Staw w parku Pod Grzybkiem to jedno z ulubionych miejsc spacerów namysłowian. Ale od kilku dni nie da się tam nawet zbliżyć, a smród czuć nawet na drodze krajowej przebiegającej w pobliżu zbiornika.
Wszystko przez ścieki, które dostały się do zasilającego staw rowu. - To był bardzo duży zrzut ścieków z ładunkiem biogennym, czyli zawierającym substancje wyczerpujące tlen w wodzie - tłumaczy Krzysztof Gaworski, szef Wojewódzkiego Inspektoratu Środowiska.
Efekt nie tylko czuć, ale i widać: wokół stawu leżą resztki ryb i skorupiaków, a jedynymi żywymi stworzeniami są kaczki, które przylatują tu tylko od czasu do czasu.
- Zebraliśmy już około 100 kg ryb, a na tym na pewno się nie skończy - mówi burmistrz Krzysztof Kuchczyński. - Najgorsze jest to, że to nie jest żadne zdarzenie losowe - pierwszy raz zanieczyszczenie miało miejsce z 20 na 21 sierpnia, a potem "Ziemniaczanka" zrzucała te ścieki jeszcze kilkakrotnie, nie przejmując się interwencjami inspektorów ochrony środowiska ani wizytą policji. Musieli to robić z pełną premedytacją.
"Ziemniaczanką" namysłowianie nazywają działający w mieście od lat zakład produkujący pulpę ziemniaczaną. - Gdybym miał na to wpływ, natychmiast zamknąłbym zakład - nie chcę mieć takich firm na swoim terenie - dodaje Kuchczyński. - A po zakończeniu sprawy wystawimy trucicielowi rachunek za oczyszczanie stawu.
- Wiem, że podejrzenie padło na nas, ale absolutnie nie poczuwamy się do winy - przekonuje Zbigniew Jóźwiak, prezes spółki. - Nasze ścieki trafiają do kanalizacji sanitarnej, która jest oddzielona od kanalizacji burzowej. Poczekajmy z wyrokami do końca kontroli.
Swoje postępowanie kontrolne prowadzi WIOŚ, ale burmistrz zapowiedział również skierowanie sprawy do prokuratury.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?