Sądowa mediator z Opola wywołała skandal

Mirela Mazurkiewicz
Mirela Mazurkiewicz
Małgorzata J. twierdziła, że sądy w Opolu są skorumpowane, a do tego obgadywała jedną ze stron, które miała godzić.
Małgorzata J. twierdziła, że sądy w Opolu są skorumpowane, a do tego obgadywała jedną ze stron, które miała godzić. Archiwum
Nie wiedziała, że jest nagrywana, i mówiła, że opolski sąd jest skorumpowany.

Mediatorka, zamiast godzić zwaśnionych rodziców, plotkowała, rzucała przekleństwami i zwierzała się ze swoich problemów rodzinnych.

- Korzystałam już kiedyś z pomocy mediatora, ale ten człowiek zachowywał się zupełnie inaczej, nie był nachalny... - wspomina pani Aneta z Opola. - Odniosłam wrażenie, że ta kobieta próbuje mną sterować. Wygadywała przy tym niestworzone rzeczy!

Pani Aneta (nazwisko do wiadomości redakcji) ma z poprzedniego związku córeczkę, która mieszka z nią i obecnym mężem. Biologiczny ojciec dziecka nie był zadowolony z tego, jak układają się jego relacje z córeczką, więc sprawa trafiła do sądu, przed którym rodzice do dziś dochodzą swoich racji.

Mężczyzna zwrócił się też do Małgorzaty J., która figuruje na liście opolskich mediatorów sądowych, aby poprowadziła mediację w sprawie ustalenia jego kontaktów z córką.
- Za pośrednictwem byłego partnera dostałam pismo od pani J.(widnieje na nim jej pieczątka jako mediatora sądowego Sądu Okręgowego w Opolu - przyp. red.), w którym prosi mnie o rozmowę - wspomina opolanka. - Najpierw odmówiłam, bo nie wzbudzała zaufania. Ostatecznie dla dobra sprawy zgodziłam się z nią spotkać, ale w towarzystwie mojego obecnego męża.

Spotkali się we trójkę w McDonaldzie w Opolu. - To było dziwne spotkanie. Na wejściu pani J. zapytała, czy nie przestraszyła nas wyglądem, od razu zaczęła mówić do nas po imieniu, powiedziała, że zrobi z mojej żony mediatora. Wyglądało to tak, jakby chciała zdobyć nasze zaufanie - wspomina pan Piotr. - Zachowywała się jak koleżanka, a nie jak mediator - wtóruje mu pani Aneta. Później było jeszcze gorzej.
Pani Aneta i jej mąż nie mieli zaufania do mediatorki, dlatego postanowili spotkanie z nią nagrywać. - Dziś cieszę się, że tak wyszło, bo nikt by nam nie uwierzył, że ona opowiadała takie rzeczy - mówi kobieta.

Małgorzata J. rozluźniła się do tego stopnia, że przestała zwracać uwagę na konwenanse. Rzucała od czasu do czasu słowami na "k", twierdziła, że sądy w Opolu są skorumpowane, a do tego obgadywała jedną ze stron, które miała godzić.

- O narzeczonej mojego byłego partnera mówiła, że jest anorektyczką i ma skoliozę, o nim samym, że bełkocze i że trzeba mu ograniczyć prawa do dziecka. Skoro tak się zachowywała przy nas, to mogę tylko się domyślać, że w rozmowie z nimi nadawała dla odmiany na nas - mówi pani Aneta.

Osłupiała, kiedy po kilku minutach znajomości mediatorka zaproponowała, że załatwi jej pracę w dziekanacie jednej z uczelni, zwłaszcza że pracy nie szukała.

- Chwilę później zaoferowała, że zrobi ze mnie mediatora, bo za jedną mediację można dostać tysiąc złotych. Z zawodu jestem fryzjerem-stylistą, z prawem nie miałam do czynienia, więc tylko coraz szerzej otwierałam oczy ze zdumienia - wspomina opolanka.

Małżonkowie z rozmowy wyszli z mieszanymi uczuciami. Nie poszli do sądu na skargę, bojąc się, że zaszkodzi to sprawie.

- O tym, że mamy nagranie, powiedziałam kuratorowi i pracownicom MOPR - opowiada pani Aneta. - Tuż po tym dostałam telefon od pani J. Ni stąd ni zowąd powiedziała, że ona ma większe uprawnienia od kuratora i może wnieść o pozbawienie mnie władzy rodzicielskiej. Zaniemówiłam, bo odebrałam to jako groźbę.

Ostatecznie kilka dni temu małżonkowie złożyli w sądzie skargę, dołączając do niej płytę z nagraniem.

- Taka skarga faktycznie do nas wpłynęła. Wszczęliśmy już postępowanie o skreślenie pani mediator z listy mediatorów sądowych - mówi Anna Korwin-Piotrowska, wiceprezes Sądu Okręgowego w Opolu. - Pani mediator ma prawo zapoznać się z materiałami, wypowiedzieć się w tej sprawie i dopiero wtedy podejmiemy ostateczną decyzję.

Sąd - zanim zdecydował o wszczęciu postępowania - ocenił materiał, który dostał. Skontaktowaliśmy się z panią mediator z prośbą o komentarz. Małgorzata J. była zaskoczona naszym telefonem, zarzekała się, że nie przypomina sobie rozmowy, o którą pytamy i że została ona zmanipulowana (ostatecznie przypomniała sobie tylko jeden fragment, w którym nieelegancko odezwał się pan Piotr). Pytała, czy może jakoś zatrzymać publikację.

Gdy usłyszała, że nie, stwierdziła, że nie możemy w tekście podać jej nazwiska, ponieważ obawia się o swoje zdrowie i życie (nie sprecyzowała dlaczego). W oświadczeniu, które do nas przysłała czytamy: "Nigdy nie odbyłam spotkania mediacyjnego z wymienionymi w rozmowie dzisiejszej przez Panią stronami (...) Uważam, że jeśli strona chce się spotkać, aby porozmawiać bez zobowiązań, to nie jest to karalne. Dziwne było nagrywanie rozmowy nie wiadomo w jakim celu".

Mediatorka przekonuje też, że na spotkanie poszła jako... neurologopeda, ponieważ poprosił ją o to były partner pani Anety. Przeczą temu dokumenty, m.in. sprawozdanie z przebiegu mediacji, które kilka dni po spotkaniu przesłała do sądu. - Takie sprawozdanie faktycznie wpłynęło, choć sąd nie wydał postanowienia o skierowaniu stron na mediację - wyjaśnia Anna Korwin-Piotrowska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska