Stara znajomość
Poznali się, gdy on miał 20, ona 21 lat. Czasy były trudne: niemiecka okupacja, bieda, ciągłe zagrożenie wywózką na roboty i napadami banderowców. Pan Józef mieszkał w Stanisławowie i pracował sześć dni w tygodniu, pani Stanisława była z odległej o ponad 30 kilometrów Sobótki Bołszowieckiej. Mogli się spotykać tylko w niedziele i po ósmej takiej randce wzięli ślub. Wesele było bardzo skromne, bo obowiązywała żałoba (niemiecka armia doznawała właśnie klęski pod Stalingradem).
>Po wojnie podzielili los milionów kresowiaków i w czerwcu wiosną 1945 roku, po dwóch tygodniach koczowania na dworcu, wyjechali pociągiem na Ziemie Zachodnie. Mieli jechać w Poznańskie, ale transport przyjechał do Mąkoszyc, skąd w styczniu 1946 roku przenieśli się do Brzegu. Tutaj wychowali sześcioro dzieci i doczekali się 11 wnuków oraz 13 prawnuków.
Jubilaci obchodzili w sobotę niezwykłą rocznicę ślubu.
Atmosfera w niewielkim pokoju gdzie przyjmują gości jest prawdziwie rodzinna. Pani domu energicznie się krząta: a to podaje herbatę, a to biegnie zaparzyć w ekspresie kawę, za chwilę stawia na stół pyszne ciasto.
Pan Józef przeciwnie - nie rusza się za dużo, za to co chwilę przypomina gościom historie z długiego wspólnego życia.
I nagle, kiedy małżonka przysiada na chwilę na krześle, zaczyna pięknie recytować:
- Jest jedna, jedyna, którą kocham najwięcej, dla niej wszystko poświęcę, wszystkie noce i dni!
- O całym świecie zapominam, gdy na mnie spojrzy ta dziewczyna - wchodzi mu w słowa pani Stanisława, a mąż kończy: - Taka miluśka i jedyna, a tą jedyną jesteś Ty!
To słowa jednej z przedwojennych piosenek, którą wykonywał Mieczysław Fogg, a którą pan Józef chętnie śpiewał, kiedy przez kilkadziesiąt lat grał w weselnej orkiestrze.
Choć ich pierwsze spotkanie zaaranżowała ciocia pana Józefa, to była to miłość od pierwszego spojrzenia: - Zobaczyłem ją: ładna blondyneczka była, warkocze miała długie, podobała mi się - wspomina jubilat.
Krótka znajomość przed ślubem nie przeszkodziła im w wytrwaniu wspólnie ponad 7 dekad. I to w dobrym zdrowiu, bo dzisiaj wciąż prowadzą aktywny tryb życia.
Pani Stanisława wciąż rządzi w domu. - To prawdziwa ekonomistka, nigdy w życiu nie zaciągała długów, gospodarowała tym, co miała i do dziś jest świetną gospodynią - mówi córka Jadwiga.
Dziadkowie z talentami
Pani Stanisława niechętnie kogokolwiek wpuszcza do kuchni.
- Ale to właśnie po babci wszystkie córki nauczyły się gotować, a potem ten dar przejęły wszystkie wnuczki - podkreśla wnuczka Iwona Wojtycza.
- Mama uwielbia też rozmawiać przez telefon. Zresztą z wzajemnością. Jak zadzwoni kuzyn z Sopotu albo brat z Holandii - pół dnia potrafią rozmawiać - opowiada najstarsza córka - Eleonora Wojtycza.
- Z kolei dziadek fantastycznie opowiadał bajki. Nie wiem, skąd miał taki talent, ale dzieci uwielbiały go słuchać - opowiadają obie panie.
Pan Józef, który całe życie utrzymywał rodzinę pracując jako stolarz i dorabiając w orkiestrze, do dziś mocną ręką trzyma się... swojego roweru. - Nie muszę nosić laski, łapię się za kierownicę - śmieje się.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?