O tym, że z pozoru błaha sprawa może stać się powodem sporych kłopotów przekonał się niedawno warszawski bank, któremu klient wytoczył proces. Starszemu panu nie pozwolono skorzystać z toalety tłumacząc, że ogólnodostępnego przybytku w banku nie ma, a do tego dla pracowników pójść nie może.
Gdy ostatecznie wpuszczono go do ubikacji, okazało się, że nie ma tam światła, więc klient może z niej korzystać po omacku albo przy otwartych drzwiach.
Finał tej historii był taki, że emeryt zanieczyścił się i postanowił o swoją godność walczyć przed sądem.
A Sąd Najwyższy w precedensowym wyroku stwierdził, że bank toaletę powinien udostępnić i basta!
Postanowiliśmy sprawdzić czy nasze banki wzięły sobie do serca to rozstrzygnięcie. Aby nie wzbudzać podejrzeń nasza reporterka wcieliła się w klientkę, która znalazła się w pilnej potrzebie.
Na pierwszy ogień poszedł Raiffeisen Polbank, który ma siedzibę w opolskim rynku. - Niestety, u nas nie ma takiej możliwości - poinformowała mnie miła pracownica sugerując, żebym raczej udała się do ratusza, który ma siedzibę naprzeciwko. - Tam będzie najszybciej - dodała z przepraszającym uśmiechem.
Nie dałam się zbyć i dociekam, czy to znaczy, że w banku nie ma toalety, a pracownicy za potrzebą chodzą w krzaki.
- Są, ale nie dla klientów - słyszę. Ostatecznie miła pani skapitulowała, a dla mnie pojawiła się iskierka nadziei, że w końcu zostanę wpuszczona do tego pilnie strzeżonego przybytku. - Proszę poczekać. Zapytam dyrektora, czy wyda na to zgodę - rzuca na odchodne.
Spędziłam tak dłuższą chwilę drepcząc w miejscu, ale pani wróciła z dobrą informacją: jeśli się wylegitymuję i pozwolę spisać swoje dane, będą mogła skorzystać z toalety.
- To drogą porcelanę musicie tam mieć. Boicie się, że wyniosę? - pytam na odchodne.
- Toaleta znajduje się na terenie, gdzie wstęp mają tylko pracownicy. Dlatego wpuścimy tam panią, ale wcześniej musimy panią zidentyfikować - wyjaśnia Andrzej Żuber, doradca ds. obsługi kasowej.
Podobny scenariusz powtarza się w sąsiednim banku BPH z tą różnicą, że tu od razu obsługa prosi o dowód i drzwi toalety - tej dla pracowników - już stoją przede mną otworem.
- W pobliżu jest skarbiec, dlatego każda osoba, która wchodzi na ten teren jest rejestrowana - wyjaśnia Dorota Harasimiuk-Tomczuk, doradca klienta.
Pod górę jest za to w Eurobanku przy ul. Krakowskiej. - Nie mamy toalety dla klientów, a tej dla pracowników pani nie użyczę - słyszę mało grzeczną odpowiedź, więc pytam dlaczego? - Nie muszę się pani tłumaczyć - rzuca w odpowiedzi pracownica, jak się zaraz okaże - menadżerka oddziału.
Zmienia zdanie gdy zdradzam, że jestem dziennikarzem. - Nie jesteśmy szaletem miejskim. Gdyby załatwiała pani u nas sprawy i trwałoby to dłużej, to wtedy byłaby inna sprawa - kwituje, ale zastrzega, żeby nie podawać jej nazwiska.
Podobnie jest po sąsiedzku - w Getin Banku. Nie pomaga nawet rozmowa z menadżerką. - Mogę wpuścić do toalety, ale tylko w nagłym wypadku - mówi Aleksandra Żelazo. - Ale skąd pewność, że ja właśnie nie jestem takim nagłym wypadkiem? - dociekam. - Nagły wypadek to np. dzieci - dostaję błyskawiczną ripostę.
Naszej rozmowie przysłuchuje się starszy mężczyzna. - Kosztownościami to oni potrafią się w tych bankach poobkładać, ale na zrobienie ubikacji dla klientów, to już nie starcza - kwituje.
I trudno się z nim nie zgodzić. Z sześciu banków, które odwiedziłam tylko w jednym - w BGŻ - bez dodatkowych procedur wpuszczono mnie do toalety.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?