Wrócą z emigracji na Opolszczyznę, jeśli będzie tu dobra praca

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
100- 120 tysięcy mieszkańców regionu pracuje za granicą, z tego 2/3 permanentnie.
100- 120 tysięcy mieszkańców regionu pracuje za granicą, z tego 2/3 permanentnie. Fot. 123fr
Jedno lub obydwoje rodziców ponad 10 tys. opolskich dzieci z 4 tys. rodzin pracuje za granicą. 2/3 pozostawionych tu eurosierot przeżywa z tego powodu trudności.

Tylko 16 procent opolskich emigrantów zarobkowych wyjechało za granicę ze swoimi dziećmi. Z badań Regionalnego Ośrodka Polityki Społecznej w Opolu z 2013 r. wynika, że w regionie zostało 10 444 dzieci, których jedno lub obydwoje rodzice wyjechali za chlebem, z czego - na szczęście - aż 95 proc. zostało z jednym rodzicem.

Emigrują głównie mężczyźni (75 proc.), a wśród głównych powodów wyjazdów wymieniają brak pracy w kraju i możliwość uzyskania wyższych dochodów.

Połowa emigrantów pracuje poza krajem dłużej niż 3 lata, a 71 proc. wróciłoby do Polski pod warunkiem uzyskania podobnej albo wyższej pensji, choć średnio co czwarty narzeka na pogorszenie kontaktów z dziećmi, a 58 proc. chciałoby je częściej widywać. Z kolei około połowy pozostających w Polsce rodziców - zwykle są to kobiety - pytanych o wypełnianie funkcji rodzicielskich przez emigranta będącego poza krajem od roku do 3 lat ocenia je średnio, a nikt bardzo dobrze.

W efekcie dzieci emigrantów - w ocenie 60 proc. pytanych w badaniu ROPS - chce zwrócić na siebie uwagę, osiągają słabsze wyniki w nauce, są roztargnione i opuszczają zajęcia. - Te ponad 10 tys. dzieci stanowi 6,2 proc. wszystkich Opolan w wieku przedprodukcyjnym, nie jest to znacząca liczba, ale postanowiliśmy monitorować zjawisko eurosieroctwa, bo wywołuje ono specyficzne skutki - mówi Adam Kijak z Obserwatorium Integracji Społecznej ROPS w Opolu.

Okazuje się, że np. w porównaniu z badaniami przeprowadzonymi w 2008 roku o 64 proc. wzrosła liczba dzieci (do 104 w latach 2011 i 2012) skierowanych z powodu migracji zarobkowych rodziców do pieczy zastępczej lub adopcji.

- Takich sytuacji - na szczęście - w naszej gminie nie mieliśmy - mówi Marlena Kornaś, kierownik Ośrodka Pomocy Społecznej w Krapkowicach. - Ale były przypadki, kiedy dziadkowie nie radzili sobie z opieką nad pozostawionymi im wnukami. Udzielaliśmy im wtedy wsparcia specjalistów. Wysyłaliśmy też nastolatków na dodatkowe zajęcia, np. na basenie, żeby zobaczyli, jak ciekawie można spędzać wolny czas.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska