Auta z duszą. Kultowe garbusy zjechały do Krapkowic [zdjęcia, film]

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Atmosfera tych zlotów jest niepowtarzalna, dlatego miłośnicy garbusów z kraju i z zagranicy spotykają się w różnych miastach  Polski i to kilka razy w roku.
Atmosfera tych zlotów jest niepowtarzalna, dlatego miłośnicy garbusów z kraju i z zagranicy spotykają się w różnych miastach Polski i to kilka razy w roku. Sławomir Mielnik
Miłośników tych pięknych aut nie zraża nawet odległość. Niektórzy przyjechali tu aż znad morza.
Garbusy w KrapkowicachMiłośnicy tych pięknych aut zjechali tutaj ze wszystkich stron Polski.

Kultowe garbusy zjechały do Krapkowic

- Oczywiście bliżej położone Katowice czy Kraków mają najsilniejszą reprezentację - mówi Bożena Kołtuniec z biura organizatora. - Atmosfera tych zlotów jest niepowtarzalna, dlatego miłośnicy garbusów z kraju i z zagranicy spotykają się w różnych miastach Polski i to kilka razy w roku.

W rodzinie Bożeny Kołtuniec miłość do garbusów to tradycja. Pierwszy był Pinki (od różowego lakieru), który jest z nimi do dziś. - Później dwójka naszych dzieci dorosła i każde z nich również kupiło sobie garbusa. To nie jest tylko środek transportu, ale wręcz styl życia - mówi.

Podobnego zdania jest Artur Dzidek Raniszewski. - Nie jest to ferrari, ale wrażenie robi ogromne - mówi z dumą właściciel 44-letniego garbusa, który na zlot w Krapkowicach przyjechał ze Zduńskiej Woli. - Ostatnio wracając z pracy zobaczyłem na chodniku może 7-letniego chłopca, który z otwartą buzią patrzył na to moje cacko. Ten samochód ma w sobie coś takiego, że ludzie na jego widok od razu się uśmiechają.

Artur swojego pierwszego "garba" (tak mówi o nim pieszczotliwie) kupił za pieniądze, które dostał na osiemnaste urodziny. Auto psuło się bez przerwy i w końcu właściciel stracił do niego cierpliwość. - Sprzedałem go, ale wytrzymałem tylko rok. Później pojechaliśmy z moją obecną narzeczoną do Holandii, żeby zarobić na kolejnego garbusa - wspomina.

Samochód kosztował ich blisko 4 tys. złotych. Drugie tyle trzeba było włożyć w konieczne naprawy. Żeby nadać ich cacku niepowtarzalnego wyglądu na dachu przymocowali... deskę snowboardową.

- Właściwie powinna być to deska surfingowa, tak jak na amerykańskich filmach, ale że byłaby to za droga impreza to mamy taką - śmieje się Karolina Barczyńska, narzeczona Artura.

Samochód nie ma klimatyzacji, czujników parkowania ani wspomagania kierownicy, ale to młodych nie zraża. - Taki już urok tego auta z duszą - śmieją się i zapewniają, że nie zamieniliby go na żadne inne.

Za niespełna miesiąc "garb" powiezie ich do ślubu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska