Absurd w sądzie. Pan Tomasz od roku udowadnia, że jest ojcem

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
- Usłyszałem, że tak bywa i że to nie wina sądu. No to kto ten wyrok pisał? - pyta poszkodowany ojciec.
- Usłyszałem, że tak bywa i że to nie wina sądu. No to kto ten wyrok pisał? - pyta poszkodowany ojciec. Archiwum
Kiedy mężczyzna sądził, że to już koniec jego problemów, wtedy pojawił się kolejny. Przez błąd sądu sprawa może trwać jeszcze miesiącami.

Dwa lata temu Tomasz Kościuk z Kluczborka związał się z kobietą, która formalnie była wtedy jeszcze mężatką.

- Jej mąż wyjechał za granicę kilka lat wcześniej i zerwał kontakt z rodziną - opowiada mężczyzna. - Po jakimś czasie Mariola złożyła pozew rozwodowy, ale sprawa nie była prosta, bo nikt nie wiedział, gdzie on teraz mieszka.

We wrześniu ubiegłego roku na świat przyszła Marta i choć mężczyzna nie miał wątpliwości, że to on jest ojcem dziecka, ruszyła machina sądowa.

- Moja partnerka była mężatką, dlatego zgodnie z przepisami przyjmuje się, że ojcem dziecka jest jej mąż. Wiedzieliśmy, że jest inaczej, dlatego zwróciłem się do sądu w Kluczborku z wnioskiem o zaprzeczenie ojcostwa tego mężczyzny - relacjonuje.

Sprawa wydawała się jedynie formalnością

Pan Tomasz liczył na to, że najdalej za miesiąc lub dwa będzie po wszystkim.

- Wyrok zapadł po prawie siedmiu miesiącach, ale żeby mógł się uprawomocnić, to trzeba było dotrzeć do męża mojej partnerki. To było konieczne na wypadek, gdyby on jednak upierał się, że to jego dziecko - opowiada pan Tomasz. - Problem w tym, że nikt nie wiedział gdzie on jest, więc sąd nie mógł poinformować go o tym wyroku. Nie wiem, czy w końcu go namierzyli, czy dali sobie spokój, ale w lipcu sprawa się zakończyła.

Pan Tomasz dowiedział się wtedy w sądzie, że dokumenty zostaną wysłane do urzędu stanu cywilnego a następnie - już bez przeszkód - będzie mógł potwierdzić swoje ojcostwo.

Radość nie trwała jednak długo.

- Zadzwoniła do nas pani z urzędu i poinformowała, że sąd wydając wyrok zrobił literówkę w drugim imieniu córki, bo zamiast napisać "Izabella" pominął jedną literkę "l" - opowiada.

Rodzice dziewczynki liczyli, że drobną omyłkę bez problemu uda się naprawić. Szybko zostali sprowadzeni na ziemię. - Okazało się, że żeby to zrobić znowu trzeba szukać męża Marioli, choć my nadal nie wiemy, gdzie on jest - denerwuje się biologiczny ojciec małej Marty.

Pan Tomasz stracił w końcu cierpliwość i zrobił w sądzie awanturę. Chciał wiedzieć kto personalnie ponosi winę za zaistniałą sytuację.

- Usłyszałem, że tak bywa i że to nie wina sądu. No to kto ten wyrok pisał? - pyta rozgoryczony. - Urlop okolicznościowy po urodzeniu dziecka mi przepadł, bo zgodnie z papierami dziecko nie jest moje. Nie mogę też skorzystać z opieki, nie mogę wybrać urlopu rodzicielskiego. Z becikowym też były problemy, bo partnerka musiała dostarczyć zaświadczenie o dochodach męża. Cudem uprosiła w skarbówce, żeby coś takiego wydali, choć jest to fikcja, bo przecież ten człowiek z nią nie mieszka.

Mężczyzna nie może też decydować o sprawach dziecka i to przeraża go najbardziej.

- Córka miała za uchem naczyniaka. Kiedy trzeba było wykonać zabieg, zgodę podpisała partnerka. A co gdyby wydarzyło się coś złego pod jej nieobecność? - pyta.

Prezes Sądu Rejonowego w Kluczborku informuje, że sąd wydał już postanowienie o sprostowaniu omyłki pisarskiej.

- Takie postanowienie trzeba doręczyć mężowi kobiety. Nie powinien to być kłopot, bo w końcu ustaliliśmy jego adres - mówi Cezary Obermajer.

Schody zaczną się wtedy, gdy okaże się, że były mąż pani Marioli znowu zmienił adres.

- O tym, co w takiej sytuacji zdecyduje sędzia prowadzący sprawę. Ja nie mogę w to ingerować - dodaje prezes.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska