Oszuści w internecie, czyli bądź czujny, gdy siadasz przed monitorem

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
W wirtualnym świecie coraz łatwiej stracić realne pieniądze.
W wirtualnym świecie coraz łatwiej stracić realne pieniądze. 123rf
Cyberromanse kończące się wyłudzeniami, cwani handlarze bez towaru, firmy naciągające ludzi na płacenie za bezpłatną muzykę - w wirtualnym świecie coraz łatwiej stracić realne pieniądze.

Lodówka, którą Daniel Polak z Kędzierzyna-Koźla upatrzył sobie w sklepie, kosztowała ponad 5 tysięcy złotych.

Taka nowoczesna, dwuskrzydłowa, z kostkarką w drzwiach, by wieczorem móc szybko schłodzić drinka, jeśli będzie taka potrzeba. Pan Daniel nie jest jednak typem człowieka, który się napala na zakupy. Woli się rozejrzeć, zanim coś włoży do koszyka.

Poszukał więc takiego samego modelu w internetowych sklepach, gdzie towary najczęściej można kupić nieco taniej niż w tradycyjnych punktach handlowych. I znalazł identyczną ofertę. Za cztery tysiące złotych, czyli grubo ponad tysiąc miało zostać w dżinsach.

Produkt oferował sprzedawca z Wrocławia, na którego zarejestrowana była firma handlującą urządzeniami agd. Facet z imienia i nazwiska, biznes miał adres, telefon, regon. Wydawało się, że wszystko jest OK.

Towar był ciągle w drodze

Kędzierzynianin zdecydował się na zakup. Zrobił odpowiedni przelew, a firma wystawiła tzw. fakturę pro forma, która stanowi swego rodzaju potwierdzenie złożenia oferty w rozumieniu kodeksu cywilnego (różni się jednak od tradycyjnej faktury, ponieważ nie zobowiązuje do natychmiastowej zapłaty podatku). - Towar miał wyjść z magazynu w ciągu tygodnia - wspomina pan Daniel.

Minęły dwa tygodnie, ale wypasiona lodówka nie dojechała. Pan Daniel zadzwonił więc do właściciela firmy z prośbą o wyjaśnienia. Usłyszał, że faktycznie był pewien poślizg, ale wszystko jest już w porządku i chłodziarka jedzie.

Nie jechała, o czym nasz klient dowiedział się, bezskutecznie czekając na nią przez kilka kolejnych dni. Znów więc złapał za telefon i ponownie zażądał wyjaśnień. - Samochód, który wiózł towar, zepsuł się.Musieliśmy go ściągać do bazy. Takie zrządzenie losu - usłyszał od sprzedawcy.

Scenariusz powtarzał się przez kolejne tygodnie. Tłumaczenia za każdym razem wyglądały podobnie. Właściciel firmy przekonywał kolejno, że lodówka okazała się wadliwa i trzeba było ją zwrócić do producenta, że kierowca pobłądził i nie dojechał we wskazane miejsce.

- W życiu nie spotkałem bardziej bezczelnego typa - opowiada pan Daniel. - Kłamał w żywe oczy, przekonywał, że wszystko lada dzień będzie załatwione, że mam się nie denerwować. Ale jak się tu nie denerwować, jak ktoś robi człowieka w balona za moje cztery tysiące.

Co ciekawe, mężczyzna za każdym razem odbierał telefon. Niewykluczone, że w tym była metoda. Oburzony klient złożył wreszcie zawiadomienie do prokuratury, sprawa trafiła do sądu, ponieważ pan Daniel przedstawił dowody, że przedsiębiorca może być zwykłym oszustem. Sąd nie podzielił jednak jego zdania i umorzył sprawę. Bo gdyby człowiek unikał klienta albo wręcz zapadł się pod ziemię, to można byłoby znaleźć na to jakiś paragraf. Ale on miał przecież tylko problem z dostarczeniem towaru...

Na Allegro wszystko grało

Pan Daniel zaczął szukać śladów działalności biznesmena w sieci. Okazało się, że poszkodowanych przez tego handlarza jest dużo więcej osób.

Co ciekawe, mężczyzna, który sprzedawał produkty także na portalu aukcyjnym Allegro, miał tam bardzo dobre recenzje. Po bliższym przyjrzeniu się okazało się jednak, że opinie są wystawiane za sprzedaż np. wartych 30 złotych filtrów do wody.

Na Allegro, które jest najlepszym testem wiarygodności, sprzedawca nie handlował drogimi rzeczami, tylko tanimi i tak budował sobie opinię rzetelnego przedsiębiorcy. Oszukanymi okazali się ludzie z całej Polski.Jednej z kobiet jest winny 15 tysięcy złotych, bo za taką sumę nie potrafił jej dostarczyć towaru. Poszkodowana poszła do sądu. Sędzia powiedział, że umorzy sprawę, jeżeli klientka nie poda mu peselu biznesmena. Kobieta ma problem, bo peselu nie zna.

Kędzierzynianin powiadomił o wszystkim jeszcze kilka innych instytucji, m.in. Rzecznika Praw Konsumenta. Ostatecznie udało mu się zmusić handlarza do oddania pieniędzy. - Ale wiele osób wciąż walczy. Ten człowiek dalej zachęca do kupna lodówek i innych urządzeń, a sądy nie chcą się nim zająć - podsumowuje nasz rozmówca.

Przez internet załatwiamy coraz więcej spraw. Tam szukamy znajomych, robimy zakupy, oglądamy filmy, słuchamy muzyki. Wraz z popularnością cyberświata przybywa cyberoszustów.

Na początku tego miesiąca 25-letnia mieszkanka Brzegu i jej o rok starszy partner usłyszeli aż 200 zarzutów związanych z taką działalnością.

Para na jednym z portali internetowych miała oferować do sprzedaży przedmioty, których nigdy nie posiadała. Po przelaniu pieniędzy nie docierały one do klientów. Nabici w butelkę wycenili straty na 60 tys. złotych.

- 25-letnia brzeżanka i jej partner pod fikcyjnymi danymi oferowali do sprzedaży telefony komórkowe oraz konsole do gier, których po przelaniu pieniędzy na ich konto nigdy nie dostarczyli kupującym - wyjaśnia st. sierż. Patrycja Kaszuba z brzeskiej policji. Jak ustalili pracujący nad sprawą funkcjonariusze, para miała działać w ten sposób od 2012 roku.

Oboje przyznali się do zarzucanych im czynów. Byli już wcześniej karani za podobne przestępstwa.

"10 dni pobierania za darmo" - to jedno z haseł reklamowych portalu Pobieraczek.pl, który umożliwiał ściąganie plików. Korzystały z niego tysiące internautów, głównie szukających muzyki. Byli przekonani, że przez wspomniane 10 dni faktycznie jej ściąganie faktycznie nic nie kosztuje. O tym, że tak nie jest, przekonali się, gdy dostali słone rachunki, sięgające 300 złotych. O sprawie zrobiło się głośno, zajął się nią Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów.Wszczęto postępowanie przeciwko właścicielom serwisu - spółce Eller Service z Gdańska.

- Internauta, który chciał pobrać pliki, musiał najpierw zarejestrować się na portalu, podając imię, nazwisko, adres, datę urodzenia, e-mail - wyjaśnia Małgorzata Cieloch, rzecznik UOKiK. - Warunkiem była również akceptacja regulaminu. Okazało się, że dzień rejestracji był jednocześnie pierwszym dniem obowiązywania odpłatnej umowy, która zawierana była nawet na rok. Ponadto opłata naliczana była już od pierwszego dnia, a nie - jak sugerowały hasła reklamowe - dopiero po 10 dniach.

Jesteśmy z Dubaju, nic nam nie zrobicie

Policja radzi internautom:

Nie podawaj osobom poznanym w internecie swojego adresu.
Nie udostępniaj nieznajomym swoich zdjęć.
Pamiętaj, że nigdy nie możesz być pewien, z kim rozmawiasz w internecie.
Szanuj prawo własności w sieci.
Jeśli planujesz spotkanie z internetowym znajomym, poinformuj o tym najbliższych.
Uważaj na maile od nieznajomych.

Na właścicieli Pobieraczka nałożono kary finansowe w wysokości 215 tysięcy złotych. Portal zniknął, ale pojawił się podobny - Plikostrada.pl. Prowadząca go firma ma siedzibę w...Dubaju. Tutaj rzekomy czas darmowego ściągania to 14 dni.

- Okazało się to bzdurą, bo korzystałem z niej tylko jedynie przez ten okres, a i tak dostałem 100 zł do zapłaty. Straszono mnie sądem - mówi pan Tomasz z Opola. Pan Tomasz sam postanowił postraszyć naciągaczy - UOKiK-iem. Napisał do firmy, że złożył tam już wniosek o ściganie właścicieli portalu. Taką dostał odpowiedź: "Spółka nie posiada na terenie Polski oddziału ani zakładu, tak więc nie podlega jurysdykcji Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów".

W 2005 roku policja odnotowała ponad 3,4 tys. przestępstw popełnionych online. W 2008 r. było ich 4 tys., a w 2012 r. już 19 tys. Policjanci mówią, że oszustw internetowych będzie przybywać. Sami przestępcy mają coraz więcej pomysłów na to, jak oskubać ludzi.

Do dziennikarza nto przyszedł e-mail podpisany rzekomo przez panią Rose Morgan z Kuwejtu. Pani Rose łamaną polszczyzną informowała w nim, że jest chora na raka, przez co jej dni są policzone.

Zapewniała też, że jest katoliczką i nie chce, by po śmierci jej majątek trafił w ręce "innowierców". Dlatego zapytała nas w mailu, czy pomożemy jej znaleźć kogoś wychowanego w wierze katolickiej, kto zechce przyjąć zaoszczędzone przez nią pieniądze - konkretnie 3 miliony dolarów w gotówce.

Oszustwo nigeryjskie

Treść tej wiadomości przekazaliśmy policjantom. Usłyszeliśmy, że to na 100 procent klasyczne "oszustwo nigeryjskie". Takie e-maile to w rzeczywistości haczyk, na który ma złapać się nieświadomy zagrożenia internauta. Zwykle ich autorzy informują, że przekażą nam sporą gotówkę.

Ale po tym, jak nawiążemy z nimi kontakt, okazuje się, że musimy im wcześniej "pomóc" poprzez wpłatę jakiejś niezbyt dużej sumy, najczęściej rzekomej opłaty manipulacyjnej bądź innego podobnego świadczenia.

Część odbiorców takich wiadomości wychodzi z założenia, że warto wpłacić np. 100 dolarów na wskazany rachunek zagraniczny, oczami wyobraźni widząc jednocześnie obiecane przyszłe zyski. Tuż po przelaniu pieniędzy za granicę, kontakt z niedoszłym darczyńcą się urywa. Oszustwo określane jest jako nigeryjskie, ponieważ to z tego kraju były wysyłane pierwsze takie listy. Tego typu wiadomościom bardzo często towarzyszą rozmaite dokumenty, które mają uwiarygodnić oszusta.

- Jeżeli za przekazanie nam ogromnej kwoty pieniędzy ktoś żąda od nas opłat manipulacyjnych (opłacania prawników, certyfikatów), możemy najwyżej odpisać, że opłaty te mogą zostać potrącone z fortuny, którą mamy otrzymać. Wtedy przekonamy się prawie na pewno, że to zwykły szwindel - poinformowano nas w Wydziale Wsparcia Zwalczania Cyberprzestępczości Komendy Głównej Policji.

W podobny sposób mieszkanka Krapkowic straciła 20 tys. zł. Oszusta poznała na portalu randkowym, podawał się za amerykańskiego żołnierza stacjonującego w Afganistanie. Wymieniali maile, rozmawiali przez skype'a. Wojskowy zadeklarował, że wyśle jej paczkę, w której miało być 850 tys. dolarów. Potem przekonywał, że utknęła ona na lotnisku w Londynie.

Poinformował, że aby odebrać przesyłkę, trzeba ją najpierw wykupić. W tym celu kobieta miała wpłacić na podane przez Amerykanina konto 20 tys. złotych. Jego właścicielem rzekomo był kurier, który miał się zająć całą sprawą i dostarczyć setki tysięcy dolarów mieszkance Krapkowic. Ta przelała 20 tys. zł i romans się skończył...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska