie.

Założyła na Facebooku profil Mama z Opola, który dziś skupia ponad 300 osób, w tym 70 bardzo aktywnych.

Mamy nie tylko wymieniają się doświadczeniami i radzą się nawzajem, ale próbują też likwidować bariery.

Marta Sarnecka, mama 4-miesięcznego Oliviera, przygotowuje właśnie pismo do MZK. - Kierowcy widząc kobietę z wózkiem nie obniżają autobusów, choć mogą to zrobić jednym przyciskiem - skarży się młoda mama. - Ostatnio pani o kulach pomagała mi wynieść z autobusu wózek, a kierowca patrzył tylko na nas i się uśmiechał. Nawet nie obniżył pojazdu, żeby było nam łatwiej i to musi się zmienić.

Problemów jest jednak znacznie więcej.
Opolanki skarżą się m.in., że w stolicy województwa brakuje miejsc, gdzie mogłyby przewinąć lub nakarmić maluszka. - Gdy taka młoda mama siada na ławce, żeby dać dziecku pierś, to wzbudza sensację, bo większość przechodniów traktuje ją nie jak karmiącą, ale jak babę z cyckiem na wierzchu. To jest krępujące - mówi Monika Bocian, mama 4-miesięcznej Milenki. - Efekt jest taki, że musimy chować się gdzieś po toaletach, żeby uspokoić dziecko, nie robiąc przy tym przedstawienia.

Przewijanie też wymaga niemałej gimnastyki.

- Miejsc gdzie można to zrobić jest za mało, dlatego nie raz zdarzało mi się, że pieluszkę przebierałam synkowi w wózku albo na ławce - opowiada Gabriela Miłoszewska, mama rocznego Marcinka. - Chcemy w końcu zwrócić uwagę na nasze problemy.

Profil opolskich mam na Facebooku działa od czterech miesięcy i rozmachem przerósł oczekiwania pomysłodawczyni.

- W ramach naszej grupy można np. oddać artykuły dziecięce, które jednej mamie są już zbędne, ale za to inna chętnie z nich skorzysta - mówi Elżbieta Kliś.

Czasami zdarzają się sytuacje kryzysowe i wtedy liczy się czas. Opolskie mamy - jak się okazuje - są niezawodne. - Któregoś razu zapodział mi się laktator. Był późny wieczór, a ja musiałam pilnie go mieć. Napisałam na grupie co się stało i następnego dnia laktator miałam już w domu - wspomina pani Elżbieta.

Mamy mają swój znak rozpoznawczy, żółto-niebieską plakietkę nawiązującą do barw miasta, która pozwala im się odnaleźć w świecie realnym.

- Na wspólne spacery po Bolko przychodzi czasami 30 osób. To ważne, bo baby blues, który dopada młode mamy to taka minidepresja, którą łatwiej przetrwać, gdy wychodzi się do ludzi. Przecież nikt nie zrozumie lepiej problemów młodej mamy, niż inna młoda mama - śmieje się Elżbiet Kliś, która zastanawia się nad powołaniem stowarzyszenia. - Marzy mi się, żeby Opole pod względem przyjazności dla mam stało się wzorem dla innych polskich miast - mówi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska