Zginęła, bo podobała się chłopakom

Redakcja
Ta historia oraz 89 innych zdarzeń kryminalnych z Opolszczyzny zostało opisanych w książce "Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski” wydanej przez  Wydawnictwo Nowik z Opola.
Ta historia oraz 89 innych zdarzeń kryminalnych z Opolszczyzny zostało opisanych w książce "Kilerzy, gangsterzy i zakochani mordercy, czyli pitawal opolski” wydanej przez Wydawnictwo Nowik z Opola. Paweł Stauffer
Zagadka zabójstwa 17-letniej Małgorzaty, mieszkanki Raszowej, czekała na rozwiązanie aż trzy lata. Bardzo długo, choć policjanci od początku podejrzewali, kto stoi za zbrodnią. Jednak wiedzieć to jedno, a móc udowodnić winę to zupełnie coś innego. Do tego potrzebne są niezbite dowody, drobiazgi, czasem gromadzone miesiącami. W tej sprawie pomocny okazał się m.in. liść dębu.

Na początku grudnia 2001 r., na polach nieopodal Raszowej znaleziono ciało Małgorzaty. Była rozebrana do połowy, co wskazywało na seksualny motyw zbrodni. Leżała na łące, tuż obok rowów melioracyjnych. Gośka miała ślad po oparzeniu na nodze i liść dębu w długich, kręconych, czarnych włosach. To dziwne, bo w okolicy dęby akurat nie rosną.

Wioska była wstrząśnięta śmiercią dziewczyny. Gośka była ładna, lubiła się bawić, miała wielu znajomych. Policjanci musieli odtworzyć ostatnie godziny jej życia. W miejscowej remizie urządzili pokój do przesłuchań. Rozmawiali chyba z wszystkimi mieszkańcami Raszowej.

Ustalili, że Gośka bawiła się w gronie znajomych na dyskotece. Później impreza przeniosła się do domu Wioletty, sąsiadki, a zarazem przyjaciółki Gośki. Alkoholu nie brakowało.

Kryminalni zatrzymali trzech chłopaków i dwie dziewczyny, z którymi Gośka spędziła ostatnie chwile. Nikt z nich nie przyznał się do zabójstwa. Nie pomogły podsłuchy pozakładane w domach i samochodach podejrzanych.
Wioletcie postawiono jedynie drobny zarzut przywłaszczenia kolczyków zamordowanej. Znaleziono je w trakcie przeszukania domu. Były zawinięte w skarpetki i schowane w pufie.

To właśnie Wiolettę policjanci od początku podejrzewali o to, że stoi za zbrodnią. Ale były też poszlaki, które zbijały ich z tropu. Wioletta w niedzielny poranek sama rozpoczęła poszukiwanie Gośki, gdy okazało się, że po sobotniej balandze Małgorzata nie wróciła do domu. Wyszła od sąsiadki, a do swojego domu miała zaledwie 100 metrów. Jednak gdzieś po drodze przepadła.
Wioletta sama kierowała poszukiwaniami. Komenderowała, kto gdzie ma iść, proponowała, gdzie zadzwonić. W niedzielę ciała nikt nie znalazł. Odnaleźli je dopiero w poniedziałkowy poranek robotnicy pracujący w rowach przy melioracji.

Sekcja zwłok przeprowadzona przez medyków wykluczyła seksualny motyw zbrodni. Gośka została uduszona. Miała liczne otarcia skóry. M.in. na pięcie. To mogło wskazywać na to, że ciało po śmierci przeciągano po asfalcie. Jasne było, że miejsce, w którym znaleziono Gośkę, nie jest tym, w którym doszło do zabójstwa. Miejsca popełnienia zbrodni należało więc szukać tam, skąd pochodził liść dębu zaplątany w czarne, kręcone włosy dziewczyny.
Policjanci z aptekarską dokładnością zbierali dowody: oprócz liścia także drobinki ziemi znalezione na ciele Gośki. Analiza tych dowodów udzieliła odpowiedzi na część pytań. Drobinki ziemi jak ulał pasowały do próbek pobranych z podwórza Wioletty. Liść dębu był identyczny jak te pochodzące z drewutni stojącej przy domu przyjaciółki zamordowanej.

Pewne było to, że Wioletta kłamała, mówiąc, iż Gośka wyszła z imprezy i wróciła do domu. Pewne było też to, że zginęła w jej domu. Ale nie było jeszcze odpowiedzi na pytanie: kto zabił? Wszak na imprezie bawiło się pięć osób. Sprawca musiał być wśród nich.

Historia niby prosta, ale jednak bardzo skomplikowana. Śledztwo było poszlakowe, wyjątkowo trudne. Śledczy zdecydowali się na zbadanie całej piątki wariografem, czyli wykrywaczem kłamstw. Zgodziły się cztery osoby, które spędziły z Małgosią ostatnie godziny jej życia. Odmówiła jedynie Wioletta W...
Kropkę nad "i" w tej sprawie można było postawić jednak dopiero dzięki portretowi psychologicznemu. Co to takiego? Otóż akta śledztwa przekazano biegłym psychologom z Krakowa. Ci, po ich lekturze, nakreślili szkic charakterologiczny sprawcy. Nie wskazali go z imienia i nazwiska. Nie podali adresu zamieszkania. Ale gdy ów portret przeczytali opolscy policjanci, wiedzieli, że jednoznacznie wskazuje on na Wiolettę W.
Biegli wyczytali w aktach, że zbrodni dokonano na tle emocjonalnym. Motywacja była wynikiem długotrwałych negatywnych relacji między ofiarą i sprawcą. Do zabójstwa doszło w wyniku nagłej sytuacji, niezaplanowanej. Po prostu wybuch nagromadzonych złych emocji. Zabójstwa dokonała jedna osoba, o dużej przewadze fizycznej nad ofiarą, która wykorzystała jej oszołomienie alkoholem. Biegli określili sprawcę jako osobę obojętną i niedojrzałą emocjonalnie, słabo planującą i nie przewidującą skutków swoich działań. Przedmioty zabrane ofierze - kolczyki - wskazują na to, że sprawcą była kobieta.

Po otrzymaniu portretu psychologicznego nieznanego sprawcy policjanci i prokuratorzy zdecydowali się na zatrzymanie Wioletty W. W trakcie przesłuchania przyznała się, że zabiła koleżankę. Utrzymywała jednak, że był to nieszczęśliwy wypadek. Biegli wykluczyli jednak taką możliwość. Nie może być przypadku w duszeniu kogoś apaszką przez trzy minuty.

Na zabójstwo Wioletta zdecydowała się w chwili, gdy pozostali uczestnicy imprezy zmęczeni libacją zasnęli. Nikt nie widział morderstwa, a później przeciągania ciała do drewutni, gdzie w czarne kręcone włosy Małgośki wplątał się liść dębu. Wioletta rozebrała częściowo ofiarę, by upozorować seksualny motyw zbrodni, a rzeczy spaliła w piecu. Ciało przerzuciła przez siedzenie skutera i pod osłoną nocy wywiozła na łąkę. Po drodze pięta pokrzywdzonej szorowała po asfalcie.

Do wyjaśnienia została jeszcze jedna rzecz - motyw. Małgośka była szczupłą, ładną nastolatką. Wioletta - jej przeciwieństwem. Nie znosiła tego, iż jej koleżanka ma duże powodzenie u chłopaków, a ona nie. Była po prostu zazdrosna. Zaczęło się plotkowanie o tym, że Gośka źle się prowadzi. Przyszła pora na kłótnie, a w końcu na wybuch negatywnych emocji.

Sąd uznał, że Wioletta jest winna i skazał ją na 12 lat pozbawienia wolności. Dwa miesiące przed zatrzymaniem rozmawiałem z podejrzaną. Jeszcze wówczas utrzymywała, że nie ma nic wspólnego z zabójstwem. Ale liść dębu i portret psychologiczny wskazały na coś innego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska