- Mówiłam, że nie wytrzymam z bólu, że za moment rozsadzi mi biodra, a wtedy położna zaproponowała mi paracetamol, który nic nie dał - wspomina mama dziewczynki. - Oskarżona nie pomogła mojej córce, aby przyspieszyć jej przyjście na świat, tylko patrzyła jak ona się męczy.
Na ławie oskarżonych zasiadła lekarka Hanna Żwirska-Lembrych, która poprosiła, aby od tego momentu podawać jej pełne imię i nazwisko.
Lekarka na godzinę 13.00 zapowiedziała konferencję z dziennikarzami, na której zamierza przedstawić swoją wersję wydarzeń.
Przypomnijmy.
Prokuratura zarzuca Hannie Żwirskiej-Lembrych, że nieumyślnie doprowadziła do śmierci dziecka, ponieważ będąc lekarzem prowadzącym w szpitalu ginekologiczno-położniczym w Opolu poród Barbary Bonk nie zdecydowała o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia, gdy poród drugiej z bliźniaczek przedłużał się. Dziewczynka urodziła się z poważnym niedotlenieniem mózgu i po ponadrocznej walce o życie zmarła.
Z aktu oskarżenia wynika, że lekarka, która była wówczas zastępcą ordynatora oddziału patologi ciąży, po badaniu ginekologicznym pacjentki stwierdziła, że poród odbędzie się przez cesarskie cięcie. O tym, że Barbara Bonk ma jednak rodzić siłami natury ostatecznie miał zdecydować ordynator. Ale zdaniem prokuratury to lekarka odbierała poród, więc ponosi odpowiedzialność za to, co się wydarzyło.
Hanna Żwirska-Lembrych, która składała wyjaśnienia na poprzedniej rozprawie, nie przyznaje się do winy. Twierdzi, że feralnego dnia została poproszona, aby asystować przy porodzie, a nie go odbierać.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?