Zabijał, bo nie miał na SMS-a

Maciej Nowak
Najbardziej przerażający w tej sprawie jest motyw zbrodni.
Najbardziej przerażający w tej sprawie jest motyw zbrodni.
- Przed 1997 rokiem wnioskowałbym o karę śmierci - nie ukrywał prokurator Sławomir Wojciechowski w trakcie mowy końcowej przed opolskim sądem w procesie 49-letniego Romana O. W 2005 r. mógł zażądać tylko dożywocia. Taki właśnie wyrok zapadł. I innego w tej sprawie być nie mogło.

Pitawal opolski

Pitawal opolski

Ta historia oraz 89 innych zdarzeń kryminalnych z Opolszczyzny zostało opisanych w książce "Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski" wydanej przez Wydawnictwo Nowik z Opola.

26kwietnia 2002 roku do baru o nazwie Club 21 w Nysie wchodzi mężczyzna. Jest późne popołudnie. Odwraca uwagę 22-letniej Moniki, barmanki, po czym strzela jej w tył głowy z broni kaliber 9 mm. Dziewczyna nie ma szans, by przeżyć. Zabójca kradnie dwa telefony komórkowe warte około 200 zł, 30 paczek papierosów, sześćset złotych w bilonie i wódkę.
Policja początkowo podejrzewa wojnę narkotykowych gangów. Dlaczego? W mieszkaniu dziewczyny w trakcie przeszukania policjanci w plecaku znaleźli pokaźne ilości prochów. Okazało się jednak, że był to towar jej chłopaka. Śledztwo w sprawie mordu utknęło w martwym punkcie. Nikt nie widział zabójcy, świadkowie nie byli w stanie w żaden sposób pomóc policji. Jak znaleźć mordercę?

Sprawa niespodziewanie rusza z miejsca w czerwcu 2002 r. Po tym, jak pocisk, którym zastrzelono barmankę, wysłano do Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego, by sprawdzić, czy przypadkiem gdzieś z tej broni już nie strzelano. Okazało się, że tak. 1 czerwca 2002 r. w Kościerzynie, na Pomorzu, na drugim końcu Polski. Tamta zbrodnia była jeszcze bardziej makabryczna. Zabójca wszedł do sklepu spożywczego. Zofii Z. strzelił raz w głowę i cztery razy w klatkę piersiową. Jej siostrze, przebywającej na zapleczu Ewie K., dwukrotnie w głowę. Przy życiu pozostawił tylko półrocznego malucha bawiącego się w leżaczku. Odnaleziono go dopiero następnego dnia, gdy odkryto zbrodnię w sklepie. Zabójca także i tym razem skradł niewiele: 800 złotych, papierosy i piwo. Znów nikt go nie widział, znów nie było żadnych świadków zbrodni. Na drzwiach sklepu znaleziono jedynie odcisk palca, który mógł należeć do zbrodniarza, ale mógł go też zostawić jakiś klient.

6 sierpnia 2002 r. w Głuchołazach Roman O. szedł rano spokojnie do pracy. Gdy przechodził obok niebieskiego busa, niespodziewanie wyskoczyli z niego "kominiarze", jak potocznie policjanci mówią o swoich kolegach antyterrorystach. Nie więcej niż 20 sekund trwało założenie mężczyźnie kajdanek i spakowanie go do auta.

Jak policjanci z CBŚ wpadli na trop zabójcy barmanki z Nysy i dwóch kobiet z Kościerzyny? Sprawa początkowo wyglądała beznadziejnie. Żadnych dowodów, żadnych świadków. Przełomem była ekspertyza balistyczna, z której wynikało, że mordów na dwóch końcach Polski dokonano z tej samej broni. Trzeba było ustalić, kto ją trzymał w rękach. Policjanci musieli się spieszyć, bo sprawca mógł popełnić kolejne zbrodnie. Później okazało się, iż faktycznie miał je już w planach. Na celownik wziął dentystę z Głuchołaz.

Kluczową rolę w śledztwie odegrały dwa telefony komórkowe, które Roman O. zrabował z baru w Nysie. Po zbrodni sprezentował je swoim znajomym. Policjanci, analizując billingi, namierzyli aparaty i ich nowych użytkowników. Nigdy nie udało się znaleźć broni. Jednak po zatrzymaniu Romana O. nikt z niej już więcej nie korzystał. Świadkowie zeznali, że mężczyzna chwalił im się, że ma pistolet, i nawet go pokazywał. To, że go miał, potwierdziły także specjalistyczne badania GRS, które wykazały, iż na kurtce i narzucie z mieszkania Romana O. są ślady prochu.

Roman O. przyznał, że przebywał w Nysie i Kościerzynie w dniu zabójstw. Później szybko z nich wyjeżdżał. Tłumaczył jednak, że feralne telefony kupił od mężczyzny przygodnie spotkanego na przystanku autobusowym. Sąd jednak w to nie uwierzył i wymierzył oskarżonemu dożywocie.

Najbardziej przerażający w tej sprawie jest motyw zbrodni. Roman O. potrzebował pieniędzy, by zasilić swoją komórkę i wysłać SMS-y do córki. Raz z okazji urodzin, innym razem na Dzień Dziecka. Właśnie z powodu telefonicznych życzeń życie straciły trzy kobiety.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska