Starosta kluczborski: - Tak, jestem ryzykantem

Mirosław Dragon
Mirosław Dragon
Piotr Pośpiech
Piotr Pośpiech Mirosław Dragon
- Jestem trochę ryzykantem, ale to po to, żeby powiat mógł inwestować i nie popadł w stagnację. Ryzykuję dla rozwoju - twierdzi starosta kluczborski Piotr Pośpiech.

- Internauci w sondzie na nto.pl dają panu duże szanse na wygranie wyborów na burmistrza Kluczborka. To prawda, że rozważa pan start?
- Nie i nigdy nie rozważałem. To były tylko plotki. Deklaruję za to, że chcę rozpocząć trzecią swoją kadencję na stanowisku starosty kluczborskiego.

- Może pan przecież startować i na burmistrza, i do rady powiatu.
- Uważam, że uczciwość wymaga jasnej deklaracji przed wyborami, jakie ma się plany. Nie uznaję pompowania listy swoim nazwiskiem. Nie będę stał w rozkroku jak burmistrzowie Kluczborka i Wołczyna, którzy startują i na burmistrza, i do rady powiatu.

- Jarosław Kielar i Jan Leszek Wiącek wystartują z list Ziemi Kluczborskiej, która chce odebrać PSL-owi władzę w powiecie. Ma na to szansę?
- Prognozowanie teraz to wróżenie z fusów. Więcej będziemy wiedzieć dopiero 17 listopada rano, czyli po wyborach. Wtedy będziemy znali układ sił w radzie powiatu. Zamiary Ziemi Kluczborskiej są jasne: chcą jak najmocniej wpływać na powiat.

To kto będzie kandydatem PSL-u na burmistrza Kluczborka?
- Tomasz Białaszczyk, dyrektor opolskiego oddziału Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa. Był naszym kandydatem także w poprzednich wyborach w 2010 roku.

- Czy dopuszcza pan, że w nowym zarządzie powiatu znowu może zasiadać osoba bez mandatu radnego, jak jest to w przypadku Artura Nowaka z PO?
- Jest taka możliwość, ponieważ jest to legalne.

- Legalne owszem, ale czy etyczne? Po to są wybory, żeby mieszkańcy wskazali osoby do rządzenia. Ludzi oburza rozrastanie się administracji.
- Wiem, że wybór Artura Nowaka do zarządu powiatu wzbudził emocje, ale od razu było wiadomo, że będzie jednocześnie naczelnikiem Wydziału Ochrony Środowiska. Nie wzrosła zatem liczba urzędników. Wolę mieć 3-osobowy zarząd powiatu, ale złożony z ludzi, którzy pracują w powiecie w pełnym wymiarze czasu i biorą za to pełną odpowiedzialność. To starosta dobiera sobie ludzi do pracy i nie można odbierać tego prawa.

- Pańscy przeciwnicy wytykają, że powiat kluczborski jest bardzo zadłużony, co grozi zarządem komisarycznym.
- A ja kończę tę kadencję z dużą ulgą, ponieważ zlikwidowaliśmy olbrzymie zadłużenie po przekształceniu szpitala. To było prawie 13 mln zł, które spłaciliśmy pieniędzmi zdobytymi w całości z budżetu państwa, a nie powiatu. Na koniec ubiegłego roku mieliśmy już tylko 42-procentowe zadłużenie. I to wszystko bez zatrzymania tempa inwestycji. Nikt w tej części województwa nie inwestował więcej, wyprzedziliśmy nawet gminę Kluczbork. Zresztą, warto także porównać wielkości zadłużenia gminy i powiatu.

- Ale nie wlicza pan do zadłużenia zobowiązań wobec Siemensa, któremu powiat spłaca w ratach modernizację szkół. Nie wlicza pan też leasingu zwrotnego starej chirurgii i Powiatowego Ośrodka Rehabilitacji.
- Nie wliczam, ponieważ te zobowiązania nie zaliczają się do zadłużenia.

- Nawet jeśli nie trzeba ich wykazywać w statystykach, to trzeba je spłacać.
- Ale dzięki leasingowi zwrotnemu i dzięki umowie z Siemensem mamy możliwości inwestowania. Bez tego bylibyśmy na szarym końcu w rankingach, nie moglibyśmy się rozwijać. Poza tym, wcale nie zadłużenie jest największym problemem powiatu.

- A co?
- Nowa ustawa o finansach publicznych, która mocno ogranicza zadłużanie się samorządów. To jest bardzo niepokojące wobec nowej perspektywy unijnej na lata 2014-20. Żeby skorzystać z dotacji unijnych, gminy i powiaty muszą się wziąć kredyty, żeby mieć na wkład własny do planowanych inwestycji. Tylko w ciągu trzech lat 2009-11 wszystkie samorządy w Polsce zrealizowały inwestycje o łącznej wartości 28 miliardów złotych. Czy my będziemy mogli to powtórzyć, skoro prawo narzuca nam takie ograniczenia? Różowo nie jest!
- W jakiej sytuacji jest szpital powiatowy? Zakończyła się wojna z opozycją o jego przekształcenie? Szpital wyszedł z długów.
- Szpital powiatowy w Kluczborku wyszedł z długów tak naprawdę już 10 lat temu. Od 10 lat nowa spółka osiąga dobre wyniki. W 2012 roku powiat spłacił jedynie stare zobowiązania. W tej chwili Powiatowe Centrum Zdrowia nie ma żadnych długów oprócz kredytu na zakup budynku laryngologii i pediatrii. Spółka spłaca ten kredyt bez problemów.

- Na kupno budynku od powiatu szpital miał pieniądze, ale na podwyżki na pielęgniarek nie ma?
- Będą podwyżki. Nauczyliśmy się, żeby nie dawać nagród, o których pielęgniarki zapominają, tylko podwyżki. Koszty są takie same, a jednak efekt będzie inny.

- Nie martwi pana, że powiatowa spółka musi prowadzić te najmniej dochodowe oddziały, jak internę czy chirurgię, a obok powstają prywatne szpitale?
- Wręcz przeciwnie, ja się bardzo cieszę.

- Ale przecież to prywatne spółki, a nie szpital modernizowany za publiczne pieniądze, zarabiają na najbardziej dochodowych procedurach NFZ: kardiologii, neurochirurgii itd.
- Ale te prywatne spółki zainwestowały w Kluczborku 7 milionów złotych, powiatu nie byłoby na to stać. Dzięki temu mamy na w Kluczborku kardiochirurgię, neurochirurgię, stację dializ, tomograf komputerowy. To są prywatne inwestycje w budynkach naszego szpitala. Nawet gdybyśmy zdobyli pieniądze na te inwestycje, to skąd wzięlibyśmy kadrę? Można mieć szpital ze złotymi klamkami, ale nie może działać bez lekarzy specjalistów.

- Rozumiem, że taka jest rzeczywistość w służbie zdrowia, ale powiat nie ma się chyba z czego cieszyć, jeśli zostaje z samymi słabo opłacanymi przez NFZ oddziałami?
- Profesor Marian Zembala powiedział w Kluczborku ważną rzecz: "Może nie zarobimy więcej, ale pacjenci będą bezpieczniejsi". Kiedyś z zawałem trzeba było jeździć do ośrodków specjalistycznych. Dzisiaj zawały leczymy na miejscu. Kilka lat temu śmiano mi się w twarz, że starosta zadłużonego powiatu opowiada bajki o kardiologii w Kluczborku. Dzisiaj w naszym powiecie wszczepiane są rozruszniki, kardiowertery, wykonuje się wielką ilość angioplastyk. Przewodniczący rady powiatu Władysław Zawadzki miał wszczepiany rozrusznik właśnie w Kluczborku. Oprócz kontraktu szpitala powiatowego co roku do Kluczborka trafia dodatkowe 10 mln zł. Te pieniądze są wykorzystywane tutaj, a pacjenci z tego korzystają.

- Samorządowcy w nieoficjalnych rozmowach nazywają pana ryzykantem.
- Częściowo mogę zgodzić się z tym określeniem. Zaryzykowałem nowe rozwiązania, żeby móc utrzymać poziom inwestycji. Asekuranctwo i zachowawcza polityka mogła tylko doprowadzić do stagnacji. Wiem, że są takie powiaty, które nie mają zadłużenia. Ale kto cofnie im czas, który był na inwestowanie, na zdobywanie dotacji unijnych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska