Aptekarz musi nam wskazać tańszy lek. Inaczej zapłaci karę

Redakcja
Za amlozek, lek na nadciśnienie, po refundacji pacjent musi zapłacić 9,39 zł. A może wybrać jeden z odpowiedników: aldan (2,03 zł), adipine (2,70 zł) lub amlomyl (1,92) - mówi farmaceutka Małgorzata Paryna.
Za amlozek, lek na nadciśnienie, po refundacji pacjent musi zapłacić 9,39 zł. A może wybrać jeden z odpowiedników: aldan (2,03 zł), adipine (2,70 zł) lub amlomyl (1,92) - mówi farmaceutka Małgorzata Paryna. Paweł Stauffer
Jeśli farmaceuta nie wskaże pacjentowi tańszego zamiennika, zapłaci karę. Aptekarzy dziwi, dlaczego ministerstwo wpadło na pomysł karania ich akurat teraz, skoro mają obowiązek informowania o tańszych lekach od trzech lat.

W Europie żaden pacjent nie dopłaca tyle do farmaceutyków, co Polacy, w rezultacie u nas coraz więcej chorych nie stać na realizację recept. Ministerstwo Zdrowia postanowiło temu zaradzić.

Najpierw uruchomiło bezpłatną infolinię o tańszych zamiennikach leków. Teraz chce wprowadzić nowy przepis do poprawianej właśnie ustawy refundacyjnej, który ma zmusić aptekarzy do podawania klientom cen zamienników medykamentów przepisanych na receptach. Jeżeli tego nie zrobią, grozi im kara w wysokości 200 zł. Przepis ma wejść w życie jeszcze w tym roku.

- Czy to znaczy, że nawet jak pacjent z góry oznajmi, że nie życzy sobie żadnych zamienników, mam mu je wskazać na siłę? - pyta Marek Matysik, farmaceuta z apteki Multi-Lek w Opolu. - To jest chore. To wymysł urzędników, którzy za wszelką cenę chcą się wykazać. Wiele osób przychodzi z plikiem recept. I co, jak każda z nich będzie chciała się dowiedzieć, dlaczego zamiennik jest tańszy, czy działa tak samo jak oryginał. W efekcie skończą się kolejki u lekarzy, bo pacjent dostanie receptę na 12 miesięcy, a zaczną w aptekach.

Jeśli farmaceuta nie wskaże pacjentowi tańszego zamiennika, zapłaci karę

Aptekarzy dziwi, dlaczego ministerstwo wpadło na pomysł karania ich akurat teraz, skoro mają obowiązek informowania o tańszych lekach od trzech lat, czyli od wprowadzenia ustawy refundacyjnej.

- Mam schorowaną mamę w starszym wieku i często wykupuję dla niej leki - mówi Jadwiga Adamska z Opola. - Skorzystałabym z zamienników, żeby zaoszczędzić, ale w aptece rzadko je sami proponują. Robią to dopiero wtedy, gdy spytają o nie klienci. Może teraz to się zmieni.

Tańsze zamienniki to inaczej leki odtwórcze, generyczne. Ich produkcja zaczyna się wtedy, gdy licencja na farmaceutyki oryginalne wygasa. Jedne i drugie zawierają tę samą substancję chemiczną. Powinny działać tak samo, ale mogą się różnić dodatkowymi składnikami, tzw. wypełniaczami.

- Nasz personel ma akurat wpisane do obowiązków, by informować pacjentów o tańszych zamiennikach - twierdzi Maciej Zaklika z sieci aptek "Na dobre i na złe". - Wszędzie są wywieszki. Ja zawsze tłumaczę klientowi, gdy ma wątpliwości, że zamiennik to ten sam lek, tylko w korzystniejszej cenie. Przeważnie jeden medykament ma 4-5 zamienników, różnica w cenie wynosi między nimi 20-30 groszy. Proponujemy najczęściej zamiennik najbardziej popularny.

Maciej Zaklika uważa, że do tej pory wszystko działało bez zastrzeżeń.
- Dlatego straszenie nas karami przez Ministerstwo Zdrowia to nie jest dobry pomysł - dodaje opolski farmaceuta. - Na Węgrzech obowiązuje ustawa, która nie karze, tylko promuje apteki sprzedające najwięcej zamienników. Dostają za nie wyższe marże. Może weźmy z nich przykład?

Przeczytaj też: Aptekarz musi nam zaoferować tańszy lek
Różnie do sprawy podchodzą lekarze. Nieraz, jak opowiadają aptekarze, pacjenci nie chcą tańszych odpowiedników, bo skoro taki specyfik przepisał pan doktor, to trzeba go wykupić i zażywać. Czasem medycy sami dzwonią do aptekarzy i mają do nich pretensje, że ingerują w proces leczenia.

- To bzdura, że wszystkie leki generyczne działają tak samo jak oryginalne - uważa dr Tomasz Poetsche, ordynator Oddziału Chorób Wewnętrznych Brzeskiego Centrum Medycznego. - Co nie znaczy, że są one dużo gorsze. Nieraz jednak zamiennik niweczy terapię, bo pacjent gorzej go przyswaja lub źle na niego reaguje. Bywa, że chory z nadciśnieniem leży u nas kilka dni, dobieramy mu właściwy lek, potem on kupuje w aptece inny, tańszy, i ciśnienie tak mu się rozregulowuje, że wszystko idzie na marne.

Dr Jerzy Jakubiszyn, prezes Okręgowej Izby Lekarskiej w Opolu, widzi proste rozwiązanie: - Jeśli pacjent cierpiący na chorobę przewlekłą jest przyzwyczajony do jednego leku, dobrze na niego reaguje, to lekarz ma prawo napisać na recepcie: "Nie zamieniać".

W pozostałych przypadkach może doradzić śmiało farmaceuta.
A co szef izby lekarskiej sądzi o karaniu aptekarzy? - Minister ma dziwne pomysły - komentuje krótko.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska