Ksiądz w jednej ręce powinien mieć Pismo Święte, w drugiej świeżą gazetę

Krzysztof Ogiolda
Krzysztof Ogiolda
Ks. infułat Edmund Podzielny, proboszcz katedry: – Nie słyszałem kazania księdza Małkowskiego i nie chcę go komentować. Ale jestem pewny, że w kościele na nienawiść miejsca nie ma.
Ks. infułat Edmund Podzielny, proboszcz katedry: – Nie słyszałem kazania księdza Małkowskiego i nie chcę go komentować. Ale jestem pewny, że w kościele na nienawiść miejsca nie ma. Sławomir Mielnik
Tak radził kaznodziejom szwajcarski teolog reformowany Karl Barth.

Zadaniem księdza nie jest oczywiście czytanie wiernym prasy. Chodzi raczej o to, by odwieczne prawdy Boże konfrontował on na ambonie z ich i swoim życiem i z codziennym doświadczeniem.

A życie, niestety, pędzi. Pewnie stąd biorą się oczekiwania wielu wiernych, by niedzielna homilia na mszy św. nie była zbyt długa.

Sami kaznodzieje przyznają czasem, że przez pierwsze pięć minut kazanie mówi się dla Pana Boga, kolejne pięć dla ludzi zebranych w kościele, trzecie pięć już raczej dla siebie, a każde kolejne pięć minut dla diabła.

Nie wiem, czy Ojciec św. Franciszek zna tę zasadę. Ale chętnie stosuje ją w praktyce. I radzi księżom, by ich kazania miały jeden temat i zawierały jeden przykład.
Bo wierni mogą księdzu darować, że nie ma krasomówczego talentu, ale reagują oburzeniem na kazania przegadane, nieprzygotowane lub żywcem ściągnięte z internetu.
Jeszcze bardziej drażni ich - zwłaszcza w diecezji opolskiej, gdzie zabronił tego oficjalnie lokalny synod - politykowanie z ambony.

Ludzie narzekają na kazania przegadane i mówione teologicznym slangiem. I wcale nie chodzi o to, by Słowo Boże głosić językiem gimnazjalistów. Ale skoro Pan Jezus i apostołowie jedli i spali, to i w kazaniu nie muszą koniecznie spożywać i spoczywać.

Ludzi drażnią także teksty monotonnie odczytywane. Jeśli kazanie ma ludzi poruszyć, musi być głoszone przez świadka, który mówi o tym, co naprawdę sam przeżywa i odczuwa. Homilia jest jak dobra kolacja. Najlepiej gościom smakuje to, co swojskie, przygotowane własnymi rękami.

Kościelni statystycy obliczyli, że w każdą niedzielę w Polsce wygłasza się około 15 tysięcy kazań. Wystarczająco dużo, by nie dało się jednoznacznie ich ocenić. Jedni księża mówią lepiej, inni gorzej, a potrzeby, oczekiwania i możliwości milionów słuchaczy są bardzo zróżnicowane. Jedno jest pewne: tematem, na który wielu wiernych reaguje alergicznie, jest polityka na ambonie.

- Byłem dwie niedziele temu w katedrze opolskiej - mówi czytelnik nto. - Kazanie głosił kapłan spoza naszej diecezji, ks. Stanisław Małkowski. Bardzo mi się nie podobało, kiedy mówił, że Polska otoczona jest z obu stron przez wrogów, a rząd nazwał zdrajcami. Takie słowa na ambonie nie przystoją.

Bez nienawiści na ambonie

Ks. infułat Edmund Podzielny, proboszcz katedry, tego konkretnego kazania oceniać nie chce i nie może, bo go nie słyszał (głosił przez całą niedzielę homilie w innej parafii, poza Opolem).

- Kiedy zgłosiły się do mnie osoby ze środowiska Krucjaty Różańcowej za Ojczyznę, proponując obecność księdza Małkowskiego w naszym kościele, szczególnie podkreślałem, by nie było w kazaniu polityki. Każdy ksiądz ma oczywiście prawo wskazywać zagrożenia wiary, których dzisiaj w Polsce nie brakuje. Natomiast nie należy ujawniać z ambony swoich politycznych sympatii, a zwłaszcza niechęci.

Do kościoła przychodzą różni ludzie o bardzo zróżnicowanych poglądach. Nikogo nie należy odpychać. Nawet jeśli mamy wyraziste poglądy, na nienawiść w kościelnym nauczaniu miejsca nie ma.

Taką linię obowiązującą w diecezji opolskiej potwierdza także ks. dr Joachim Kobienia, sekretarz biskupa opolskiego. Przypomina, że w parafiach Śląska Opolskiego kazań politycznych od lat się nie głosi.

- Zadaniem księdza jest nauczać, w co wierzymy i jak mamy żyć. Koniecznie z Biblią w ręce. To, co mówi nam w Piśmie Świętym Bóg, my, kaznodzieje, mamy ludziom przybliżyć, odnosząc to do ich codziennego życia - dodaje.

Zostało to zresztą wpisane w dokumenty I Synodu Diecezji Opolskiej. W statutach czytamy: "(...) Przedmiotem homilii mogą też być kwestie społeczne, w których należy wyjaśniać nauczanie Kościoła. W poruszaniu spraw politycznych duszpasterze powinni zachować wielką ostrożność. Kazania upolitycznione, podobne do wiecowych przemówień polityków, przynoszą więcej zła niż pożytku w życiu parafialnym".

Mimo że w diecezji opolskiej kazań politycznych praktycznie nie ma, wierni poziom nauczania z ambon oceniają krytycznie. Dotyczy to także osób głęboko wierzących i zaangażowanych w życie Kościoła.

- Boli mnie, kiedy trafiam na kazanie, które jest zwyczajnie nudne - mówi Wojciech Jagiełło, starosta Fundacji Dzieło Nowego Tysiąclecia w Opolu. - Kiedy ksiądz odczytuje tekst monotonnym głosem, na jednej nucie, jakby nie mówił od siebie. Na naszych ambonach nadużywa się slangu teologicznego. Autorzy kazań nie pamiętają, że nie wszyscy słuchacze mają za sobą kurs filozofii i teologii. Efekt jest taki, że tekst brzmi bardzo wysoko, ale przelatuje gdzieś nad ludźmi. Kiedy ksiądz mówi od siebie, swoim własnym językiem, kiedy czujemy, że stoi swoim życiem za tym, co głosi, to wręcz się czuje, jak ludzie go słuchają.

- Głoszenie Słowa Bożego jest trochę jak muzyka czy malarstwo i jest do pewnego stopnia sprawą talentu - uważa Adam Król z Opola. - Kiedy do mojej parafii przychodzi nowy ksiądz świeżo po święceniach, to już pierwsze kazania pokazują, jaki jest pułap jego możliwości na ambonie. Każdy może się rozwinąć, ale powyżej pewnego poziomu nie poleci. I ludzie to rozumieją, że ktoś gorzej radzi sobie na ambonie, ale jest świetnym spowiednikiem i ma dobry kontakt z parafianami w kancelarii. Nie akceptują księdza nieprzygotowanego. Wtedy często nie wychodzi poza streszczanie przed chwilą odczytanej Ewangelii własnymi słowami i po parę razy powtarza się to samo. To jest strata, bo kazania mają wpływ na nasze życie. Szczególnie w wielkim poście. Od tego, co usłyszymy w tym czasie z ambony, często zależy, jak przeżyjemy Wielkanoc.

- Nie uczymy kleryków, aby kazania czytali z kartki. Homilia, zgodnie z greckim znaczeniem tego słowa, ma być rozmową ze słuchaczami - zapewnia ks. dr Sławomir Pawiński, wykładowca homiletyki na Wydziale Teologicznym UO i proboszcz w Ligocie Turawskiej. - Ludzie chętnie słuchają świadków. Kiedy ksiądz ukrywa się za slangiem teologicznym, trudno go słuchać. Łatwiej, gdy mówi od siebie: zobaczyłem, przeżyłem. Ludzie chcą słuchać o Panu Jezusie, ale ta opowieść powinna być poparta życiem. Czynnik ludzki musi być w kazaniu obecny. Ale młody ksiądz zwykle potrzebuje trzech, czterech lat, żeby nabrał doświadczenia i poczuł kaznodziejskiego bluesa. Z seminarium wynosi tylko część, może jedną trzecią tych umiejętności.

Szwajcarski teolog Karl Barth napisał, że współczesny kaznodzieja powinien mieć w jednej ręce Pismo Święte, a w drugiej codzienną gazetę. Może też podpierać się innymi pomocami.

Pan Adam nie ukrywa, że zamiast hermetycznego języka teologii chętnie słyszy z ambony dobry cytat z literatury.

- Nie mogą to być oczywiście oklepane zwroty słyszane już wiele razy u innych kaznodziejów, ale jeśli w książce lub internecie ksiądz wygrzebał coś nowego, oryginalnego i swoją erudycją podzielił się z nami, to na pewno pomaga - dodaje.

Z tej metody korzystał także i to już jako młody kaznodzieja ks. prof. Józef Tischner. Mówiąc do licealnej młodzieży, szybko się przekonał, że uczniowie nie rozumieją jego naszpikowanego filozofią i teologią języka.

- Wpadłem wtedy na taki pomysł - mówił w jednym z wywiadów - jak nie umiesz tego powiedzieć swoimi słowami, to cytuj. Moja siła polegała na tym, że rozmaitych tekstów literatury od Staffa po będących wtedy nowością Herberta czy Szymborską sam znałem więcej niż wszyscy moi uczniowie i większość nauczycieli razem wzięci.

I to jest jeden z problemów kaznodziejstwa dzisiaj. Tak oczytany w nowościach ksiądz jest wyjątkiem. Nie uogólniając, bo prawdziwi erudyci są w każdym pokoleniu, trudno nie zauważyć, że domowe biblioteki znaczącej części dzisiejszych młodych księży są wyraźnie mniejsze niż księgozbiory ich poprzedników sprzed 40-50 lat. A kapłan może się podzielić z wiernymi tylko tym, co sam wie, przemyślał, przeczytał, przemodlił i przeżył.

- Naśladujmy Pana Jezusa - radzi ks. Podzielny. - Szukał inspiracji w życiu codziennym. Swoim słuchaczom mówił o zbożu i pracy w winnicy, by ich życiowe doświadczenie kojarzyło się im z Ewangelią. No i ksiądz musi być przygotowany, a jego tekst spójny. Po to się autor kazania powinien pomęczyć, żeby słuchacz nie musiał.

Nie czytaj cudzych tekstów

Szansą, ale i niebezpieczeństwem dla współczesnych kaznodziejów jest mnogość materiałów do kazań albo i gotowych kazań dostępnych zarówno w druku, jak i w internecie, nawet odpłatnie. Nie zawsze są to teksty wybitne. Także dlatego, że często są przygotowywane z dużym wyprzedzeniem. Niełatwo wejść w klimat Bożego Narodzenia i napisać dobrą homilię na ten temat w sierpniu.

- Nie jest dobrym rozwiązaniem, kiedy ksiądz po prostu odczytuje czyjś gotowy tekst - podkreśla ks. Pawiński. - Kazanie, nawet innego autora, trzeba "przepuścić" przez siebie. Sztuka mówienia homilii jest trochę jak sztuka kulinarna. Nie należy innym oferować dań odgrzanych i niezdrowych. Kazanie powinno być jak zaproszenie na dobrą, swojską kolację. Na której odcisnęło się wyraźnie własne ręce. Moim diakonom radzę, żeby raz w roku przeczytali na nowo pięć swoich ostatnich kazań i po lekturze odpowiedzieli sobie na trzy pytania: Jaki jest w tych kazaniach Pan Bóg? Jaki jest człowiek? Czy to, co mówisz, ciebie samego nawraca? Jeśli odpowiedzi są negatywne, coś trzeba w głoszeniu zmienić.

Inna sprawa, że postawa wiernych o tyle księżom życia nie ułatwia, że nawet jak się nam kazanie bardzo nie podobało, rzadko decydujemy się o tym kaznodziei powiedzieć. Raczej obgadamy go w powrotnej drodze z kościoła albo przy niedzielnym obiedzie. Taki odsłuch pomógłby obu stronom.

Tymczasem w wielu naszych parafiach, szczególnie wiejskich, ksiądz może głosić kazania przez naście albo i parędziesiąt lat i nie usłyszeć nigdy, że coś się podobało albo nie. Czy powie dobrze czy źle, na koniec kazania usłyszy to samo na pół mechaniczne "Bóg zapłać".

Kategorią budzącą emocje jest także długość kazań. Jeden z popularnych przepisów na dobre kazanie niedzielne brzmi następująco: homilia powinna być jak spódniczka mini - krótka, przylegająca do tematu i otwarta na tajemnicę. W tę nieco frywolną definicję zdaje się wpisywać i w teorii, i w praktyce papież Franciszek.

- Wielokrotnie podkreślał i polecał księżom, by ich kazania zawierały jeden temat i jeden przykład - zauważa ks. dr Joachim Kobienia. - Sam zresztą według tego przepisu krótko i zwarcie przemawia podczas codziennych mszy w Domu Świętej Marty.

Synod Diecezji Opolskiej poleca, by homilia niedzielna mieściła się w 10-15 minutach. Co nie znaczy, że tyle musi trwać także kazanie w czasie parafialnych misji, w czasie bierzmowania czy uroczystego udzielania innych sakramentów. Ważne, żeby subiektywny czas biologiczny kazania nie był dłuższy od czasu rzeczywistego. Słowem, nie powinniśmy się nudzić.

I jeszcze jednej rzeczy nie należy zapominać. Nawet jeśli kazanie wydaje się nam bardzo słabe, zawsze warto próbować wydobyć z niego coś dla siebie. I pamiętać, że poza umiejętnościami głoszącego działa też, a może przede wszystkim, łaska Boża.

Pod amboną patrona proboszczów, św. Jana Vianneya, siadali w Ars najwybitniejsi kaznodzieje ówczesnej Francji. A przecież Jan w seminarium uchodził za beztalencie, które nawet łaciny nie potrafi się nauczyć tak jak trzeba. Przez całe życie pisał swoje kazania i wygłaszał je z wielkim wysiłkiem. A przecież nawracały się w Ars tłumy, a proboszcz godzinami nie opuszczał konfesjonału.

Biskup Tadeusz Pieronek wspomina, że jako młody wikary siedział kiedyś w konfesjonale i słuchał kazania swojego kolegi księdza. Ale truje - myślał przyszły biskup. Jak się spotkamy na plebanii, powiem mu do słuchu. W tym momencie przy konfesjonale uklękła kobieta i poprosiła o spowiedź po wielu latach przerwy. Co panią skłoniło do nawrócenia? - spytał ksiądz. - Kazanie, które właśnie usłyszałam - odpowiedziała. Ty głupi Pieronku - powiedział do siebie spowiednik.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska