Kosmetyki do zadań specjalnych pilnie poszukiwane

Lina Szejner
Kosmetyki, nawet jeśli nie kuszą kolorem i zapachem, przyczyniają się do tego, by skóra była gładsza, bardziej elastyczna, a więc młodsza.
Kosmetyki, nawet jeśli nie kuszą kolorem i zapachem, przyczyniają się do tego, by skóra była gładsza, bardziej elastyczna, a więc młodsza.
Kobiety wierzą w odmładzającą moc kremów. Ich mężowie uważają, że to najdroższy sposób sprzedawania... wody. I złudzeń. Zwykle obie strony trwają stanowczo przy swoim zdaniu.

Samodzielność czasem szkodzi

Samodzielność czasem szkodzi

Żeby wzbogacić krem, kobiety dosypują czasem do słoiczka rozdrobnione tabletki witaminy C, licząc na to, że jeden z najskuteczniejszych składników kremu, dodany do niego w większej ilości, na pewno odmłodzi ich skórę.
Tak to jednak nie działa. Akurat badania nad witaminą C trwały bardzo długo i dopiero kilkanaście lat temu opracowano pierwszą formułę, która wchłania się w skórę.
W innej postaci wprawdzie nie zaszkodzi, ale nie przyniesie pożądanych efektów. Więcej: jeśli kryształki nie rozpuszczą się dokładnie i zostaną punktowo nałożone na twarz - spowodują uczulenie.

Kupując żywność, sprawdzamy, co producent dodał do ciastek, ile jest tłuszczu w serku i mięsa w kiełbasie. Tu ocena jakości jest dość prosta: im mniej składników - tym lepiej, bo produkt jest bardziej naturalny.

Powtórka z chemii
Z kosmetykami jest zupełnie inaczej. Lektura umieszczonego na opakowaniu składu kremu może zająć trochę czasu, ponieważ niektóre z nich zawierają nawet po trzydzieści pozycji. W dodatku trudno je rozszyfrować komuś, kto chemii wprawdzie uczył się w szkole, ale dawno temu. Dla takich osób retinol, kwas hialuronowy, mocznik czy phenoxethanol to pojęcia, które nic nie mówią. Podobnie jak zapewnienia producenta, że działają przeciw antyoksydantom i wolnym rodnikom. Zrozumieć można na pewno jedno: informację, gdy na opakowaniu producent pisze: krem przeciwzmarszczkowy.

W tym drogeryjnym gąszczu słoiczków i tubek wcale nie lepiej niż klientki poruszają się sprzedawczynie.
- Mogę doradzić, który krem jest najlepszy dla suchej skóry i jakie specyfiki działają najskuteczniej na trądzik, czy też nadają się dla cery z rozszerzonymi naczynkami - przyznaje ekspedientka - ale szczegółowe informacje znajdą klientki na opakowaniach oraz w środku, w instrukcji producenta. Ja mogę tylko powiedzieć, które kremy najlepiej "schodzą". Choć wydawałoby się, że najbardziej bogate w odżywcze składniki są te przeznaczone dla cery dojrzałej z adnotacją 60-70+, to - o dziwo, starsze panie wcale tak często po nie nie sięgają, bo... wstydzą się wieku. Niektórzy wytwórcy poprzestają więc na informacji, że krem nadaje się dla klientek w wieku 50+. Większość kobiet dobiera kremy metodą prób i błędów, ale przy takiej metodzie nie chcą inwestować w kosmetyk zbyt drogi. Najlepiej sprzedają się te tańsze z adnotacją: bez parabenów, czyli pozbawione konserwantów, stwierdzono bowiem, że te o długim okresie trwałości bardzo często działają alergicznie.

Przy wyborze kosmetyków nie warto jednak polegać na opiniach kobiet. Jeden z amerykańskich magazynów urodowych, o dużym nakładzie, dał do przetestowania 100 kobietom kremy przeciwzmarszkowe o bogatym składzie oraz zwykłe - nawilżające. Po miesiącu używania specyfików aż 75 proc. kobiet za bardzo efektywnie odmładzające uznało zwykłe kremy nawilżające.
Zapewnienia producentów, którzy po kilkutygodniowym smarowaniu się kremem obiecują odmłodnienie, podając nawet, w jakim procencie znikną zmarszczki, także nie są wiarygodne.

Kobiety czytają te zapewnienia i liczą na to, że jeśli producent obiecuje, że po jakimś tam czasie używania kremu zmarszczki zmniejszą się np. o 38 proc., to znaczy, że zniknie z ich twarzy właśnie tyle bruzd. - śmieje się Izabela Nowakowska, kosmetyczka. Kobiety liczą więc na to, że będą miały gładszą cerę, producent jednak ma na myśli spłycenie istniejących zmarszczek o 38 proc. A w jaki sposób sprawdzić, czy rzeczywiście ich mikronowa głębokość wygładzi się o podany przez wytwórcę procent?

Część klientek wierzy, że im dłuższa jest na opakowaniu lista składników - tym lepiej. I nawet jeśli jest także drożej, to warto zainwestować w poprawę wyglądu. Z telewizyjnych pogadanek pamiętamy, że dobrze jest, gdy krem zawiera kolagen, bo to właśnie on znika z naszej skóry wraz z wiekiem i to jest główna przyczyna jej wiotczenia.
Chemicy jednak pozbawiają nas złudzeń. To prawda, że kolagen, czyli białko odpowiadające za jędrność i elastyczność skóry z czasem ulega degradacji, ale wg naukowców cząsteczki kolagenu w kremach są zbyt duże i nie mają szans wniknąć w skórę. Pozostają więc na wierzchu, dopóki się nie umyjemy.

Cera pod ochroną
Znawcy problemu są zgodni co do tego, że jednym z najważniejszych zadań dobrego kremu jest ochrona. Skóra chroniona przed promieniami UV, wolnymi rodnikami i szkodliwymi czynnikami, które emituje środowisko, sama doskonale się regeneruje i przedwcześnie nie starzeje.

Z punktu widzenia chemików za najbardziej solidne i skuteczne kremy przeciwko starzeniu się są te chroniące ciało przed działaniem promieni ultrafioletowych oraz nawilżające, które przeciwdziałają wysuszeniu skóry.
Największym odkryciem kosmetologii, przypadkowym resztą, jest retinol czyli witamina A. Organizm wytwarza tę witaminę, ale z czasem coraz mniej. To najstarszy i najskuteczniejszy środek pobudzający odnowę naskórka i rozjaśniający cerę. Stwierdzono ponad wszelką wątpliwość, że stymuluje on proces odnowy komórek, przyspiesza złuszczanie martwych, rozjaśnia przebarwienia na skórze. Ponieważ witamina A jest najlepiej poznanym i uznanym za najskuteczniejszy składnikiem kremów, możemy bez obaw (i z nadzieją) kupować te z jej zawartością. Nikt też nie zakwestionował innej znanej od dziesiątków lat teorii, że odmładza zawarta w kremie witamina C, folacyna, wyciągi sojowe i bogate w minerały naturalne substancje (np. wyciąg z kawioru) zbliżone w składzie do płynu komórkowego.

Skrót AHA wymieniony wśród składników kremu oznacza zawartość kwasów. Najpopularniejszym z nich jest kwas glikolowy. Występuje nie w owocach, ale w trzcinie cukrowej. Uznano go za najbardziej aktywny i głęboko wnikający w skórę, ale wszystkie kwasy charakteryzują się podobnymi właściwościami. Jeśli znajdują się w słoiczku kremu, możemy liczyć na to, że spowodują zatrzymanie wody w skórze, uelastycznią ją i rozjaśnią, co w konsekwencji rzeczywiście może przynieść efekt gładszej, młodszej twarzy.

Lepsze wrogiem dobrego
Do wielu klientek dotarła już informacja o skutecznym działaniu retinolu na skórę. Postanowiły więc same zadbać o wzbogacenie kremu o witaminę A, dodając do niej krople wyciśnięte z kupionej w aptece żelatynowej kapsułki z witaminą A. Skutkiem było uczulenie.

Na tym jednak może się nie skończyć - przestrzega Janina Wysoczańska, farmaceutka. Ponieważ z badań wynika, że nadużywanie witaminy A może być rakotwórcze.

Internetowe sklepy z substancjami kosmetycznymi pełne są ofert z różnymi specyfikami, które mogą wzbogacić kremy albo w ogóle posłużyć do ich samodzielnego wyprodukowania na własne potrzeby. Zanim jednak zdecydujemy się złożyć zamówienie, warto poszukać wypowiedzi ekspertów na temat wzbogacania kosmetyków własnym sumptem.
Wydaje się, że wzbogacenie kremu o wyciąg z aloesu jest rozsądne i bezpieczne, bo roślina znana jest od dziesiątków lat ze swego kojącego, łagodzącego i bakteriobójczego działania. Eksperci jednak przestrzegają, że czysty wyciąg z aloesu silnie uczula, powoduje świąd skóry i mocne zaczerwienienie. Dlaczego więc w kremie (nie wzbogaconym samodzielnie) tak nie działa? Ponieważ w laboratoriach usuwa się z ekstraktu aloesu alergeny. Nie warto więc dodawać do kremu kropli wyciśniętych z rośliny hodowanej na parapecie w mieszkaniu cioci, bo można sobie narobić kłopotu.

Nawet znana od dziesiątków lat gliceryna, która należy do najstarszych składników kosmetycznych, znajdująca się w większości kosmetyków, może szkodzić. Dodana do kremu, który już ją zawiera, lub stosowana w zbyt dużych ilościach, przyciąga wodę i zabiera ją z położonych niżej warstw skóry, powodując jej przesuszenie, czyli efekt odwrotny od zamierzonego.
Czego to ludzie nie wymyślą! Ponieważ bez recepty można kupić maść hydrokortyzon w małym stężeniu - steryd o działaniu przeciwzapalnym, który (w większym stężeniu) lekarze zapisują na receptę przy alergiach i zapaleniach skóry, niektórzy mieszają więc lek z kremem, licząc na to, że przyspieszą proces regeneracji podrażnionej skóry. Eksperci przestrzegają przed takimi eksperymentami, ponieważ narażamy się na konsekwencje w postaci długiej listy efektów ubocznego działania, wśród których jest możliwość uzależnienienia się od sterydu, co podobno bardzo trudno wyleczyć.

Po urodę do apteki
Realizując recepty na leki, często przyglądamy się coraz bogatszej ofercie kosmetyków, jaką proponują klientom apteki. Bardzo często do zakupu zniechęca cena specyfików. Kosztują więcej niż te sprzedawane w drogeriach, a my nie wiemy, czy warto wydać więcej pieniędzy i dlaczego.

- Po kosmetyki z apteki sięgają przede wszystkim osoby, które mają problemy ze skórą - uważa Janina Wysoczańska, farmaceutka z Opola. Młodzi walczą z łojotokiem, starsi z suchością skóry lub przebarwieniami, a wszyscy z alergiami, które coraz częściej wywoływane są właśnie przez "zwykłe" kosmetyki. Trudno stwierdzić, jaki składnik kremu nie służy naszej skórze i wywołuje reakcje alergiczne, jeśli producent wymienia, że w jednym słoiczku znajduje się ich kilkadziesiąt. Kosmetyki apteczne podlegają jednak generalnej zasadzie: im mniej składników zawiera dany produkt, tym mniejsza jest szansa na zetknięcie skóry z substancją, która ją uczuli lub podrażni. Kremy hypoalergiczne zawierają więc tylko kilka lub najwyżej kilkanaście składników.
Proces produkcji kosmetyków aptecznych również podlega większemu reżimowi. Przede wszystkim bazuje się na wyizolowanych substancjach roślinnych z odpowiednich upraw, stosuje wyłącznie wody źródlane i chemicznie czyste dodatki. W zamkniętym procesie produkcji nie dochodzi do zanieczyszczenia, a na gotowym kosmetyku prowadzi się badania laboratoryjne, przy których stosuje się doświadczenia z produkcji leków. Ponieważ często zawierają w swoim składzie większe stężenia retinolu, mocznika czy też kwasów zmiękczających, konieczne jest badanie, czy nie uczulają oraz czy wielkość aktywnych cząsteczek gwarantuje przenoszenie dobroczynnych składników do głębszych warstw skóry.

- Skład surowców, bardziej skomplikowany proces produkcyjny, jak również czasochłonne badania laboratoryjne wpływają na to, że dermokosmetyki są droższe niż drogeryjne - uzasadnia Janina Wysoczańska. By wyeliminować składniki, które mogą wywoływać alergię, nie stosuje się w nich dodatków zapachowych oraz konserwantów, które pozwalają wprawdzie na dłuższe przechowywanie kremu, ale powodują uczulenia.

Szuka się bezpiecznych produktów, które zapobiegają szybkiemu psuciu się kosmetyku. Służy temu także opakowanie. Coraz więcej firm rezygnuje ze sprzedaży kremów w słoiczkach na rzecz tubek, ponieważ sięgając palcem do słoiczka z kosmetykiem, sami powodujemy jego zanieczyszczenie.

Wiele kobiet narzeka, że krem kupiony w aptece i stosowany przez dłuższy czas z dobrym efektem, nagle spowodował reakcję alergiczną.

Tak bywa, kiedy skóra już się określoną substancją nasyci i ją po prostu odrzuca, reagując alergicznie - tłumaczy Janina Wysoczańska. Dlatego kremy trzeba zmieniać. Firmy kosmetyczne to wiedzą i same zmieniają w składzie niektóre substancje, a krem zyskuje nową nazwę. W końcu przecież najistotniejsze jest to, żeby nawet kosmetyki, które nie kuszą pięknym kolorem ani wspaniałym zapachem, służyły poprawie kondycji skóry, przyczyniały się do tego, by była gładsza, bardziej elastyczna, a więc młodsza.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska