Polaris w Opolu. Praca marzeń i gospodarcza szansa dla regionu

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Andrzej Twardawski jest jednym z dwóch kierowców testowych w Polarisie.
Andrzej Twardawski jest jednym z dwóch kierowców testowych w Polarisie. Sławomir Mielnik
Wydaje się, że to nie jest firma, która szuka tylko tańszej siły roboczej. Zatrudnieni tu Opolanie liczą więc na stabilną pracę, dobrą płacę oraz rychłe awanse. Zyskać ma też lokalna gospodarka.

Andrzej Twardawski z Luboszyc pracował w firmie pełniącej usługi ochroniarskie dla Polarisa. - Trafiła się okazja, żeby złożyć CV na mechanika, na linii produkcyjnej. Nic z tego nie wyszło, ale dostałem ofertę pracy jako kierowca testowy - opowiada. Andrzej, po zawodówce na Osmańczyka, najpierw pracował w serwisie u jednego z opolskich dealerów.

Potem trafił firmy ochroniarskiej. Jego rolą w Polarisie (kierowców testowych jest tu dwóch) będzie wyrywkowe sprawdzanie pojazdów na specjalnym torze testowym, który powstanie obok fabryki i testowanie nowych rozwiązań wprowadzanych w Opolu.

- Podstawowym warunkiem otrzymania tej pracy było posiadanie prawa jazdy kategorii B. Ważna była znajomość angielskiego, bo mam też kontakt z anglojęzyczną kadrą - opisuje. Mimo że na dworze gorąco, Andrzej ubrany od stóp do głów (długie rękawy i nogawki, kask, gogle, rękawice i ochraniacze) prezentuje "strój służbowy" i czarno-czerwony kilkuosobowy użytkowy ranger. To jeden z modeli produkowanych przez Polarisa.

Na początek w Opolu mają być produkowane same quady, ale z taśm innych fabryk amerykańskiego koncernu schodzą też motocykle, skutery śnieżne, pojazdy elektryczne i hybrydowe do jazdy miejskiej, bardziej dynamiczne niż quady RZR-y oraz rangery, pojazdy użytkowe wykorzystywane np. przez służby miejskie, leśników czy wojsko.

Agnieszka Młynarska z Opola, po ogólniaku, wcześniej pracowała w koreańskiej firmie zajmującej się produkcją podzespołów do telewizorów. W Polarisie ma montować stacyjki. Zaskoczyły ją tu dwie rzeczy: miła atmosfera i stosunkowo niewielka liczba kobiet na produkcji: - Wszyscy sobie tu mówią po imieniu. W poprzedniej firmie był duży dystans i respekt do szefostwa. Tu atmosfera jest też zupełnie inna, wszyscy są przyjaźni i chętni do współpracy - relacjonuje.

Obydwoje liczą na pozostanie w firmie i na awanse. Konkretnych zarobków nie podają, ale Agnieszka z entuzjazmem przyznaje, że zarabia duuużo lepiej niż w poprzedniej firmie.
Przy produkcji zatrudnieni są głównie Opolanie z okolic miasta, w promieniu do 30 kilometrów. Kadra w biurze to mieszanka ogólnopolsko-amerykańsko-meksykańska. Firma zgromadziła pracowników z Warszawy, Częstochowy, Wrocławia, Łodzi, Katowic, a wspierają ich tzw. expatriate (z ang. osoby mieszkające na stałe za granicą) z amerykańskich i meksykańskich fabryk Polarisa - 9 osób.

Anna Marczak, absolwentka translatoryki angielskiej, osiadła w Opolu niedawno. Przyjechała tu z Łodzi, gdzie pracowała w australijskim koncernie, zajmującym się produkcją opakowań, m.in. dla przemysłu tytoniowego. W Polarisie jest asystentką.

Podstawowe różnice, jakie zauważa między Łodzią i Opolem, to brak korków w dużo mniejszym Opolu, przy równoczesnym dostatku sklepów i instytucji. - Dotychczas byłam przyzwyczajona, że droga do pracy zajmuje mi około 40 minut. Tutaj wszystko jest pod ręką - ocenia. In minus Annę zaskoczyły opolskie ceny, dużo wyższe niż w centralnej Polsce, np. pokój w Łodzi student może wynająć za 250 zł, podczas gdy w Opolu za co najmniej - 500 zł.

Brak korków i większe poczucie bezpieczeństwa to zalety Opola, które na pierwszym miejscu wymienia Victor Estrada, jeden z tzw. expatów w firmie. Tyle że Victor mieszkał wcześniej w 3-milionowym mieście, o Polsce nie wiedział zbyt wiele i jak podkreśla wszystko okazało się ekstremalnie inne, np. skomplikowane jak na amerykańskie warunki formalności urzędowe związane z legalizacją pobytu.

W Opolu Victor jest od sześciu miesięcy, a w koncernie od kilku lat, gdzie pracował w meksykańskiej fabryce w Monterrey. Polubił już polską kuchnię, a w niej szczególnie ruskie pierogi. W superlatywach mówi o Polakach, że im bardziej ich poznaje, tym bardziej lubi, że są utalentowani, zorientowani na pracę w grupie i ciężko pracują.

Wyzwaniem okazał się dla niego polski język. Naukę rozpoczął kilka miesięcy przez przyjazdem do Opola. Teraz także chodzi do szkoły językowej i już między angielskie zdania wtrąca "oczywiście" i "krok po kroku".

Okazuje się, że mimo wcześniejszych przymiarek do tego, żeby Amerykanie i Meksykanie pracujący w Polarisie mieszkali we Wrocławiu, większość z nich wybrała do życia Opole. Przyjechali tu z rodzinami, tu wynajęli mieszkania i auta.

Te ostatnie wybierali mniejsze niż można by się było spodziewać, bo obawiali się wąskich polskich dróg i ciasnych parkingów. Zaszokowały ich też ceny paliwa w Polsce: u nas za litr trzeba zapłacić ponad 5 zł, tam za galon (ponad 4 litry) - ponad 3 dolary. Szokują też długi urlop wypoczynkowy oraz prawo, które mówi, że nie traci się go, przechodząc do kolejnego pracodawcy.

Zrozumieć amerykańską kulturę

Potężny zakład o pow. 30 tys. m kw. przy ulicy Wspólnej widać z daleka. Budowa kosztowała 100 mln zł. Na froncie szarej budowli charakterystyczne niebieskie logo firmy, napis z gwiazdą polarną. Żeby wejść na halę produkcyjną, trzeba założyć ochronne okulary i pełne buty.

W środku wyznaczone żółtymi liniami przejścia do poruszania się ludzi. Na pierwszym planie linia montażowa z manipulatorami, składająca się z kilkunastu stanowisk, przez które na pomarańczowej platformie przejeżdża montowany właśnie pojazd.

Dalej część magazynowa dla podzespołów (wysokie, pod sufit, metalowe konstrukcje zapełnią się częściami do produkcji). Obok sterowana zdalnie winda zawierająca skład narzędzi. Pracownicy żartują, że nadzorujący nią człowiek mógłby pracować nawet z domu, bo mając dostęp do swojego komputera może dostarczyć pracownikowi konkretne narzędzie. W hali jest też miejsce na spawalnię i lakiernię.

Jeden pojazd ma być montowany w ciągu 6-9 godzin, zależnie od modelu. Teraz najważniejsze jest to, żeby sprawdzić zgodność instrukcji i narzędzi na każdym stanowisku.

- Potwierdzamy w ten sposób, że linia produkcyjna, narzędzia i ludzie są gotowi do seryjnej produkcji - mówi Bogusław Dawiec, dyrektor operacyjny Polarisa, z branżą motoryzacyjną związany od lat (wcześniej był dyrektorem fabryki Johnson Controls w Skarbimierzu, zdobywał też doświadczenia w japońskiej Toyocie i amerykańskich Delphi i Tenneco).

Mówi, że to, co szczególnie przyciągnęło go do tej pracy, to świadomość, że będzie odpowiedzialny za produkcję całego pojazdu, a nie jego części.

Część biurowa Polarisa, na piętrze fabryki, podzielona jest na boksy. Nawet dyrektorzy i kierownicy nie mają swoich pomieszczeń, tylko wydzielone ściankami działowymi przestrzenie. Tak zwany "open space" (otwarta przestrzeń) wpisuje się w filozofię amerykańskiej firmy nastawionej na integrację pracowników i dobrą współpracę.

Dla zrozumienia amerykańskiej kultury wszyscy pracownicy zostali zaproszeni na warsztaty kulturowe za ocean i jak mówi Dagmara Mytkowska, dyrektor personalna Polaris Polska, to dotychczas nie zdarzyło się w jej wieloletniej karierze zawodowej.

- Odbywały się one w naszej siedzibie-matce w Roseau przy amerykańsko-kanadyjskiej granicy. Ze strony amerykańskiej uczestniczyły osoby zaangażowane w projekt w Polsce. Przyjechał też jeden z trzech założycieli firmy, który ma dziś ponad 90 lat. Powitał uczestników, dzielił się wspomnieniami, co zrobiło ogromne wrażenie - relacjonuje Dagmara Mytkowska. Bogusław Dawiec dodaje: - Różnimy się w wielu aspektach. Jeśli w Polsce pada propozycja na spotkaniu, żeby zadawać pytania, to uczestnicy spuszczają głowy, a wolą potem zagadnąć twarzą w twarz.

Tam pada grad pytań. Sztuką będzie teraz wypracowanie wspólnego modelu pracy. Choć jeśli chodzi o umiejętności polskich pracowników, którzy zdobywali doświadczenie w dobrych firmach, nie różnią się od modelu ogólnoświatowego - zaznacza dyrektor operacyjny firmy.

W połowie września w polskim Polarisie ma ruszyć seryjna produkcja, na początek dwóch modeli quadów. Jeszcze w tym roku z taśm Polarisa ma zjechać około 1000 pojazdów, a w przyszłym 25 tysięcy. Na początek będą trafiały na rynki europejskie: na Zachód i do krajów skandynawskich. Amerykanie wiele sobie obiecują po tej inwestycji - chcą zostać globalnym liderem na tym rynku, a dotychczas w Europie nie mieli swojej fabryki pojazdów. W ubiegłym roku sprzedaż pojazdów Polarisa zamknęła się kwotą 3,8 mld USD.

Dotychczas w Opolu firma zatrudniła 130 osób, a do końca roku planuje dokooptować kolejne trzydzieści. - W części administracyjnej rekrutację mamy niemal zakończoną. Zatrudniliśmy 70 osób. Na stanowiska produkcyjne już przyjęto 60 osób, a rekrutacja nadal trwa - mówi Dagmara Mytkowska. - Monterów, lakierników, spawaczy, pracowników do obsługi magazynu i kontroli jakości.

Miasto i region też wiele sobie obiecują po obecności Polarisa. Liczą nie tylko na miejsca pracy w samej fabryce, ale także wokół niej, w firmach kooperujących. - - Docelowo będziemy szukać regionalnych dostawców komponentów - potwierdza Bogusław Dawiec, dyrektor operacyjny.
Dagmara Mytkowska zapowiada też podjęcie współpracy ze szkołami średnimi i politechniką - firma będzie przyjmowała uczniów i studentów na praktyki i staże i w ten sposób wychowywała sobie przyszłe regionalne kadry.

Dowodem na to, że Polaris chce zakorzenić się w Opolu, jest utworzenie przy fabryce centrum badawczo-inżynieryjnego. - Zatrudniliśmy tam osoby, które będą w miarę potrzeb ingerowały w projekty naszych pojazdów, aby dopasować je do wymagań europejskich i afrykańskich klientów - podkreśla dyrektor Dawiec.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska