Wirus HIV nie odpuszcza. Przygodny seks i narkotyki mogą drogo kosztować

Redakcja
W Polsce jest ponad 18 tys. nosicieli wirusa HIV. Na Opolszczyźnie wykryto go u 347 osób, 79 zachorowało na AIDS, a 34 zmarły.
W Polsce jest ponad 18 tys. nosicieli wirusa HIV. Na Opolszczyźnie wykryto go u 347 osób, 79 zachorowało na AIDS, a 34 zmarły. Janusz Wójtowicz/Polskapresse
W Polsce jest ponad 18 tys. nosicieli wirusa HIV. Na Opolszczyźnie wykryto go u 347 osób, 79 zachorowało na AIDS, a 34 zmarły. To wierzchołek góry lodowej, zakażonych może być trzy razy więcej.

Kiedyś pacjenci z HIV z naszego województwa byli w wyjątkowo trudnej sytuacji, musieli szukać pomocy w klinikach. Dopiero od grudnia 2011 roku mogą się leczyć na miejscu, na Oddziale Chorób Zakaźnych Szpitala Wojewódzkiego w Opolu.

- Najpierw mieliśmy pod opieką kilku pacjentów, a obecnie jest ich już 42, najmłodszy ma 18 lat, najstarszy 62 - mówi dr Wiesława Błudzin, ordynator oddziału. - Część z tych osób brała w przeszłości dożylnie narkotyki, przeważnie heroinę. A do zakażenia dochodziło przez używanie tych samych strzykawek. Dotyczy to głównie starszych pacjentów. Jeśli chodzi o młode osoby, źródłem przenoszenia wirusa HIV są przeważnie kontakty
seksualne, często z przypadkowo poznaną osobą np. na dyskotece, w klubie, na różnych imprezach.

Miałem już dawno nie żyć

Piotr ma 43 lata, jest miły, elokwentny, z wyglądu może się spodobać niejednej kobiecie. Ale on nie zwraca na nie uwagi. Po pierwsze, nosi w sobie tajemnicę, którą nie chce się z nikim dzielić, bo mogłaby kogoś zszokować i nastawić do niego wrogo. Ma wirusa HIV. Po drugie, ponad 10 lat temu się ożenił, co - w jego sytuacji - jest nieprawdopodobnym wydarzeniem.

Ale cofnijmy się o 26 lat.
- Gdy ledwo skończyłem 18 lat, uzależniłem się od narkotyków - opowiada Piotr. - Wstrzykiwaliśmy sobie z kompanami tzw. polską heroinę, którą robiliśmy z suszu makowiny. Używaliśmy tej samej strzykawki, bo kto by wtedy zważał na jakieś niebezpieczeństwo, kto by się przejmował mało znanym wirusem. Ja nawet początkowo nie wiedziałem, że jestem zarażony.

Dowiedział się o tym dopiero wtedy, gdy w wieku 20 lat trafił na odwyk do Monaru w Zbicku. Tam zajęto się nim jak należy.

- Pewnego dnia pojechałem z opiekunem do kliniki w Warszawie, gdzie zrobiono mi badania krwi . To było rutynowe postępowanie. Dopiero tam, oficjalnie, dowiedziałem się, że mam HIV - wspomina Piotr. - Pamiętam, że lekarz, trzymając w ręku mój wynik, oznajmił, że zostały mi najwyżej 3-4 lata życia. Nie powinien był tego zrobić, ale widocznie nie chciał mnie oszukiwać, bo wtedy nie znano jeszcze leków na HIV.

Został w Zbicku, bo nie miał gdzie się podziać. Liczył dni, jakie mu jeszcze do końca zostały. Tymczasem stało się inaczej. Wirus, choć sam w sobie śmiertelny, przez szereg lat obchodził się z nim łaskawie. Przypuścił atak dopiero 5 lat temu.
- Moje wyniki gwałtownie się pogorszyły - opowiada Piotr. - Byłem słaby, miałem zawroty głowy, dostałem zapalenia płuc. Rozpocząłem leczenie w klinice we Wrocławiu. Na szczęście były już wtedy dostępne nowoczesne leki i jakoś się wykaraskałem. Teraz leczę się w Opolu.

Piotr poznał swoją przyszłą żonę 12 lat temu. Na początku, gdy się tylko spotykali, długo się wahał, czy wyznać jej prawdę. Bał się, że go rzuci, znienawidzi. Jednocześnie zdawał sobie sprawę, że nie może przed nią w nieskończoność ukrywać, że jest nosicielem HIV.

- Na początku to był dla niej szok - wyznaje. - Ale postanowiła ze mną zostać, a nawet przyjęła moje oświadczyny. Miłość okazała się silniejsza. Dzięki wsparciu żony łatwiej znoszę myśl o wirusie, mam po co żyć.

Piotr ma konkretny fach i ciekawą pracę w Opolu, styka się codziennie z wieloma ludźmi. Jest w dobrej formie, od dawna nie był na L-4, więc nikt niczego nie podejrzewa.

Co 3 miesiące chodzi po leki, które działają tak skutecznie, że już od dłuższego czasu kontrolne badania krwi nie wykazują obecności wirusa w jego organizmie. Został wyhamowany.

Jego tajemnicę zna jeszcze tylko kilkoro przyjaciół. - Gdy idę do przyszpitalnej poradni chorób zakaźnych po leki, to oczy mam dookoła głowy, gdyż trochę ludzi w Opolu mnie zna, ale może jestem przeczulony? Przecież przychodzą tam pacjenci z różnymi schorzeniami.

O tym, że ma HIV, nie przyznał się lekarzowi pierwszego kontaktu ani dentyście, do którego chodzi prywatnie. Kiedyś to zrobił , ale poprzedni stomatolog tak się przeraził, że wyciągnął z tego odpowiedni wniosek. - Każdy dentysta musi przecież sterylizować narzędzia, bo i tak nigdy nie przewidzi, jaki pacjent do niego przyjdzie.

Na saksach puszczają hamulce

Na początku lat 80., gdy odkryto wirusa HIV, wszyscy byli przekonani, że zarażają się nim tylko narkomani, homoseksualiści i prostytutki. Ale taki stereotyp to już przeszłość. Ze statystyk wynika, że od roku 2001 dominują w Polsce zakażenia, do których dochodzi drogą kontaktów seksualnych - przede wszystkim hetero.

Z jednej strony wpłynęło na to rozluźnienie obyczajów, co spowodowało, że seks z przygodnym partnerem stał się czymś powszechnym. Z drugiej - zakażeniom sprzyja fakt, iż coraz więcej ludzi wyjeżdża za granicę - turystycznie lub do pracy.

W tym drugim przypadku dotyczy to w dużym stopniu mieszkańców Opolszczyzny. Nie jest tajemnicą, że na saksach niejednej osobie puszczają hamulce, jest alkohol, narkotyki i seks. A to jak otwarte wrota sprzyjające zakażeniom.

- Zgłosiły się do nas dwie kobiety po dwudziestce, u których test potwierdził zakażenie wirusem HIV - mówi Janusz Konieczny, internista, doradca ds. HIV/AIDS w Punkcie Konsultacyjno-Diagnostycznym Towarzystwa Rozwoju Rodziny w Opolu. - Jedna z nich wyznała, że przeżyła krótką przygodę z dopiero co poznanym mężczyzną. Druga - wróciła z zagranicy, gdzie pracowała sezonowo. Trafił też do nas 23-letni mężczyzna, który na stałe mieszka pod Opolem, ale pracuje w Holandii. Przyjechał na urlop i postanowił się przebadać. Chciał sobie zrobić test tak na wszelki wypadek. No i przeżył szok, bo takiego wyniku kompletnie się nie spodziewał. Okazało się, że ma HIV. Nie chciał zdradzić, gdzie i od kogo mógł się zarazić.

Lekarze i edukatorzy ds. HIV i AIDS twierdzą, że obecnie mniej kłopotów sprawiają zakażeni narkomani. Siłą rzeczy są grupą dość dobrze wyedukowaną, gdyż co jakiś czas trafiają do szpitali lub do ośrodków monarowskich, gdzie znajdują się pod fachową opieką. Przechodzą badania, są leczeni. Natomiast gorzej wygląda sytuacja z osobami, które nie mają świadomości, że z ich życiem heteroseksualnym jest związane jakieś ryzyko. Żyją w niewiedzy.

- Leżał u nas też 33-letni mężczyzna, który miał już początki AIDS - dodaje dr Wiesława Błudzin. - Nigdy nie zażywał narkotyków, nie korzystał z usług agencji towarzyskich, nieczęsto zmieniał partnerki. Po rozwodzie miał stałą partnerkę. O swojej chorobie dowiedział się dopiero w szpitalu. Nie mógł w to uwierzyć...

Trzy tabletki w jednej

Najpierw, gdy HIV był dla medycyny niebywałą zagadką, osoby zakażone musiały łykać garść tabletek dziennie. Często ich nie tolerowały, bo specyfiki wywoływały różne skutki uboczne.

Przerywali więc kurację lub kończyła się ona fiaskiem, gdy tabletki nie mogły sobie z wirusem poradzić. Ale to już na szczęście przeszłość.

- Obecnie firmy farmaceutyczne produkują coraz lepsze leki antyretrowirusowe, jest ich co najmniej kilkadziesiąt i można je pacjentom tak dobierać, aby były jak najbardziej skuteczne i jak najmniej uciążliwe w stosowaniu - podkreśla dr Wiesława Błudzin.

Można na przykład stosować trzy leki raz dziennie, zawarte w jednej tabletce. Mamy też dyspozycji takie preparaty, które hamują jednocześnie rozwój wirusa HIV i wirusa HBV, wywołującego WZW B. Pacjenci bywają bowiem nieraz nosicielami jednego i drugiego, gdyż oba przenoszą się tymi samymi drogami. Nadal jednak niektórzy muszą zażywać 5-6 tabletek dziennie, wszystko zależy od organizmu, jak na nie reaguje.

Miesięczne leczenie pacjenta z HIV kosztuje 25-30 tys. zł. To dużo, dlatego dystrybucją leków zajmuje się Krajowe Centrum ds. HIV i AIDS w Warszawie, które pilnuje, aby wszystko przebiegało prawidłowo. Pacjenci zgłaszają się po leki do swojej placówki co 3 miesiące. To jedna z nielicznych dziedzin medycyny w Polsce, gdy chory, jeśli tylko tego chce, ma za darmo lekarstwa - aż do końca życia.

- Zanim dobierzemy komuś lek, najpierw dyskutujemy o tym w gronie naszych lekarzy- zaznacza dr Błudzin. - Cały czas się doszkalamy, jeździmy na konferencje, aby być z nowinkami na bieżąco, móc zaproponować pacjentom najnowocześniejsze terapie. Np. jeśli kobieta będąca nosicielką wirusa HIV jest młoda i chce mieć dziecko, to nie ma przeszkód. Dostaje wtedy tzw. zestaw porodowy. Zawiera on leki, które przyszła mama otrzymuje dożylnie, a dziecko, zaraz po urodzeniu, w syropie. Bardzo dobrze współpracuje się nam z opolskim szpitalem ginekologiczno-położniczym. Dzieci doczekały się już dwie nasze pacjentki. Maluchy urodziły się zdrowe.

Nie zawsze jednak wszystko wygląda tak kolorowo. Kilka miesięcy temu trzech pacjentów z AIDS, leczonych w Opolu, zmarło. Dwaj z nich przerywali leczenie, zgłaszali się po tabletki nieregularnie, aż wirus tak się rozhulał, że pokonał siły obronne organizmu.

- Dzwoniliśmy do nich, zachęcaliśmy do kontynuowania terapii, ale bez skutku - dodaje pani ordynator. - Zauważamy pewną prawidłowość: jeśli pacjent ma wsparcie w rodzinie: żonie, mężu, rodzicach, wtedy znajduje motywację i siłę do walki. Inni, którzy nie mają się z kim tym zmartwieniem podzielić, zapijają je alkoholem. W dramatycznej sytuacji są bezdomni. Co z tego, że dostaną od nas leki, skoro nie mają potem gdzie pójść?

Wirus dostaje się przez nos

Wirus HIV jest nieprzewidywalny, ciągle wymyka się naukowcom, dlatego nie wynaleziono na niego dotąd skutecznej szczepionki.

- Niezwykle groźne jest jednak to, że społeczeństwo jakby przywykło do obcowania z tym wirusem - mówi dr Janusz Konieczny. - Dobrze, że medycyna poszła naprzód i są coraz lepsze leki. Część ludzi uważa jednak, że w takim razie może podejmować ryzykowne kontakty, bo i tak się im pomoże. Ofiarami takiego myślenia padają zwłaszcza młodzi ludzie.
Do punktu konsultacyjnego zgłosiła się studentka jednej z opolskich uczelni, która pojechała na wymianę do innego kraju, w ramach programu Erasmus. - Test wykazał, że niestety zaraziła się wirusem HIV.

Do zakażeń wirusem HIV zaczyna też dochodzić na inne sposoby, o których dotąd się nie mówiło. - Na przykład dochodzi do nich w trakcie robienia tatuaży, kolczykowania czy piercingu - ostrzega Roman Piniaś, szef Monaru w Zbicku. - Jest wtedy kontakt z krwią. Dla pełnego bezpieczeństwa powinno się używać za każdym razem nowych końcówek narzędzi.

Oficjalne salony muszą tego przestrzegać, ale część młodych ludzi robi tatuaże pokątnie.
Nastała też nowa moda na zażywanie narkotyków. - Obecnie wciąga się je przez nos - mówi dr Janusz Konieczny. - Tymczasem błona śluzowa w tym miejscu jest bardzo delikatna, jeśli człowiek włoży sobie rulonik z narkotykiem głęboko do nosa, może pojawić się krwawienie. Imprezowicze dzielą się narkotykiem, na rulonikach z papieru zostają kropelki krwi i tak dochodzi do zakażeń.

Czytaj e-wydanie »

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska