Portret polskiego seniora: nie ma z czego żyć, ale pomaga krewnym

Redakcja
73-letni Marian Sładziak z Opola jeździ na rowerze, chodzi na kurs tańca, zapisał się na gimnastykę. - Seniorzy muszą wyjść z domów - mówi.
73-letni Marian Sładziak z Opola jeździ na rowerze, chodzi na kurs tańca, zapisał się na gimnastykę. - Seniorzy muszą wyjść z domów - mówi. Sławomir Mielnik
Polski emeryt ledwo wiąże koniec z końcem, a jednocześnie wspiera finansowo swe dzieci. Woli też zamknąć się w czterech ścianach i oglądać telewizję, niż wyjść do ludzi.

Pani Zuza dostaje pełną menażkę zupy, bardzo starannie zamyka naczynie, aby nie uronić kropli, niosąc obiad do domu. Solidna porcja ma wystarczyć nie tylko na jeden posiłek.

- Będzie też na kolację, może nawet trochę na śniadanie - mówi Marta Wojtas, pracownik socjalny.

Niedawno Instytut Badań Edukacyjnych opublikował wyniki badania zdrowia, starzenia się i przechodzenia na emeryturę w Europie. Wzięło w nim udział ponad 86 tys. seniorów z 19 krajów. Sytuacja materialna polskich seniorów należała do najtrudniejszych wśród wszystkich badanych. Polski emeryt czy rencista po prostu dokonuje cudów, wiążąc koniec z końcem.

- Z reguły znam dochody swych podopiecznych, czasami więc pytam ich wprost, czy nie są głodni. Szanuję ich prywatność, więc nie zaglądam w każdy zakamarek kuchni. Ale czasem po prostu widać, że przyniesiony do domu w menażce obiad jest dzielony tak, aby zostało na kolację, może nawet na śniadanie. A kromka chleba ma wystarczyć na parę kanapek - mówi pani Marta.

Pani Zuza swego czasu lubiła w piekarni prosić, by pokrojono jej chleb.
- Wtedy liczyłam, z ilu kromek składa się bochenek i rozdzielałam kromki tak, aby starczyło od poniedziałku do piątku - mówi cicho.

Ale piekarnia wprowadziła dodatkową opłatę za krojenie chleba, pani Zuza zaczęła więc kupować chleb z wczoraj (też krojony, ale już nie tak świeży) albo zaglądała do marketów, gdzie pieczywo krojone jest najtańsze, choć "dmuchane". - Wróbelkom z ciężkim sercem okruchy daję, bo to same uzdatniacze - mówi.

Na granicy głodu

Mieszkanie pani Zuzi - kawalerka w starej kamienicy - kiedyś było ogrzewane piecem. Teraz jest centralne. - Wygoda, ale płacić trzeba - mówi staruszka.

Zimą używa kaloryfera w pokoju i - "na pół gwizdka" - w łazience. W kuchni jest zakręcony. Przedpokój ogrzewają rury z ciepłą wodą.

Bez darmowych posiłków oraz wsparcia socjalnego pani Zuzanna byłaby - można powiedzieć - skazana na głodową śmierć. Nie tylko ona. Pani Marta w środowy wieczór odwiedziła inną swą podopieczną, 65-letnią Klarę.

- Ma emerytury raptem 800 złotych - mówi pracownik socjalny. - Pierwsze co robimy, gdy przyjdą pieniądze, to płacimy czynsz, za media, odkładamy na przepisane przez lekarza leki. Zostaje może z 200 złotych na życie - mówi. Jest poruszona, bowiem właśnie widziała, jak pani Klara przekazuje swemu synowi ostatni grosz.

- Widzę to często - przy swoich głodowych dochodach starszych ludzi wciąż stać na to, by wspierać finansowo dzieci i wnuków. To aż niewiarygodne - mówi pani Marta.

Pani Klara ma spore kłopoty z poruszaniem się tylko o kulach, czasem wspiera się o balkonik. Wymaga stałej opieki, ale od swego syna jej nie dostaje. Choć z dzieckiem się widuje, ale tylko wówczas, gdy syn przychodzi po finansowe wsparcie. Tak też było w środę.

- Tym razem zapytałam Klarę wprost, czemu daje synowi pieniądze, przecież to "dziecko" jest już dorosłe, ma niemal czterdzieści lat - mówi Marta Wojas.

- Boli mnie, że mu pomagam ze szczerego serca, a on do mnie serca nie ma - odpowiedziała po namyśle staruszka. - Obiecuje, że tyle spraw mi załatwi, że tyle pomoże. I nigdy jeszcze słowa nie dotrzymał. Ale ja nie mam sumienia mu odmówić. Robi ze mną, co zechce…

- Okazało się, że pani Klara jest świadoma wykorzystywania i manipulowania przez syna. Ale poddaje się temu - mówi pracownik socjalny. I stwierdza, że wiele osób utrzymuje kontakt ze swym starszymi krewnymi nie tylko po to, aby zyskać kasę, ale po to, aby utrzymać prawo do mieszkania staruszka.

- Liczą się tylko materialne pobudki - kwituje.

Cud podwójny

To, że polski senior, który sam nie ma się z czego utrzymać, potrafi mimo wszystko pomagać, także finansowo, innym członkom swej rodziny, potwierdzają badania. 28 proc. seniorów zadeklarowało, że prowadząc swe gospodarstwa - finansuje także krewnych.

Jednocześnie jedynie 7 proc. otrzymało od krewnych pomoc finansową. Jest to prawidłowość obserwowana bez względu na status społeczno-ekonomiczny. Najczęściej odbiorcami pomocy finansowej są członkowie rodziny, głównie dzieci. Również otrzymywane transfery pochodzą najczęściej od rodziny. W Polsce, częściej niż w innych krajach, transfery są kierowane do dalszych krewnych.

Co piąty respondent deklarował, że otrzymuje pomoc osobistą lub praktyczną pomoc domową albo wsparcie od kogoś spoza gospodarstwa (osobiście lub taka pomoc jest udzielana jego partnerowi). Odsetek ten dla Polski wyniósł blisko 16 proc. Jest to pomoc udzielana codziennie lub rzadziej (np. co miesiąc). Z kolei 12 proc. ankietowanych otrzymywało regularną (codzienną) pomoc od członka tego samego gospodarstwa domowego. Dla Polski ten odsetek wyniósł około 11 proc.

Kobiety, częściej niż mężczyźni, wskazywały, że pomoc jest świadczona przez kogoś spoza gospodarstwa domowego (23 proc. wobec 16 proc.), a pomoc codzienna od członka tego samego gospodarstwa domowego jest kierowana prawie równie często do kobiet, jak i do mężczyzn (13 proc. wobec 12 proc.). Dla Polski wskaźniki te są niższe niż dla wszystkich krajów SHARE.

Marta Wojas słyszy od swych podopiecznych różne - poza nakazem miłości rodzicielskiej - wyjaśnienia ze strony staruszków, którzy - mimo że głód nie jest obcym im uczuciem - wspierają finansowo dzieci. Niektórzy traktują to zresztą nie tylko jako rodzicielski dozgonny obowiązek, ale i w kategorii pewnej kary:

- Jedna z pań powiedziała mi: skoro nie umiałam wychować dzieci, aby wyszli na porządnych i zaradnych ludzi, to muszę im stale pomagać. Inna seniorka tłumaczyła jeszcze inaczej: - Dam córce parę groszy, aby z głodu nie musiała kraść. - mówi Marta Wojtas.

I przyznaje, że długo trwa, zanim w sposób delikatny, ale konsekwentny, przekona podopiecznych, aby kwestie własnego zdrowia oraz bytu postawili ponad kwestie interesów swych dzieci. Szczególnie jeśli te dzieci nie poczuwają się do obowiązku codziennej opieki na rodzicami lub dziadkami.

A jednak można

73-letni Marian Saładziak z Opola ma takie podejście do sprawy: - To naturalne, że dziadkowie i rodzice czują się w obowiązku pomagać potomkom. Ale pomoc nie powinna być krzywdząca dla pomagającego. Jeśli masz trochę pigw, sprezentuj je swym dzieciom czy wnukom, niech zrobią pyszny dżem. Jeśli możesz pobyć z wnukami, zaopiekować się nimi - zrób to. Bądź potrzebny.

Pan Marian jest wyjątkowy. Po Opolu śmiga na rowerze, chodzi na kurs tańca dla seniorów, właśnie zapisał się na gimnastykę.

Tymczasem typowy polski senior to osoba uwięziona w czterech ścianach swego mieszkania, zdominowana przez poczucie własnej nieprzydatności do życia, także społecznego.

Potwierdza to raport: aktywność mieszkańców Polski na tle osób z innych krajów jest mała. 78 proc. Polaków zadeklarowało przynajmniej jedną z aktywności, o które pytali badacze (społeczną, indywidualną, religijną, edukacyjną). Tymczasem w Szwecji odsetek aktywnych wynosi 99 proc., w Niemczech - 95 proc. , a w Czechach - 91 proc.

Niższy niż w Polsce odsetek osób aktywnych był we Włoszech i Hiszpanii (odpowiednio 62 proc. i 69 proc.). Po bardziej szczegółowej analizie okazuje się, że aktywność polskich seniorów często zaczyna się i kończy na pójściu na mszę, do kościoła. Życie religijne jest bardzo ważne, ale przecież to niejedyna sfera, w jakiej seniorzy mogliby znaleźć sens życia.

- Zauważyłam, że jeśli ktoś przez całe życie realizował się jedynie prowadząc dom czy wychowując dzieci, nie brał udziału w życiu kulturalnym, ten po przejściu na emeryturę nie umie porzucić dotychczasowych nawyków i wciąż zamyka się w swym mieszkaniu - mówi pani Marta. - Gdy przekonuję, aby wyszli do ludzi, do swych grup rówieśniczych, odmawiają, wstydzą się. Ale są też inne sytuacje - udaje mi się ich przekonać, aby wyszli z domu i wtedy stają się szczęśliwi, kwitną.

Nie psuj sobie życia

W Szwecji czy Niemczech prawie cała badana populacja deklarowała aktywność społeczną, a w Polsce nieco ponad 60 proc. Za to polscy seniorzy preferują zajęcia indywidualne (oglądanie telewizji, czytanie gazet, rozwiązywanie krzyżówek), w małym stopniu chcą się uczyć, brać udział w kursach.

- To błąd - mówi Marian Saładziak. - Znam paru takich moich rówieśników, których trudno wyciągnąć z domu, choćby na zajęcia taneczne, na które ja chodzę. Tłumaczę, że taniec to wyższa kultura zachowania, że to także wysiłek fizyczny i rozruszanie starych kości, no i że to relaks, możliwość pobycia z innymi ludźmi. I najważniejsze: taniec to radość życia, sprawi, że na starość będziemy pogodni.

W odpowiedzi pan Marian zwykle słyszy: jestem za stary/stara, ja już się do tego nie nadaję...

- Ich wybór. Szkoda, że ludzie sami sobie psują ostatni okres w życiu - komentuje.
Aż 22 proc. polskich staruszków wskazało, że w ostatnich 12 miesiącach nie podjęło żadnej z katalogu czterech grup aktywności (aktywność społeczna, indywidualna, religijna, edukacyjna). Jest to niepokojąco duży odsetek, zwłaszcza biorąc pod uwagę wyjątkowo szeroki katalog tych aktywności. Zaledwie 2,5 proc. respondentów zadeklarowało, że w ostatnich 12 miesiącach brało udział w szkoleniu lub kursie edukacyjnym.

- A umysł trzeba stale gimnastykować - podkreśla pan Marian. - I nie chodzi tu o "kucie" tabliczki mnożenia, ale chociażby o rozmowy z innymi ludźmi, czytanie literatury.

Pogarszanie się zdolności poznawczych to, obok pogarszania się zdrowia, jeden z głównych aspektów starzenia się. W badaniu SHARE wykorzystano sześć rodzajów zadań mierzących zdolności poznawcze.

Były wśród nich np. pytania o ogólną orientację (np. znajomość bieżącego dnia miesiąca, dnia tygodnia), pozwalające na identyfikację osób zagrożonych lub już dotkniętych demencją. Były także pytania sprawdzające pamięć czy zadania obliczeniowe dotyczące podstawowych działań matematycznych spotykanych w życiu codziennym.

Najlepiej wypadli mieszkańcy krajów skandynawskich (Dania, Szwecja), a także Czesi, Niemcy oraz Szwajcarzy. Polacy wraz z mieszkańcami krajów Europy Południowej (Hiszpania, Włochy, Portugalia) sytuują się na ostatnich miejscach rankingu.

O ile dla seniorów w miastach czeka oferta spędzenia wolnego czasu, o tyle na wsiach sytuacja wciąż jest zła. Ilość miejsc (gminne ośrodki kultury czy wiejskie świetlice), gdzie prowadzone są zajęcia dla seniorów, jest wciąż niewystarczająca. A zapotrzebowanie na nie jest ogromne: 70-letnia pani Anna z Dobrzenia bierze udział w zajęciach plastycznych prowadzonych w GOK.

- Jeszcze dwa lata temu nie było tych zajęć. Więc całe dnie przesiadywałam domu, często w oknie obserwując innych - wspomina. - A teraz mam w każdym tygodniu cel: dojść do GOK, siąść przed sztalugą czy szkicownikiem.

Zamiast siedzieć w oknie i spoglądać na płot sąsiadów, pani Anna bierze udział w plenerach malarskich.

- Przez całe życie nie malowałam, nauczyłam się teraz, na starość. Na naukę oraz na cieszenie się z życia nie jest za późno - mówi.

Pan Marian z Opola dodaje: - My, starzy ludzie, musimy się wziąć w garść i zadbać o siebie, nie spychać się samemu na margines. I mamy dla kogo to robić - bo jeśli nie dla wnuków i dzieci, to dla własnego samopoczucia, zdrowia i godności.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska