Zanieś skierowanie do lekarza specjalisty, bo inaczej wylecisz z kolejki

Redakcja
Piotr Krzyżanowski / Polskapresse
Oryginał trzeba zanieść do szpitala lub specjalisty w ciągu 14 dni od rejestracji.

NFZ śledzi kolejki

Od 2008 r. szpitale i przychodnie specjalistyczne muszą prowadzić listy pacjentów czekających na porady, planowe zabiegi i badania.
W centrali NFZ jest specjalna komórka, która na podstawie numerów PESEL sprawdza, czy pacjenci nie są zapisani w kilku kolejkach do najbardziej obleganych operacji: wszczepiania endoprotez, zaćmy oraz na koronarografie. Jeśli tak, pacjent otrzymuje z NFZ pismo, by wybrał jedną kolejkę.

Od 1 stycznia tego roku pacjent, który otrzymał skierowanie do szpitala lub do przychodni specjalistycznej, może nadal zapisać się na listę oczekujących, tak jak to robił do tej pory: osobiście, telefonicznie czy przez internet.

Wcześniej jednak mógł dostarczyć oryginał skierowania dopiero w dniu przyjęcia na oddział szpitalny lub przez specjalistę. Teraz sporo się jednak zmieniło.

Obecnie pacjent musi, najpóźniej w ciągu 14 dni roboczych od momentu umieszczenia go na liście oczekujących, doręczyć placówce leczniczej oryginał skierowania - osobiście lub pocztą (wtedy będzie wzięta pod uwagę data stempla pocztowego).

Jeśli nie zrobi tego w wyznaczonym terminie, zostanie z listy skreślony. Chyba że udowodni, iż doszło do tego z ważnej, losowej przyczyny.

- Przepis ten, czego nietrudno się domyślić, wprowadzono po to, żeby ludzie nie zapisywali się do kilku kolejek naraz i nie blokowali miejsca innym - mówi dr Marek Szymkowicz, zastępca dyrektora ds. medycznych szpitala w Nysie. - Ale to przecież żadne utrudnienie. Wiadomo bowiem, że można łatwo zdobyć więcej skierowań na ten sam zabieg czy badania diagnostyczne. Wystarczy np. wziąć jedno od lekarza podstawowej opieki zdrowotnej, a po drugie udać się do gabinetu prywatnego. Ci, co je wystawiają, nie muszą o sobie wzajemnie wiedzieć.

Dlatego dr Szymkowicz podchodzi do nowego przepisu z dystansem. - Przysporzy on nam jedynie dodatkowej, papierkowej pracy - dodaje chirurg. - Co roku w szpitalu w Nysie mamy po 20 tysięcy przyjęć i ktoś będzie musiał skierowania weryfikować.

Nowy przepis, który przegłosował Sejm (w ramach znowelizowanej ustawy zdrowotnej), to kolejny sposób na rozładowanie kolejek. Pacjentom na pewno się nie spodoba.

- Mam poważne problemy z kręgosłupem, ledwo chodzę, a muszę pracować - opowiada pani Halina z Opola. - Wyznaczono mi termin operacji za rok. Czy ktoś się nade mną zlituje? Co w tym złego, że zapisałam się na kilku listach, licząc, że gdzieś nie będę musiała czekać aż rok? Wiele osób jest w podobnej sytacji. Każdy walczy o swoje zdrowie jak potrafi.
- W tygodniu mamy zapisanych na zabiegi średnio 15-20 osób, z tego 3-4 się nie zgłaszają - mówi dr Marek Szymkowicz, chirurg z Nysy. - Raczej trudno jest wtedy w trybie pilnym ściągnąć na ich miejsce innych pacjentów. Powstają, jak mówimy, "puste przebiegi". W najtrudniejszej sytuacji są szpitale, które wykonują operacje planowe, bo m.in. z tego żyją. Natomiast my pracujemy w trybie ostrym, zawsze ktoś do zoperowania się znajdzie.

Jeśli pacjent przekonująco wyjaśni, dlaczego się nie zgłosił, pozostanie na liście i otrzyma inny termin. W pozostałych przypadkach musi od nowa wpisać się na listę oczekujących.

Ludzie podają różne powody. Np. jeden z pacjentów nie zgłosił się w terminie do nyskiego szpitala na wszczepienie endoprotezy stawu biodrowego, bo wcześniej dostał zawału serca.

- Zdarzało się, że ktoś zachorował na grypę, ktoś inny tłumaczył, że zepsuł mu się samochód w drodze do szpitala - mówi dr Marek Piskozub, dyrektor WCM w Opolu. - Trudno sprawdzić, czy tak faktycznie było. Jeśli natomiast chodzi o dostarczanie oryginału skierowania, to w przepisie jest mała furtka. Po 14 dniach jeszcze nikogo nie wykreślamy, tylko możemy odczekać kolejne 7 dni, jeśli np. pacjent do nas zadzwoni czy napisze, że nie mógł dojechać, bo coś mu się nagle wydarzyło.

Adam Ślęzak, prezes Optimy, do której należą m.in. przychodnie specjalistyczne w Opolu, Nysie i Prudniku, rozumie ludzi, którzy chcą szybko otrzymać poradę i dlatego zapisują się w kilku miejscach.

- Szkoda tylko, że zapominają potem o odwołaniu u nas wizyty - dodaje. - Takie sytuacje są nagminne, chociaż w tym czasie lekarz mógłby przyjąć kogoś innego z kolejki.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska