Zaksa na mistrzostwach świata. Na turnieju byli nie tylko nasi siatkarze

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Monika Borecka z reprezentacją Kanady, którą opiekowała się podczas mistrzostw.
Monika Borecka z reprezentacją Kanady, którą opiekowała się podczas mistrzostw.
Swoją markę mają nie tylko zawodnicy kędzierzyńskiego klubu, ale i menedżerowie, personel medyczny czy sportowy. Ich także nie mogło zabraknąć na mundialu.

Monika Borecka, na co dzień menedżer ds. organizacyjnych w Zaksie, została opiekunem reprezentacji Kanady. Spotkała się z nimi w Gdańsku, gdzie swoje mecze grała reprezentacja kraju z liściem klonowym w godle. - Pierwsze pytanie, jakie usłyszałam z ust zawodników, dotyczyło tego, gdzie można zjeść najlepsze pierogi - opowiada pani Monika. Tak postawiono przed nią pierwsze trudne zadanie, bo Kanadyjczycy przyjechali do Polski nie tylko grać, ale i smakować naszej kuchni. A pani asystent z Kędzierzyna-Koźla nie mogła wiedzieć, gdzie najlepsze ciasto z farszem podają akurat w Gdańsku. Wyszła jednak z tego, jak na menedżera przystało. - Powiedziałam im, że najlepsze pierogi są u mojej babci - uśmiecha się.

Wyjedli dziennikarzom z miski

Kanadyjczycy radzili sobie w turnieju całkiem nieźle, w jego pierwszej fazie zajęli w grupie drugie miejsce, ustępując pola jedynie faworyzowanym Rosjanom. Żartowali, że im dłużej będą grali na turnieju, tym większa szansa, że uda im się zjeść osławione pierogi. Smaku na nie narobił kolegom Dan Lewis, który przez dwa lata grał w Zaksie i poznał nasze specjały. Po meczu jeden z zawodników Kanady zgubił się w hali Ergo-Arena w Gdańsku. Szukając wyjścia, przypadkiem trafił do pomieszczenia dla dziennikarzy. W rogu pokoju w misce stały... pierogi, które przygotowano dla głodnych i zmęczonych pracą reporterów. - Yes, yes, yes! - krzyknął zawodnik. Zapakował kilkanaście sztuk i wyszedł. O tym, gdzie można znaleźć pyszności, poinformował od razu swoich kolegów, którzy popędzili do pokoju dziennikarzy, by uszczknąć swoją porcję. - W pewnym momencie będący jeszcze w hali kibice zobaczyli śmieszną scenę, jak zadowoleni zawodnicy Kanady wynoszą z sal pierogi i idą z nimi do szatni - opowiada menedżerka Zaksy.

Takie humorystyczne sytuacje zdarzają się w tego typu pracy, ale jak mówią osoby zaangażowane w organizację mistrzostw, to przede wszystkim ciężka harówa. - Praca na pełnych obrotach, częste podróże, pełna dyspozycyjność, mało snu - opowiada o swoich doświadczeniach z mundialu Anna Wesołowska, kolejna menedżerka ds. organizacyjno-sportowych Zaksy. Pani Ania została asystentem Aleksandra Boricica, wiceprezesa FIVB, czyli Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej. Do jej zadań należało m.in. organizowanie i umawianie spotkań działaczy siatkarskich, przesyłanie komunikatów. Obowiązków było sporo, bo i pan Boricic miał wiele pracy. Po przegranym przez Brazylię meczu z Polską podczas III fazy turnieju zawodnicy z Ameryki Południowej uznali, że zostali poszkodowani przez sędziów. Rozzłoszczeni nie pojawili się na konferencji prasowej. Konsternacja, bo w siatkówce, znanej głównie z pozytywnych emocji sportowych, takie rzeczy po prostu się nie zdarzają. Sytuację musiał ratować Boricic, który zwołał konferencję prasową i osobiście przeprosił wszystkich dziennikarzy za nieodpowiedzialne zachowania Brazylijczyków. Podkreślił też, że decyzja sędziów, wskutek której Polacy wygrali niezwykle zacięty mecz, była słuszna.

- To jest wielka impreza, którą oglądają miliony ludzi i w którą są zaangażowane miliony złotych. Wszystko musi być więc dopięte na ostatni guzik - opowiada Anna Wesołowska. - Niestety, wpadki się zdarzają. Jedną z nich było np. zbyt wczesne rozpoczęcie ceremonii otwarcia. Podobno przełożyło się to na konkretne straty finansowe.
Asystenci, opiekunowie i menedżerowie dostają od swoich szefów niekiedy bardzo trudne zadania. Nie związana akurat z Kędzierzynem opiekunka zespołu Brazylii dostała polecenie kupna... małego basenu ogrodowego. Z tym poradziła sobie całkiem sprawnie, problemy pojawiły się przy drugim zamówieniu. - Miała zorganizować 100 kilogramów lodu w kostkach - opowiada Sabina Nowosielska, prezes Zaksy, która jest dumna z faktu, że ludzie z prowadzonego przez nią klubu mogli pracować przy organizacji tak wielkiej imprezy i jednocześnie nabierać kolejnego doświadczenia. - O tym, że lód do drinków można kupić na stacji benzynowej Shell, to ja wiem. Ale gdzie dostać od razu 100 kilogramów? Miała niełatwe zadanie. Basen z lodem był potrzebny siatkarzom, którzy wkładali tam nogi po ciężkim meczu.

Jak doszło do tego, że menedżerki Zaksy zostały zaproszone do pomocy przy organizacji jednej z największych imprez sportowych, jakie kiedykolwiek odbyły się w naszym kraju? Otóż kędzierzyński klub uważany jest za jeden z najlepiej zorganizowanych w kraju. Władze Polskiego Związku Piłki Siatkowej wiedzą o tym, ponieważ po każdym meczu ligowym przyznawana jest punktacja właśnie za organizację meczu. Kędzierzyn za każdym razem dostaje maksymalną ilość punktów. - Sprawdza się, czy wszystko pasuje w dokumentach, czy są odpowiednie reklamy, jak zachowuje się publiczność, itd. - opowiada prezes Zaksy.

Sabina Nowosielska, zanim dwa lata temu przyszła do klubu, była członkiem zarządu firmy chemicznej ZAK, zajmowała się tam m.in. marketingiem. Obejmując nowe stanowisko, postanowiła wykorzystać to doświadczenie i jeszcze bardziej zbliżyć klub do kibiców. - Można powiedzieć, że byli oni nieco jak za szybą. A przecież grają dla fanów, to oni są najważniejsi - podkreśla.

Prezes pilnowała wejścia

Klub wydał m.in. karty zawodników, które cieszyły się olbrzymim zainteresowaniem kibiców. Ludzie chcieli mieć na tych kartach podpisy swoich idoli. Zawodnicy musieli się w końcu przyzwyczaić, że po meczu zamiast do szatni najpierw trzeba pójść do kibiców i podpisać się, porozmawiać, czasem nawet usłyszeć gorzkie słowo. Pani prezes osobiście stała przy wejściu do szatni i pilnowała, żeby żaden zawodnik nie pominął swojego obowiązku. Atakujący Dominik Witczak pewnego razu nawet krzyczał dla żartów: "Pani prezes, ja już wszystko podpisałem, naprawdę!".

Klub wprowadził także "klaskacze" dla kibiców, którymi zagrzewali oni do boju swoich fanów. Żeby przedmioty miały większą wartość, zaczęto wprowadzać na nich różne elementy graficzne, np. zdjęcia siatkarzy czy też całej drużyny. W pewnym momencie ludzie zaczęli kolekcjonować owe "klaskacze". Menedżerowie Zaksy wzięli się porządnie także za klubowy profil na portalu Facebook. Codziennie zaczęły się tam pojawiać ważniejsze i luźniejsze, ale równie ciekawe historie dotyczące klubu. Liczba fanów zaczęła lawinowo rosnąć. Dziś jest ich ponad 73 tysiące, a w społeczności kibicowskiej profil uważany jest za najlepiej prowadzony. To był kolejny sygnał dla siatkarskiego świata, że jeśli Kędzierzyn-Koźle coś organizuje, to robi to świetnie. Dlatego ludzi z Zaksy nie mogło zabraknąć na najważniejszej imprezie sportowej.

Kolejnym człowiekiem Zaksy na mistrzostwach był Kamil Sołoducha. W zeszłym sezonie był on statystykiem kędzierzyńskiego klubu, podczas mundialu pracował w tej samej roli dla reprezentacji Finlandii. - Dobry statystyk to w drużynie bardzo ważna osoba - podkreśla Sabina Nowosielska. - Dzięki zebranym przez niego informacjom łatwiej jest dobierać meczową taktykę, która ma poprowadzić do zwycięstwa.

Przykładowo w zespole można mieć dwóch świetnych zawodników, wspaniałe indywidualności. Ale kiedy znajdą się razem na boisku, ich wartość mocno spadnie. Statystyk potrafi to wychwycić nie tyle przed meczem, co jeszcze przed samym transferem.

Na mistrzostwach był także Paweł Brandt. Fizjoterapeuta Zaksy został członkiem sztabu medycznego reprezentacji Polski. Pochodzący ze Strzelec Opolskich Brandt już wcześniej miał przyjemność pracować z wieloma świetnymi sportowcami z kraju, był m.in. fizjoterapeutą naszej eksportowej biegaczki narciarskiej Justyny Kowalczyk.

Nie można także zapomnieć o naszych siatkarzach. O czym zapewne większość opolskich kibiców siatkówki wie, do 14-osobowej kadry Polski na mistrzostwa dostali się: środkowy Marcin Możdżonek, rozgrywający Paweł Zagumny i libero Paweł Zatorski. W szerokiej kadrze, która w maju rozpoczynała przygotowania do sezonu, byli jeszcze co prawda Michał Ruciak, Grzegorz Bociek, Dominik Witczak i Łukasz Wiśniewski, ale im nie udało się wystąpić na turnieju. Uroczyste przywitanie naszych mistrzów będzie miało miejsce we wtorek o godzinie 9.00 przed halą Azoty. Działacze zapraszają wszystkich kibiców, będzie można porozmawiać z mistrzami i zobaczyć złote medale.

Bo u nas wszystko jest najlepsze

Kędzierzyn to miasto, w którym siatkówka jest od lat najpopularniejszym sportem, a występy reprezentacji na dużych imprezach mieszkańcy lubią śledzić wspólnie. Do tej pory na mecze naszej kadry kibice spotykali się głównie w tutejszych pubach. Podczas ostatnich mistrzostw zorganizowano wielką strefę kibica. Powstała w miejscu, w którym zawsze mocniej bije serce każdego siatkarskiego fana - w starej hali Mostostalu (poprzednia nazwa Zaksy) przy al.Jana Pawła II. Jej wyjątkowość w skali kraju podkreślają nie tylko dawne wspaniałe mecze kędzierzyńskiej drużyny, ale także niesamowita akustyka, która przekłada się na nieosiągalną nigdzie indziej atmosferę podczas meczów. Ponad 10 lat temu zauważył to już magazyn popularnonaukowy "Focus". Opisał on wydarzenia z meczu Mostostalu z wielką przed laty drużyną Paris Voley. Reporterzy gazety ustalili, że podczas wspomnianego spotkania poziom wywołanego przez kibiców hałasu wyniósł 140 decybeli. To mniej więcej tyle, ile emitują startujące odrzutowce.

- Przed pierwszym gwizdkiem cała publiczność zachowywała się jak w teatrze. Cisza jak makiem zasiał - wspomina ten mecz Paweł Zdon, kibic Zaksy z wieloletnim stażem. - W momencie pierwszego gwizdka hala się obudziła. Kibice zrobili taki hałas, że gracze z Paryża nie byli w stanie się porozumiewać, a co dopiero grać w siatkówkę. Efekt? Szybkie 3-0 dla nikomu nie znanej drużyny z Polski z solidną, znaną na europejskim rynku drużyną i jednocześnie mistrzem Francji.
Wielu fanów pamiętających wspaniałą akustykę starej hali (9 lat temu klub przeniósł się do nowej na osiedlu Azoty) miało nadzieję przeżyć podobne emocje przy okazji mundialu. Nie zawiedli się. Podczas najważniejszych meczów na widowni zasiadał komplet widzów. I choć siatkarze nie mogli usłyszeć kędzierzyńskich kibiców, to ci zdzierali gardła przed telebimem równie mocno, jakby byli na hali, gdzie faktycznie rozgrywany jest mecz. Doping był słyszany nawet kilka kilometrów dalej.

- Przypomnieliśmy sobie stare, wspaniałe lata. Ten mundial znów potwierdził, że siatkówka jest wspaniałym sportem, a Kędzierzyn-Koźle stanowi szczególne miejsce na siatkarskiej mapie kraju - podkreśla Józef Solisz, jeden z kibiców. - Tu są nie tylko najlepsi zawodnicy, działacze, ale również kibice.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska