Na wsi spokojnej kwitną konopie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
W Krapkowicach plantatorzy wpadli podczas kontroli samochodu osobowego. Okazało się, że wiozą nasiona konopi indyjskich, doniczki oraz specjalne podłoże z nawozem.
W Krapkowicach plantatorzy wpadli podczas kontroli samochodu osobowego. Okazało się, że wiozą nasiona konopi indyjskich, doniczki oraz specjalne podłoże z nawozem.
Każdy biznes niesie ze sobą ryzyko. W tym ryzykuje się odsiadką w wiezieniu. Henryk K. tłumaczył sądowi, że on chciał tylko podreperować sytuację materialną swojej rodziny.

Już na pierwszym przesłuchaniu opowiedział policjantom jak było. Sadzonki i sprzęt kupił w Holandii. W marcu pojechał do Amsterdamu, odwiedził dwa, może trzy sklepy. Zapłacił niecałe 6 tysięcy euro. Policja znalazła zresztą faktury w czasie przeszukania. W maju włożył sadzonki roślin "matek" do doniczek, a we wrześniu, gdy dojrzały, zrobił rozsady. Miały rosnąć 12 tygodni.

- Wszystko robiłem sam - zeznawał policjantom. - Nikt o tym nie wiedział. Instrukcję znalazłem w internecie.
Pięknie rozwijający się interes przerwali policjanci z Centralnego Biura Śledczego w Opolu. Dostali cynk, że w wiosce pod Grodkowem znajduje się jedna z największych plantacji marihuany na Opolszczyźnie. Pojechali, zobaczyli i zabezpieczyli. W sumie 1895 krzewów konopi w różnym stadium rozwoju, w których zawartość substancji psychoaktywnej - tetrahydrokannabinolu przekraczała co najmniej 10-krotnie dopuszczalne normy dla konopi uprawnych. Rośliny rosły na 11 poletkach, w specjalnie zaadaptowanych pomieszczeniach gospodarczych. Do tego znaleziono 754 gramy suszu konopnego (Henryk K. twierdził, że to odpady z pielęgnacji roślin). 3,5 tysiąca doniczek. Ponad sto lamp do ogrzewania i naświetlania pomieszczeń, wentylatory, filtry, instalacje elektryczne, środki chemiczne do ochrony roślin.

- Cały zbiór miałem zamiar zawieźć do Holandii - zeznawał policjantom po zatrzymaniu Henryk K. - Chciałem to sprzedać jednemu z tych, od których kupiłem sprzęt. Nawet z nim o tym wstępnie rozmawiałem.

Na zlecenie śledczych ekspert przeliczył wydajność 11 poletek znalezionych w zabudowaniach Henryka K. Wyszło mu, że z uprawianych tam roślin można w sumie uzyskać nieco ponad 2 kilogramy suszu. Łącznie ze znalezionym na miejscu gotowym suszem Henryk K. po zakończeniu zbiorów mógł mieć do dyspozycji ok. 2,8 kilograma suszu.
W aptekach w Holandii susz marihuany kosztuje ok. 8 euro za gram. W coffe shopach zapłacimy od 5 euro za słabą trawę, 14 euro za średniej jakości, po ponad 40 euro za najlepszą. Przyjmując wartość suszu z holenderskiej apteki, Henryk K. dysponowałby więc na koniec procesu produkcji towarem wartym ponad 90 tys. zł. Na polskim czarnym rynku wartość taniej ilości trawy jest niewiele mniejsza.

Intratne biznesy Henryka K.

Działałem wyłącznie dla polepszenia bytu swojej rodziny - przekonywał śledczych i sąd 42-letni Henryk K.

To zresztą nie pierwszy sprzeczny z prawem biznes tego mężczyzny. W 2002 roku wynajął budynek gospodarczy w jednej z wiosek pod Opolem. Kiedy kilka miesięcy później trafiła tam policja, znalazła klasyczną dziuplę z częściami od kradzionych w całym kraju samochodów. Sąd Rejonowy w Opolu ostatecznie skazał Henryka K. na dwa lata więzienia za to, że przyjął od kilku nieustalonych mężczyzn w sumie 12 kradzionych samochodów wartych łącznie 250 tysięcy zł. Specjalizował się w transportowych mercedesach oraz w małych osobówkach: tico, matizach. W swojej dziupli rozbierał pojazdy na części i sprzedawał.

Po wpadce warsztatu Henryk K. kupił dom na wsi pod Grodkowem. Ciche, ustronne miejsce. Zabudowania na skraju miejcowosci, daleko od najbliższych sąsiadów. Dwa hektary terenu, własne stawy. Sąsiedzi nie interesowali się nowym mieszkańcem stroniącym od towarzystwa miejscowych. Żona Henryka K. początkowo prowadziła tu nawet gospodarstwo agroturystyczne.

W czasie przeszukania zabudowań policjanci CBŚ znaleźli tam jeszcze broń - dubeltówkę myśliwską czeskiej produkcji oraz 47 sztuk amunicji. Henryk K. nie jest myśliwym i nie posiada pozwolenia na broń. W śledztwie ustalono, że dubeltówkę skradziono myśliwemu z Częstochowy na terenie Dolnego Śląska. Myśliwy pojechał na polowanie i zostawił dubeltówkę w zamkniętym samochodzie pod hotelem. Następnego dnia już jej nie było. Henryk K. zeznał, że broń kupił na giełdzie militarnej we Wrocławiu za 700 zł wraz z pasem na amunicję. Część nabojów dostał od znajomego przedsiębiorcy z Niemodlina, od którego czasem kupował jakieś rzeczy. Ten jednak, przesłuchiwany przez policję, zaprzeczył, żeby kiedykolwiek miał dostarczać amunicję myśliwską nieuprawnionym osobom.

Po wpadce plantacji z 2 tys. krzewów Henryk K. trafił na 2,5 miesiąca do tymczasowego aresztu. Wyszedł za kaucją. Jego adwokat zaproponował dobrowolne poddanie się karze. Sąd Rejonowy w Nysie skazał mężczyznę w maju tego roku na 2 lata bezwzględnego wiezienia. Ale Henryk K. za kraty jeszcze nie trafił. Wystąpił o odroczenie kary. Argumentował to bardzo trudną sytuacją rodzinną, dla której jest jedynym źródłem utrzymania. Sąd zgodził się poczekać. Mężczyzna ma się zgłosić do aresztu śledczego w Prudniku w połowie stycznia.

Plantatorowi samo rośnie

Na jednej z internetowych stron poświęconych domowej uprawie konopi i produkcji narkotyków, anonimowy autor skrupulatnie podliczył, że koszty produkcji 1 grama suszu w domowych warunkach (prąd, zabiegi, robocizna) kosztuje ok. 3,5 zł. Biorąc pod uwagę wydatki w Amsterdamie cała operacja mogła więc kosztować Henryka K. ok. 35 tys. zł. Spodziewany zysk na czysto to ponad 50 tysięcy, bo podatku od tego się nie płaci. Nic dziwnego, że w Polsce plantacje rosną jak grzyby po deszczu. Są coraz większe i coraz bardziej profesjonalnie prowadzone.

W tym samym czasie gdy policjanci CBŚ wchodzili na plantację Henryka K. koło Grodkowa, policjanci z Nysy zaczynali śledztwo przeciwko mieszkańcowi Płocka Andrzejowi G. Ten mężczyzna w jednej z wiosek koło Korfantowa założył plantację z prawie 500 krzewami konopi. Andrzej G. też nie próbował mataczyć po wpadce. Przeszukanie plantacji daje zresztą śledczym taką ilość dowodów na posiadanie i produkcję narkotyków, że w sądzie sprawa jest przegrana. Mieszkaniec Płocka w sądzie w Nysie dobrowolnie poddał się karze. Usłyszał wyrok 3 lat pozbawienia wolności, ale w zawieszeniu na 6 lat próby i 5 tysięcy zł grzywny.

Za każdym razem sąd orzeka dodatkowo przepadek dowodów, czyli sprzętu do uprawy i samych konopi. Stosy zielska coraz częściej płoną gdzieś na wojskowych poligonach.

- Na naszym terenie jest bardzo dużo ustronnych gospodarstw z zabudowaniami, wystawionych na sprzedaż czy wynajem. Region coraz bardziej pustoszeje - przyznaje jeden ze śledczych w Nysie. -To sprzyja wykorzystywaniu budynków do celów przestępczych. Znajdujemy coraz więcej takich upraw.
Dowodem są choćby sprawy z ostatniego miesiąca. 2 grudnia policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców powiatu kędzierzyńsko-kozielskiego. Wynajmowali dom na wsi pod Opolem. Na strychu tego budynku policjanci znaleźli profesjonalnie urządzoną plantację na 20 krzewów.

19 listopada w Krapkowicach funkcjonariusze z Komendy Wojewódzkiej zatrzymali do kontroli samochód, w którym znaleźli nasiona konopi, doniczki i profesjonalnie przygotowane podłoże do uprawy konopi. Uprawa znajdowała się w garażu jednego z pasażerów. Po pierwszym zatrzymaniu poszły kolejne, ostatecznie zarzuty usłyszało 4 mieszkańców Krapkowic i okolicy. Znaleziono u nich w sumie 2,5 kilograma amfetaminy, pół kilograma marihuany, 111 sadzonek oraz sprzęt do uprawy.

Policjanci i służba celna coraz częściej zabierają się też za kontrole busów kursujących na trasie Polska - Holandia. W czasie jednej z ostatnich kontroli na autostradzie A4 na terenie Opolszczyzny w jednym z zatrzymanych do kontroli busów specjalnie szkolony pies wyczuł narkotyki. W walizce jednego z mężczyzn znajdowało się prawie 10 kilogramów marihuany, zapakowanej w worki po 2 kilogramy. Przy okazji w bagażu mieszkańca Prudnika znaleziono kilka gramów suszu na własne potrzeby.

Rodzimi plantatorzy szukają coraz to nowych i bezpieczniejszych dla siebie metod na prowadzenie niewielkich upraw. W czasie żniw kukurydzy kombajniści coraz częściej odkrywają dziwne puste przestrzenie wśród upraw na dużej powierzchni. Popularne stało się bowiem ukrywanie plantacji konopi na polach kukurydzy, które są dobrze nawożone chemicznie, przez co grunt nie wymaga dodatkowych zabiegów. Plantatorzy konopi wybierają kilkadziesiąt krzewów kukurydzy i zamiast nich wsadzają w ziemie konopie. Potem dyskretnie dozorują przez kilka miesięcy swoje poletko, a w czasie suszy nawet je nawadniają. Pilnują tylko, żeby ze swoim zbiorem zdążyć przed kombajnem kukurydzianym. Nawet w przypadku ujawnienia takiej plantacji trudno jest komukolwiek postawić zarzuty. Policja zaczyna jednak stosować fotopułapki ukrywane w dyskretnych miejscach. Robią one zdjęcia, a poza tym alarmują najbliższą komendę, kiedy na plantacji zaczyna się czas zbiorów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska