Byczyna była miastem czeladników. A także wampirów?

Anna Grudzka
Anna Grudzka
Prace archeologiczne są prowadzone przed kościołem ewangelickim, ale wiadomo, że cmentarz był większy i otaczał cały budynek.
Prace archeologiczne są prowadzone przed kościołem ewangelickim, ale wiadomo, że cmentarz był większy i otaczał cały budynek. Paweł Stauffer
Znaleziono grób rodzinny, kobieta miała dzieciątko w łonie. Musieli zginąć tragicznie. Te i inne tajemnice Byczyny odkrywają archeolodzy z Uniwersytetu Opolskiego.

W średniowieczu Byczyna była miastem zapracowanych czeladników, w którym umierało dużo dzieci. Jej tajemnice odkrywają archeolodzy z Uniwersytetu Opolskiego.

- Do tej pory odkryliśmy na terenie miasta prawie 700 pochówków. Ludzie nie mieli tu łatwego życia, widać to po spracowanych kręgosłupach czeladników, którzy harowali dzień i noc, żeby wyżywić swoją rodzinę - mówi dr Magdalena Przysiężna-Pizarska z Instytutu Historii, która razem ze swoimi studentami prowadzi wykopaliska w Byczynie.
Zdecydowana większość grobów znajduje się na cmentarzysku otaczającym obecny kościół ewangelicki im. św. Mikołaja. To tam archeolodzy odkryli inną smutną prawdę o średniowiecznej Byczynie.

W grodzie umierało dużo dzieci, widać to liczbie pochówków na terenie cmentarza, który znajduje się wokół kościoła ewangelickiego. Archeolodzy znaleźli sporą liczbę małych trumienek ozdobionych plecionkami z brązu. W Byczynie w ogóle musiało być dzieci niewiele, bo na terenie całego miasta archeolodzy nie znaleźli ani jednej zabawki.

Wampiry w Byczynie?

Cmentarz to prawdziwa skarbnica informacji. Znaleziono tu pochówki datowane na czasy do XIV do XVIII wieku. Część kości zachowała się fragmentarycznie ze względu na rodzaj gleby, w której spoczywały, ale i tak można wiele powiedzieć na temat ludzi żyjących tu w średniowieczu. Najstarsze pochówki znajdują się w południowej części cmentarza, otoczonego w tym czasie murem.

- Znaleźliśmy złodziei albo inne osoby, które niechlubnie zapisały się w historii miasta. Mogło tak być, bo mieli włożone pod żuchwy kamienie. Tłumaczą to dwie wersje. Pierwsza pochodząca ze źródeł niemieckich mówi o kamieniach w obrębie jamy grobowej właśnie w przypadku chowania osób posądzanych o kradzieże, ale jest też inna teoria, która mówi o wkładaniu kamieni do grobów tych osób, które posądzane były o czary. To tzw. pochówki antywampiryczne, chodziło w nich o to, żeby zabezpieczyć się przed ewentualnym powrotem zmarłego z zaświatów - tłumaczy dr Przysiężna.

Wśród odnalezionych w Byczynie szczątków była też kobieta w ciąży z maleńkim dzieckiem w łonie, mężczyzna do 18 lat i chłopiec - pochowani w jednej mogile. - To musiała być jakaś tragedia - ocenia historyk. Jest też mężczyzna z rozpłataną twarzą, który mógł zginąć w w bitwie pod Byczyną, ale nie został pochowany poza granicami grodu, tylko na cmentarzu razem z innymi mieszkańcami. Mogło to oznaczać, że wrócił ranny i zmarł dopiero jakiś czas potem.

Na podstawie znalezionego na cmentarzu materiału można odtworzyć, jak ludzie żegnali się ze swoimi zmarłymi bliskimi. - Małym dziewczynkom zakładano na głowy plecionki z brązu. Generalnie do trumien wkładano monety, chodziło o to, żeby zmarłym łatwiej było przejść przez bramę do niebios u św. Piotra - mówi dr Przysiężna-Pizarska.

Naukowcy określili dokładnie nie tylko położenie cmentarza w Byczynie, ale też wielu innych elementów miejskiej zabudowy. W prześwicie, który znajduje się na ul. Okrężnej, mniej więcej na wysokości domu nr 20, archeolodzy wykopali kilka pochówków, ale i ślady średniowiecznej chaty. Pochodzi ona najprawdopodobniej z XVI wieku.

- Znaleźliśmy polepę szachulcową. To taki rodzaj bardzo mocno zbitej przepalonej gliny, na której zanotowano odciski po drewnie, stanowiącym stabilną część chaty. Całość wyglądała tak, że drewniany szkielet oblepiano gliną, którą potem uszczelniano jeszcze np. sitowiem - mówi archeolog.

Stwierdzono też, że na ul. Okrężnej w Byczynie znajdowały się dwie z czterech odkrytych na terenie miasta studni. Na ich ślad naprowadziły archeologów liczne studzienki znajdujące się w tym rejonie. Wiek studni naukowcy określili na XII-XV wiek.

Gdzie robiono skórzane torebki

Obecni mieszkańcy ul. Okrężnej 19 pewnie nie zdają sobie sprawy, że spoglądając z okien czy balkonów - zerkają na miejsce, gdzie kilka wieków wcześniej znajdowała się pracownia skórnicza, w której wytwarzano buty, torebki czy nawet piłki.

- Znaleźliśmy tam około 11 tysięcy fragmentów różnych skór. Wszystkie przesiewaliśmy przez sita, a potem moczyliśmy skórę, żeby się nie rozpadła. Spędziliśmy tu ładnych kilka godzin, ale warto było, bo na miejscu oprócz fragmentów skór znaleźliśmy całe buty i piłkę do gry - mówi dr Przysiężna-Pizarska.

Niektóre znalezione przez archeologów fragmenty skór nosiły ślady obróbki, niektóre nosiły ślady szycia, zawierały fragmenty nici, inne były ażurowe. - Przypuszczamy, że to były skóry przeznaczone na torebki albo buty. Nie znaleźliśmy jednak na tyle dużych fragmentów, żeby móc zrekonstruować całe przedmioty - opowiada archeolog.

Na razie trudno powiedzieć, jaki rodzaj skóry udało się znaleźć opolskim archeologom. Szczegółowa analiza skór będzie przeprowadzona w laboratorium Polskiej Akademii Nauk w Szczecinie. Po tych badaniach można będzie np. określić, jakiego rodzaju skóry używali byczyńscy czeladnicy, czy skóry pochodziły z hodowanych na miejscu zwierząt, czy też były sprowadzane, a co za tym idzie, czy wyroby powstające w pracowni skórniczej były towarami luksusowymi. Na podstawie tego, co udało się odkryć opolskim archeologom, pracownia miała postać dwóch ciągnących się wzdłuż ulicy Okrężnej dołów, w których składowano materiał organiczny, czyli skóry.

- Obok siedział szewc i pracując - segregował skóry. Do jednej jamy wrzucał skóry, które mu się przydadzą, a do drugiej niepotrzebne skrawki - mówi archeolog. - W jamie, w której przechowywano materiał, znaleźliśmy też farbowaną skórę i pędzelki, które służyły do jej ozdabiania - dodaje.

Kolejnym miejscem, gdzie archeolodzy prowadzili swoje wykopaliska, była ulica Szpitalna. W tym miejscu udało się odkryć jamy gospodarcze. Tam składowano zapasy, o czym świadczyły znalezione na miejscu spore ilości kości i innych odpadów pokonsumpcyjnych.

Wędzarnia przy kościele

Kolejne jamy znaleziono obok obecnego kościoła św. Trójcy, a w nich bardzo dużo ceramiki. - Liczyliśmy, że obok kościoła znajdziemy kolejne pochówki, a tymczasem natrafiliśmy na średniowieczną wędzarnię, a w niej szczątki ryb. Była też droga, a świadczą o tym bardzo wyraźne odciski kół, które znaleźliśmy w glinie - mówi naukowiec.

Inna droga, którą odnaleźli archeolodzy, przebiegała w miejscu, gdzie teraz znajduje się ulica Kościelna. Był to trakt kamienny i częściowo drewniany, datowany na rok 1255 i 1275. Ślady drogi odnaleziono także w miejscu, gdzie obecnie znajduje się ul. Długa.
Z całą pewnością można też wskazać miejsce, gdzie w średniowieczu znajdowało się w Byczynie targowisko. - To było pod ratuszem. Stamtąd wykopaliśmy różnego rodzaju ceramikę, a także rogi, kopyta i rozbite naczynia - mówi dr Przysiężna-Pizarska.

Ciekawostką jest to, że nazwa miasta wywodzi się od staropolskiego wyrazu "byczyna", który oznaczał miejsce hodowli lub wypasu byków. W staropolszczyźnie mianem "byczyny" określano także mięso z byka. Z kolei Heinrich Adamy, niemiecki geograf, w swoim dziele o nazwach miejscowych na Śląsku wydanym w 1888 r. we Wrocławiu jako najwcześniejszą wymienia polską nazwę - "byczyna", podając jej znaczenie "Rindermarkt", czyli po polsku "targ bydlęcy".

Na rogu - w miejscu, gdzie ul. Floriańska dociera do ul. Długiej spodziewano się cmentarza, bo tak mówią źródła, ale jak to często w praktyce bywa źródła mówią jedno, a archeologia drugie. - I nie znaleźliśmy ani cmentarza, ani niczego, co potwierdziłoby niemieckie badania z 1930 r.

To była największa zagadka, bo wydawało nam się, że pas przy murach powinien obfitować w całą masę różnorodnego materiału czy to ceramicznego, czy zwierzęcego, niestety nic nie znaleźliśmy. Ciekawską jest, że w okolicy domu pod numerem 16 przy ul. Floriańskiej, znaleźliśmy piec kaflowy. Wynieśliśmy stamtąd 20 kartonów materiału. Poza tym znaleźliśmy bardzo dużo jam zasobowych po 2-4 metry. Pochodzą z okresu od XII do XVI wieku. W środku znajdowały się także gliniane fajki, część z nich była zdobiona w zależności od tego, jaki to był okres - mówi archeolog.

Badania w Byczynie trwały najpierw od 2009 do 2010 roku. Potem była przerwa i znów zostały wznowione. - Do tej pory nie znaleźliśmy żadnych pozostałości chaty średniowiecznej. Z badań prowadzonych latach 70. wiemy, że takie chaty znajdowały się na rynku, tam, gdzie znajduje się jego naroże. Po drugiej stronie prowadzonego przez nas wykopu.

Niestety, nie mamy żadnych innych informacji z tego okresu, bo wtedy nie było mowy o analizie dendrologicznej, badań DNA przy pomocy izotopów. Teraz nauka jest bardziej rozwinięta, Szkoda, że drewno się nie zachowało, wtedy moglibyśmy to sprawdzić.
Wykopaliska w Byczynie są możliwe dzięki prowadzonym aktualnie na terenie miasta pracom ziemnym. Archeolodzy, podążając w ślad za ekipą budowlaną, sprawdzają to, co znajduje się po ziemią.

- Przy samym rynku spodziewamy się zabudowy rynkowej, więc może sukiennic, może hipokaustum, czyli pieca, może domu chleba, może pręgierza - mówi dr Magdalena Przysiężna-Pizarska.

Zabytki z czasów średniowiecza można znaleźć mniej więcej na głębokości 50-60 centymetrów pod ziemią.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska