Długa wędrówka po lekarzach z puchnącą nogą

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Pacjentka trafiła w końcu na oddział dermatologiczny Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.
Pacjentka trafiła w końcu na oddział dermatologiczny Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. Archiwum
Teresa Staniszewska z Krapkowic z puchnącą nogą przez cztery dni była odsyłana od lekarza do lekarza zanim trafiła na oddział szpitala.

- Wszystko zaczęło się w zeszły czwartek. Od rana dokuczała mi łydka. Ból nie przechodził więc po południu pojechałam na pogotowie w Krapkowicach. Lekarz zlecił zastrzyk, przepisał spray przeciwbólowy i odesłał mnie do domu - opowiada pani Teresa. W piątek, razem ze swoim partnerem odwiedziła lekarza w przychodni w Krapkowicach który stwierdził zapalenie żył i przepisał tabletki.

- Nic to nie pomogło, a dodatkowo na nodze pojawiły się ogromne pęcherze z płynem, łydka nienaturalnie spuchła. Dlatego znów pojechaliśmy na pogotowie, były kolejne zastrzyki, kroplówki, po których zemdlała.Lekarze odesłali nas do Opola na pilną konsultację dermatologiczną w szpitalu wojewódzkim - mówi Piotr Woszek.

- Cała wizyta trwała trzy minuty. Lekarz nawet nie obejrzał zabandażowanej nogi, dotknął ją tylko palcem, jakby od niechcenia i wypisał skierowanie do szpitala - mówi pan Piotr.

W Krapkowicach okazało się, że skierowanie zostało wypisane na... inną osobę i pani Teresy na odział w krapkowickim szpitalu nie można przyjąć.

- To skandal. Tereska tak cierpiała, noga spuchła jej jak balon, co chwilę traciła przytomność. Kiedy woziłem ją od lekarza do lekarza tylko nas odsyłali - opowiada pan Piotr, jej życiowy partner.

W poniedziałek jej stan się pogorszył. - Natychmiast zabrałem ją do Opola i zacząłem błagać, żeby ją przyjęli - opowiada pan Piotr.

Od poniedziałku pani Teresa leczy się na oddziale dermatologicznym i czuje się coraz lepiej. Jej dolegliwości były najprawdopodobniej związane z silna reakcją alergiczną.

Julian Pakosz, zastępca dyrektora w Szpitalu Wojewódzkim mówi, że zrobił wszystko by wyjaśnić sytuację.

- Spotkaliśmy razem z opiekunem pacjentki, ordynatorką oddziału i lekarzem, który wypisywał skierowanie. Rozmowa trwała ponad półtorej godziny. Próbowaliśmy wszystko wyjaśnić, niestety pan Woszek nie przyjmował naszych argumentów. Uważam, że nie doszło do żadnych zaniedbań, które zagrażały życiu czy zdrowiu pacjentki. Owszem, pojawił się błąd w dokumentach, za który przepraszamy - mówi dr Pakosz.

- Mogę tylko powiedzieć, że skoro pacjentka trafiła od nas na oddział dermatologiczny Szpitala Wojewódzkiego, to znaczy, że została tam skierowana słusznie - mówi Marcin Misiewicz, dyrektor Krapkowickiego Centrum Zdrowia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska