Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Deja Vu w Czerwieńsku. Odtworzyli wypadek sprzed roku (wideo)

(msz)
Taki samochód być może zerwał kabel w trakcie tego wypadku
Taki samochód być może zerwał kabel w trakcie tego wypadku Mariusz Kapała
Z polecenia prokuratury w Czerwieńsku odbyła się wizja lokalna. Odtworzono wydarzenia sprzed roku, gdy ciężka skrzynka raniła w głowę Wiktorię, uczennicę gimnazjum.

Najpierw zmierzono pojazd na terenie jednostki. Model pojazdu ten sam, co w zeszłorocznym wypadku. Ale numer już inny. - Czy ciśnienie w kołach to samo, czy wysokość wozu ta sama? - pyta rodzina Wiktorii, uczennicy, której na głowę rok temu spadła skrzynka.

Z nagrań monitoringu wynika, że wojskowy samochód zahaczył o kabel, przez co odpadła skrzynka, przymocowana do kamienicy. Omal nie zabiła Wiktorii, raniąc dziewczynkę w głowę. W poniedziałek, w trakcie odtwarzania wydarzeń sprzed roku, pojazd o kabel nie zahaczył. Pojawiły się pytania, czy kabel na pewno był na tej samej wysokości, co w roku ubiegłym, przed zerwaniem.

- Nigdy nie będzie idealnie tak samo, jak przed rokiem - zauważył prokurator obecny na miejscu. Podkreślił jednak, że wszelkie możliwe czynniki przy końcowej opinii zostaną wzięte pod uwagę. Również ten, że dwa tygodnie temu w miejscu zeszłorocznego wypadku zdjęto kostkę z drogi i podsypano ją piaskiem. Mieszkańcy zauważają, że zmieniło się przez to ukształtowanie nawierzchni.

Zobacz film z wizji lokalnej

Zobacz zapis z monitoringu

Okoliczności zeszłorocznego wypadku

Feralna, wrześniowa sobota. Wiktoria idzie z koleżanką chodnikiem do sklepu po słonecznik. Obok jedzie kolumna wojskowych samochodów. Jeden z wielkich wozów zahacza o kable nad ulicą. Te zrywają skrzynkę zamocowaną na kamienicy. Skrzynka spada Wiktorii na głowę.

Zdarzenie wychwyca monitoring. Kolumna z karetką i żołnierzami, szkolonymi z pierwszej pomocy, zatrzymuje się. Nikt nie zauważa zakrwawionej Wiktorii. Dziewczynki po pomoc biegną do sklepu.

W styczniu br. "Gazeta Lubuska" jako pierwsza opisała wypadek, do jakiego doszło w centrum Czerwieńska, przy ulicy Kolejowej. Sprawa zbulwersowała opinię publiczną w całym kraju. Wojsko umyło ręce. Winę zrzucili na tego, kto zawieszał kable. Do winy nie przyznał się zarząd dróg wojewódzkich, twierdząc, że nikt nie zgłaszał im tej przeszkody nad drogą. Mieszkańcy Czerwieńska, tuż po wypadku, zwrócili uwagę, że to nie był pierwszy raz, gdy ktoś zahaczył o te kable. Aż w końcu puściły. Wiktoria szła chodnikiem akurat w tej chwili. Miała pecha.

Prokurator po trzech miesiącach umorzył śledztwo. Gdyby Justyna Jończyk, matka Wiktorii, nie odwołała się od tej decyzji, sprawę zamieciono by pod dywan.

Wypadek siedzi w głowie

- Na litość boską. Gdzie my żyjemy? - pyta Justyna Jończyk przez łzy.

- W sobotę minął rok od wypadku córki i Wiktoria powiedziała mi, że z domu nie wyjdzie. Nie zabrałam jej na wizję lokalną. Ona cały czas chodzi do psychologa. Jak przechodzi ulicą Kolejową, wlepia się w kamienicę ze strachu. Psycholog powiedział, że Wiktorii ta trauma zostanie do końca życia.

OCEŃ SZEFÓW LUBUSKICH SAMORZĄDÓW W PLEBISCYCIE OCENIAMY WŁADZĘ 2014

Motoryzacja do pełna! Ogłoszenia z Twojego regionu, testy, porady, informacje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska