Dąbrowa sprzed lat, czyli historia mieszkańców gminy na starych fotografiach

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Mechnice, 1913 rok.  Stowarzyszenie "Dąbrowskie Skarby” czeka na rozwiązanie zagadki tej fotografii.
Mechnice, 1913 rok. Stowarzyszenie "Dąbrowskie Skarby” czeka na rozwiązanie zagadki tej fotografii. Archiwum
Album wydany przez Stowarzyszenie "Dąbrowskie Skarby" skłania do zadumy i jest przekazem dla następnych pokoleń mieszkańców gminy, by pielęgnować pamięć o przodkach. Zachęca też do szperania w domowych archiwach. W nich może się kryć jeszcze wiele rodzinnych i lokalnych tajemnic.

Najbardziej tajemnicze zdjęcie z dąbrowskiego albumu pochodzi z 1913 roku. Podpisała je Kamila Kostewicz z IV b i datowała na 29 czerwca. To zdjęcie klasowe. Czy Kamila to śmiało patrząca w obiektyw i niedbale oparta o ławkę panienka w ciemnym fartuchu? Kim jest dama w czarnej XIX-wiecznej sukni, z zegarkiem na łańcuszku i siwymi włosami upiętymi w kok?

Wygląda jakby żywcem wyjęta z pensji Pani Latter Prusa. To też jest żeńska pensja. Na ścianie wisi mapa Europy. Polski na niej nie ma. Dopiero 13 miesięcy po zrobieniu tego zdjęcia wybuchła I wojna światowa, w rezultacie której Polska odzyskała niepodległość.

Zdjęcie znaleziono w starym domu w Mechnicach. Nowy właściciel, robiąc porządki, znalazł wiekową fotografię. Mechnice - jedna z 15 wsi należących do gminy Dąbrowa - została silnie przekształcona procesami urbanistycznymi. Zabudową łączy się z Chróściną i Żerkowicami (gm. Komprachcice). Mocno jest związana z położonym w odległości 7 kilometrów Opolem.

Obecnie przeważa funkcja mieszkaniowa z zachowanymi elementami funkcji rolniczej. Szkoły nie ma. Czy była tu sto lat temu?

- Chcielibyśmy się dowiedzieć - mówi Łukasz Litwinowicz, prezes Stowarzyszenia Ochrony Dóbr Kultury w Gminie Dąbrowa "Dąbrowskie Skarby". Tych największych skarbów jest pięć - to obiekty zamkowo-pałacowe w Dąbrowie, Ciepielowicach, Karczowie, Naroku i Niewodnikach.

Starają się je popularyzować, pokazywać, te należące do instytucji publicznych udostępniać do zwiedzania. W ubiegłym roku Stowarzyszenie wydało folder "Szlakiem dąbrowskich zabytków".

- Album dawnej fotografii pokazującej życie mieszkańców gminy to kolejny pomysł, by przybliżyć naszą lokalną historię - mówi Łukasz Litwinowicz. Trzeba było dwóch prób, by konkurs "Nasza gmina sprzed lat" chwycił. Za drugim razem ludzie przynieśli niemal 200 zdjęć. Wybrano najciekawsze.
W 1917 roku, gdy Tomasz Schemainda z poważną miną siadł z żoną i piątką dzieci (potem na świat przyszło jeszcze szóste) przed aparatem fotograficznym, rodzina była już we Wrzoskach mocno zakorzeniona.

W tym samym miejscu - dziś domy są położone przy ul. Wrocławskiej - mieszkają od 1700 roku. - Dziewczynka na kolanach Tomasza to moja teściowa, a maleństwo w wianuszku to Anna, ciocia męża. Zdjęcie pochodzi z jej zbiorów. Kiedy umarła, trafiło do nas - mówi Helena Fikus.

Uwagę zwraca strój żony Tomasza, a zwłaszcza zdobiony fartuch. - Moja teściowa też jeszcze w takim chodziła. To były niezwykle piękne ubrania. Kobiety same je szyły i haftowały - dodaje.

Podstawowe elementy tego stroju to kaftan zwany jaklą (jupą) i spódnica. Szyto je z wełny, aksamitu, jedwabiu. Obowiązywały ciemne kolory - najczęściej czerń, ciemny brąz, granat, ciemna zieleń. Główka rękawa ujęta była w całkiem wydatną bufkę.

Ozdobnym uzupełnieniem stroju były fartuchy. Szyto je z adamaszku, atłasu lub jedwabiu. Dół zdobił haftowany pas, najczęściej o motywie florystycznym. Fryzury kobiet były proste. Czesano się gładko, z przedziałkiem na środku - włosy splatano w warkocze (po polsku) lub zbierano z tyłu głowy w kok (niemiecki).

Na dawnych zdjęciach ludzie wyglądają bardzo poważnie - mówi Elżbieta Pędlowska, która w dąbrowskim konkursie zajęła pierwsze miejsce. - Są dostojni, szczególnie na ślubnych fotografiach. Babcia pani Elżbiety, Weronika, z domu Waldera, we wrześniu 1926 wyszła za mąż za Józefa i przyjęła nazwisko Patrzek.

Fotografia zrobiona w studiu przy ul. Krakowskiej w Opolu pokazuje poważną parę. Na ustach Weroniki błąka się cień uśmiechu. W szkole mówiono o niej: "to ta Polka, która tak świetnie się uczy".

Studiowała architekturę, znała kilka języków, w tym biegle francuski. Po ślubie pomagała mężowi w prowadzeniu dużej firmy budowlanej w Niemodlinie. Mieli tam kilka domów, ale cały ten majątek przepadł. W rodzinie został tylko zbudowany w 1893 roku dom letniskowy w Siedliskach. Pani Elżbieta do dziś w nim mieszka.

Weronika wyszła z prostego domu, w którym katolicka wiara i kindersztuba były najważniejsze. Thomas Waldera, jej ojciec, pracował w folwarku Siedliska. To on leciutko uśmiecha się pod wąsem, przytrzymując byka, którego hrabia Konrad von Frankenberg- Ludwigsdorf sprzedaje kupcowi z Opola. To ukochane zdjęcie pani Elżbiety. Zostało zrobione 95 lat temu, na tekturce grubości palca.

Historia pisana od nowa

Zdjęcie, które na konkurs przyniosła Lidia Sikora, sprawiło, że na nowo trzeba napisać historię straży pożarnej z Wrzosek. Jeszcze miesiąc temu wszyscy myśleli, że straż powstała w 1936 roku. Tymczasem ojciec pani Lidii, Jakub Hylla, należał do niej już w 1926 roku i była to dobrze zorganizowana, umundurowana ekipa.

We wspomnieniach ojca silniej od gaszenia pożarów zapisała się jednak szkoła, a przede wszystkim nauczyciel. Do pana Machy szło się pomagać przy żniwach i zbiorze czereśni. Do rwania owoców nauczyciel wybierał sprawnych chłopców.

Oni wchodzili na drzewa, a on stał na dole i pilnował. Żeby chłopaków nie kusiło podjadać, kazał im bez przerwy gwizdać. - Co roku, gdy dojrzewały czereśnie, ojciec opowiadał nam tę historię - mówi pani Lidia. - W domu nauczyciela mały Jakub po raz pierwszy w życiu jadł owoce ze słoika. Chłopi przetworów wtedy nie robili, tylko jabłka zimowali, a pani nauczycielowa na zimę szykowała dziesiątki kompotów. Wiejskie kobiety miały inne, znacznie cięższe zajęcia. Prawie cała gospodarka była na ich głowie, nawet orały ziemię - jak na zdjęciu z 1924 roku, pokazującym babcię Lidii - Marię Wrzód - jak obrabia ziemię przy pomocy dwóch krów. - Chłopy chodziły do roboty, mój ojciec pracował w cegielni. W pole wychodzili do ciężkich prac, na żniwa i sianokosy - wspomina pani Lidia.

Najbardziej fascynujące w dąbrowskim albumie są zdjęcia pokazujące "trudy życia" - jak to określa jeden z pięciu ujętych tam tematów fotografii. One najbardziej pokazują świat i czas, który przeminął - jak np. wyrób koszyków wiklinowych u Wawrzynka we Wrzoskach w latach 30. minionego wieku.

Choć wszystkie są pozowane - oczy bohaterów zawsze są wpatrzone prosto w obiektyw - bije z nich prawda i autentyzm. W majątku w Sławicach należącym przed wojną do hrabiny von Einer przy młóceniu zboża pracowali mężczyźni i kobiety.

W 1928 roku młockarnię napędzała tam lokomobila parowa, przypominająca mały parowóz. Żniwiarze z Wrzosek z lat 30. XX wieku wyglądają jak mieszkańcy reymontowskich Lipiec. Bezcenne są zdjęcia z Chróściny z 1933 roku. Jakub Hylla pomagał wtedy znajomemu w budowie domu. Od pół wieku jest tam ośrodek zdrowia.

Siłę śląskiej familii widać na zdjęciach z najważniejszych uroczystości. Złote Gody Marii i Wilhelma Ledwigów, pradziadków Stefanii Lysy ze Sławic, obchodziło blisko 40 osób najbliższej rodziny. Na ślubnej fotografii jej rodziców zmieściło się ich pół setki.

W albumie nie brakuje też zdjęć szkolnych. Wśród podobnych do siebie fotografii z pierwszych lat nauki wyróżnia się zdjęcie z kursu dla analfabetów w Skarbiszowie. Kobiety w chustach, mężczyźni w marynarkach. Jeden z nich pisze na tablicy pod dyktando nauczycielki: "Budujemy nową lepszą Socjalistyczną Oj...". Obok data - 12 II 1950.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska