Zaatakować może i najbardziej łagodny pies. Nie lekceważ sygnałów, które wysyła

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Dzieci bez opieki nie powinny się bawić z psami. Kilkulatek nie ma szans w starciu z rozwścieczonym zwierzęciem.
Dzieci bez opieki nie powinny się bawić z psami. Kilkulatek nie ma szans w starciu z rozwścieczonym zwierzęciem. 123rf
Na przestrzeni ostatnich kilku tygodni doszło na Opolszczyźnie aż do trzech takich zdarzeń. Pierwsze z nich miało miejsce w połowie czerwca w podkluczborskich Lasowicach Wielkich.

Tam 15-miesięczne dziecko zaatakował bernardyn, który uchodził za psa niezwykle spokojnego. Dziewczynka wychowywała się z nim od urodzenia i nic nie zapowiadało tragedii.

Feralnego dnia dziecko pobiegło za psem do jego kojca i wtedy rozegrał się dramat. Zwierzę dotkliwie poraniło twarz dziewczynki oraz zdarło jej fragment skóry z głowy.

- Kły psa przebiły kości czaszki i wbiły się w mózg. W tym przypadku możemy mówić o wielkim szczęściu, że nie dokonały w nim spustoszenia - mówi dr Wojciech Walas, ordynator oddziału anestezjologii i intensywnej terapii dzieci w Wojewódzkim Centrum Medycznym w Opolu, który zajmował się dzieckiem.

Chłopiec, który pod koniec lipca padł ofiarą rottweilera na prywatnej posesji w Kotorzu Małym, również miał wiele szczęścia. 3-latek przez dłuższą chwilę był ciągnięty przez psa po podwórku za nogę, zanim świadkowie zdarzenia zdołali odciągnąć zwierzę.

Maluch trafił do szpitala z pęknięciem czaszki oraz ranami kąsanymi twarzy, szyi i kończyn. Chłopiec doznał też pęknięcia żuchwy, dlatego lekarze w jego przypadku musieli zespolić kość w dwóch miejscach.

Doktor Walas mówi, że oba te opolskie przypadki to najbardziej dotkliwe pogryzienia, z jakimi spotkał się w swojej pracy. W obu istniało realne zagrożenie życia dzieci. Na szczęście wiele wskazuje na to, że najgorsze już minęło.

- Dziewczynka wyszła z tego zdarzenia bez szwanku. W przypadku chłopca rokowanie poprawia się i mam nadzieję, że on również nie będzie w przyszłości odczuwał skutków tego, co się stało - mówi ordynator i ma wątpliwości, czy w jednym i drugim przypadku nie zawiodła opieka rodzicielska. - W drugim przypadku zaatakował pies rasy niebezpiecznej, ale nie dajmy się zwieść się pozorom, bo każde zwierze może zachować się w sposób nieprzewidywalny - ostrzega lekarz. - Dzieci nie powinny bez opieki dorosłych bawić się z psami, bo jeśli dojdzie do ataku, to życie może ocalić tylko szybka reakcja. Człowiek dorosły będzie się bronił i to działanie zwykle jest racjonalne. Dziecko działa pod wpływem emocji, więc obrona jest mniej skuteczna. Nie mówiąc już o tym, że kilkulatek nie ma szans w starciu z rozwścieczonym zwierzęciem.
Nie wszystkie historie kończą się happy endem. Trzy lata temu sfora rozwścieczonych psów zaatakowała 5-letniego chłopca we wsi na Mazurach. Dziecko wyszło z domu, aby pobawić się na huśtawce, ale na miejsce nie dotarło.

Jeden z mieszkańców wioski zauważył, że biegające samopas psy ciągną coś przez drogę. Gdy podszedł bliżej, z przerażeniem zorientował się, że to ciało dziecka. Na pomoc było już za późno. Właściciel czworonogów twierdził, że psy uciekły z gospodarstwa, choć zdaniem sąsiadów często biegały po okolicy bez nadzoru...

Specjaliści od psiej psychiki są zgodni, że zwierzę nigdy nie atakuje bez ostrzeżenia, tylko my ludzie nie zawsze potrafimy te sygnały w porę odczytać. Jeszcze większy problem mają z tym dzieci, które - jak wynika ze statystyk - najczęściej padają ofiarami psiej agresji.

- Szczerzenie zębów i jeżenie grzywy to są sygnały wysyłane przez czworonoga dopiero wtedy, gdy jego cierpliwość jest już na wyczerpaniu - mówi Patrycja Ptak, która zajmuje się terapiami behawioralnymi psów. - Wcześniej on wysyła sygnały świadczące o tym, że się stresuje. Ich wachlarz jest ogromny, m.in. oblizywanie nosa, ziewanie, odwracanie wzroku, czyli z pozoru błahe objawy. Jeśli nie nauczymy się ich w porę odczytywać, to może dojść do ataku. Dlatego lepiej skorzystać z pomocy specjalistów lub sięgnąć po fachową literaturę, która pomoże nam zrozumieć, co pies chce nam zakomunikować.

Kredka w pysku

Fachowcy apelują, aby nie zostawiać dziecka samego w towarzystwie psa, bez względu na to, jak łagodne wydaje się być zwierzę.

- Pies to jest drapieżnik i ma prawo do obrony. Maluch macha rączkami, piszczy, wydaje nieartykułowane dźwięki i dlatego zwierzę może poczuć się zagrożone. Wyobraźmy sobie np., że taki mały człowiek podąża do naszego pupila z kredką. Pies wysyła sygnały, że mu się to nie podoba, później odsuwa się i szuka schronienia, ale jeśli dziecko nie odpuszcza i np. wkładka mu tę kredkę do pyska, to pies, broniąc się, atakuje. Do ostateczności można doprowadzić nawet rasy bardzo łagodne, jak labrador czy golden retriever. Psy zazwyczaj traktują dziecko jako część stada i opiekują się nim, choć rzadko bawią się z nim z własnej woli, bo dziecko po prostu nie jest w tej zabawie delikatne, a to psu się nie podoba - wyjaśnia specjalistka od psich zachowań.

Atak, którego ofiarą pada dziecko, jest o tyle niebezpieczny, że twarz, ramiona i szyja malucha są w zasięgu pyska, a więc obrażenia powstają w miejscach najbardziej wrażliwych.

W dwóch opisanych tu opolskich przypadkach udało się uniknąć tragedii, ale pogryzienia są trudne w leczeniu i lekarze zwykle ostrożnie stawiają rokowanie, ponieważ istnieje duże ryzyko zakażenia.

- Naturalna flora bakteryjna pyska psa sprzyja infekcjom oraz szerzeniu się zakażenia. To nie jest czysta rana, jak np. ta, gdy w kuchni przetniemy się nożem - mówi dr Wojciech Walas, ordynator dziecięcego OIOM-u. - Takie rany goją się trudno i mogą prowadzić do zakażenia, które obejmuje nawet cały organizm.

Lekarze w takich przypadkach działają dwutorowo: priorytetem jest ratowanie życia, ale dbają też o to, żeby - gdy pacjent wyzdrowieje - komfort jego życia był możliwe jak największy. - Chodzi o to, aby defekty kosmetyczne były jak najmniejsze, aby wszystko dobrze się zrastało i nie zostały niepotrzebne blizny - wyjaśnia lekarz.

O tym, czy przyjaźń z naszym pupilem będzie bezpieczna, w dużej mierze decydujemy sami, wybierając konkretną rasę (jest ich ponad 500 - przyp. red.), ale też miejsce, z którego kupujemy psa.

- Za labradora z dobrej hodowli zapłacimy więcej niż wtedy, gdy kupimy go od pseudohodowcy, ale w pierwszym przypadku zyskujemy pewność, że w przyszłości będzie miał on cechy charakterystyczne dla tej rasy, czyli że będzie łagodny, zrównoważony i chętny do zabawy z człowiekiem - mówi Patrycja Ptak, psia behawiorystka. - Jeśli kupimy go z podejrzanego źródła, nie mamy gwarancji, że nasz pupil faktycznie będzie przyjacielem rodziny.

Pomóc w ułożeniu niesfornego psa mogą szkolenia. Czasami właściciel poradzi sobie z tym sam, ważne jednak, aby nie krzyczał na pupila i nie używał wobec niego przemocy, bo to akurat przynosi efekt odwrotny od zamierzonego.

- Jeśli brakuje nam konsekwencji, to lepiej oddajmy psa pod opiekę fachowców, bo z rozkosznego szczeniaczka wkrótce wyrośnie duży pies z określonymi nawykami, które mogą bardzo uprzykrzać życie domownikom - radzi Patrycja Ptak. - Przykładowo szczenię owczarka niemieckiego świetnie się bawi ciągnąc pana za nogawkę. Gdy pies dorasta i waży ponad 40 kilogramów, to już nie jest to takie zabawne, ale pan nie zawsze przyjmuje do wiadomości, że wcześniej dał psu na to przyzwolenie. Karcenie zwierzaka jest nie w porządku, bo on wpada w dezorientację. My też bylibyśmy zaskoczeni, gdyby ktoś najpierw entuzjastycznie reagował na nasze konkretne zachowania, a później nas za nie karał.

Rodzicom grozi do 5 lat

Czasami właściciele oddają pupila pod opiekę psiego psychologa dopiero po tym, gdy on już - raz czy drugi - ugryzie człowieka. Specjalista zawsze wtedy próbuje dociec, dlaczego do takiej sytuacji doszło, choć psi behawioryści są zgodni co do tego, że wina zawsze leży po stronie człowieka.

- Nasz pupil może nie lubić np. brania na ręce i sygnalizuje nam to usztywniając się, gdy próbujemy go podnieść. W takiej sytuacji człowiek często nie może zrozumieć, że np. jego maltańczyk nie przepada za takimi pieszczotami. No i w końcu pupil, ku zaskoczeniu swojego pana, zaczyna być agresywny. Pies dla nas trenerów jest bardzo czytelny, czasami trudniej pracować z jego właścicielem, który ma swoje filozofie na temat szkolenia - śmieje się psi psycholog.

Gdy na profilaktykę jest już za późno, ważne, aby wiedzieć, jak się zachować, gdy jesteśmy świadkami ataku.

- Krwotoki, które często towarzyszą powstaniu ran kąsanych, są groźne dla małych pacjentów, dlatego nie można zwlekać z ich tamowaniem. Jeśli nie mamy pod ręką apteczki, wykorzystajmy kawałek materiału, z którego możemy zrobić kompres - instruuje dr Wojciech Walas. - Do tego typu zdarzeń dochodzi zwykle na zewnątrz, dlatego - o ile rana nie krwawi zbyt obficie - dobrze jest przemyć ją od razu, aby usunąć brud, który się do niej dostał. Można do tego wykorzystać zwykłą wodę lub wodę utlenioną.

Lekarze radzą, aby nie bagatelizować sprawy i z każdym przypadkiem pogryzienia zwrócić się po fachową pomoc. Każde takie wydarzenie muszą zgłosić policji, która ocenia, czy dziecko miało właściwą opiekę.

W przypadku zdarzenia z Lasowic Wielkich na razie nie postawiono nikomu zarzutów. Sprawa jest w toku.

- Policjanci czekają na dokumentację, która pozwoli ustalić stopień obrażeń dziecka - informuje komisarz Hubert Adamek z Komendy Wojewódzkiej Policji w Opolu. Chłopiec zaatakowany przez rottweilera w Kotorzu Małym nadal przebywa w szpitalu. Na finał tej sprawy również trzeba będzie poczekać. - W tej chwili postępowanie prowadzone jest w sprawie, a nie przeciwko konkretnej osobie. Policjanci przesłuchali świadków zdarzenia, a pies cały czas pozostaje pod obserwacją weterynaryjną. Czekamy na jej wyniki - uzupełnia komisarz Adamek.

Jeśli policjanci dojdą do przekonania, że zawinili rodzice, może zostać im postawiony zarzut narażenia malucha na niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Grozi za to do 5 lat więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska