Stanisława i Józef Zarembowie z Brzegu są małżeństwem od 72 lat

Jarosław Staśkiewicz
Jarosław Staśkiewicz
Małżonkowie lubią wracać do dawnych czasów i opowiadać rodzinne historie. Ale żyją również codziennymi sprawami swoich dzieci, martwiąc się każdym niepowodzeniem i ciesząc z sukcesów.
Małżonkowie lubią wracać do dawnych czasów i opowiadać rodzinne historie. Ale żyją również codziennymi sprawami swoich dzieci, martwiąc się każdym niepowodzeniem i ciesząc z sukcesów. Jarosław Staśkiewicz
Trzymają się razem i są bardzo zżyci, nie wyobrażają sobie świata bez siebie - mówią ich najbliżsi.

Stara znajomość

Poznali się, gdy on miał 20, ona 21 lat. Czasy były trudne: niemiecka okupacja, bieda, ciągłe zagrożenie wywózką na roboty i napadami banderowców. Pan Józef mieszkał w Stanisławowie i pracował sześć dni w tygodniu, pani Stanisława była z odległej o ponad 30 kilometrów Sobótki Bołszowieckiej. Mogli się spotykać tylko w niedziele i po ósmej takiej randce wzięli ślub. Wesele było bardzo skromne, bo obowiązywała żałoba (niemiecka armia doznawała właśnie klęski pod Stalingradem).
>Po wojnie podzielili los milionów kresowiaków i w czerwcu wiosną 1945 roku, po dwóch tygodniach koczowania na dworcu, wyjechali pociągiem na Ziemie Zachodnie. Mieli jechać w Poznańskie, ale transport przyjechał do Mąkoszyc, skąd w styczniu 1946 roku przenieśli się do Brzegu. Tutaj wychowali sześcioro dzieci i doczekali się 11 wnuków oraz 13 prawnuków.

Jubilaci obchodzili w sobotę niezwykłą rocznicę ślubu.

Atmosfera w niewielkim pokoju gdzie przyjmują gości jest prawdziwie rodzinna. Pani domu energicznie się krząta: a to podaje herbatę, a to biegnie zaparzyć w ekspresie kawę, za chwilę stawia na stół pyszne ciasto.

Pan Józef przeciwnie - nie rusza się za dużo, za to co chwilę przypomina gościom historie z długiego wspólnego życia.

I nagle, kiedy małżonka przysiada na chwilę na krześle, zaczyna pięknie recytować:
- Jest jedna, jedyna, którą kocham najwięcej, dla niej wszystko poświęcę, wszystkie noce i dni!

- O całym świecie zapominam, gdy na mnie spojrzy ta dziewczyna - wchodzi mu w słowa pani Stanisława, a mąż kończy: - Taka miluśka i jedyna, a tą jedyną jesteś Ty!

To słowa jednej z przedwojennych piosenek, którą wykonywał Mieczysław Fogg, a którą pan Józef chętnie śpiewał, kiedy przez kilkadziesiąt lat grał w weselnej orkiestrze.

Choć ich pierwsze spotkanie zaaranżowała ciocia pana Józefa, to była to miłość od pierwszego spojrzenia: - Zobaczyłem ją: ładna blondyneczka była, warkocze miała długie, podobała mi się - wspomina jubilat.

Krótka znajomość przed ślubem nie przeszkodziła im w wytrwaniu wspólnie ponad 7 dekad. I to w dobrym zdrowiu, bo dzisiaj wciąż prowadzą aktywny tryb życia.

Pani Stanisława wciąż rządzi w domu. - To prawdziwa ekonomistka, nigdy w życiu nie zaciągała długów, gospodarowała tym, co miała i do dziś jest świetną gospodynią - mówi córka Jadwiga.

Dziadkowie z talentami

Pani Stanisława niechętnie kogokolwiek wpuszcza do kuchni.
- Ale to właśnie po babci wszystkie córki nauczyły się gotować, a potem ten dar przejęły wszystkie wnuczki - podkreśla wnuczka Iwona Wojtycza.

- Mama uwielbia też rozmawiać przez telefon. Zresztą z wzajemnością. Jak zadzwoni kuzyn z Sopotu albo brat z Holandii - pół dnia potrafią rozmawiać - opowiada najstarsza córka - Eleonora Wojtycza.

- Z kolei dziadek fantastycznie opowiadał bajki. Nie wiem, skąd miał taki talent, ale dzieci uwielbiały go słuchać - opowiadają obie panie.
Pan Józef, który całe życie utrzymywał rodzinę pracując jako stolarz i dorabiając w orkiestrze, do dziś mocną ręką trzyma się... swojego roweru. - Nie muszę nosić laski, łapię się za kierownicę - śmieje się.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska