Zamek w Mosznej daje sobie radę

Radosław Dimitrow
Radosław Dimitrow
Zamek przeżył w ubiegłym roku istne oblężenie turystów. Rezydencję Tiele-Wincklerów odwiedziło ponad 120 tys. osób.
Zamek przeżył w ubiegłym roku istne oblężenie turystów. Rezydencję Tiele-Wincklerów odwiedziło ponad 120 tys. osób.
Nasz zamek zachwycił Magdę Gessler oraz producentów filmowych ze Szwecji, a nawet z Bollywood. Po tym, jak przestał tu działać szpital, zabytek jest też na nowo odkrywany przez turystów.

Pałac w Mosznej - rys historyczny

Pałac w Mosznej - rys historyczny

Pierwsze wzmianki o pałacu w Mosznej pochodzą z XVII w. W 1896 r. na zamku wybuchł pożar, który strawił go niemal całkowicie. Rodzina Tiele - Wincklerów odbudowała go w ciągu zaledwie 4 lat, a w 1914 r. dodatkowo rozbudowała o jedno skrzydło - od tamtego czasu wygląd rezydencji znacząco się nie zmienił. Zamek posiada 365 pomieszczeń i 99 wież i wieżyczek.

Magda Gessler, przechadzając się po komnatach pałacu w Mosznej, nie mogła oprzeć się wrażeniu, że uczestniczy w kolejnej części przygód Harry'ego Pottera. O śląskim Disneylandzie wypowiadała się w samych superlatywach, a przecież restauratorka kojarzona jest raczej z kaprysami i bezkompromisową krytyką.

W pałacu Gessler postanowiła ponadprogramowo nakręcić fragment swoich "Kuchennych rewolucji" z gołąbkami w roli głównej. Choć od tamtych wydarzeń minął już blisko rok, to w zamkowej restauracji do dziś można zamówić gołąbki a la Magda Gessler. Kilka miesięcy temu pałac w Mosznej dostał ponadto od restauratorki "Poziomkę", czyli jej autorskie wyróżnienie. Trafił jednocześnie na listę "101 najlepszych restauracji i hoteli w Polsce".

- Wizyta pani Gessler i późniejsze wyróżnienie potwierdziło to, o czym byliśmy przekonani od dawna. Że pałac w Mosznej ma ogromny potencjał i tylko trzeba znaleźć sposób, żeby go wykorzystać - przekonuje Tomasz Ganczarek, prezes spółki Moszna Zamek, która zarządza całym obiektem.

W Mosznej chcą kręcić film

Co ciekawe, kilka miesięcy temu pałacem zainteresowali się twórcy filmowi, którzy przyjechali do Polski prosto z…Indii. Producenci z Bollywood szukali u nas zabytku, który wpisywałby się w bajkową scenerię filmu o księżniczce i pewnym adoratorze. Pałac w Mosznej spodobał im się bardzo - w szczególności potężne komnaty, w których tańczyć mieli hinduscy aktorzy. W trakcie przygotowań do kręcenia filmu i dopinania szczegółów pojawił się jednak problem, którego producenci wcześniej nie przewidzieli. Scenariusz zakładał liczne sceny ze statystami. Żeby nie wyróżniali się oni zbytnio na tle głównych bohaterów, filmowcy potrzebowali ludzi o ciemniejszej karnacji. Problem w tym, że w Mosznej, gminie Strzeleczki, a nawet w całym powiecie krapkowickim nie ma statystów o hinduskiej urodzie.

- Choć byliśmy już bardzo blisko nawiązania współpracy, to ostatecznie pomysł upadł z przyczyn od nas niezależnych - dodaje prezes Ganczarek. - Producent poinformował z grzeczności, że swój film będzie realizował w jednym z podwarszawskich pałaców. Tam podobno ze statystami nie miał problemów.

Jakby tego było mało, nie tak dawno pałacem interesowali się ponadto szwedzcy i polscy filmowcy. Ci drudzy nakręcili pilotażowy odcinek komediowego serialu, którego fabuła rozgrywa się wiele lat temu. Teraz szukają stacji telewizyjnej, która chciałaby kupić ich pomysł. Dyrekcja czeka, co z tego wyniknie.

Skąd ten fenomen?

Choć zamek w Mosznej stoi w tym kształcie od 1900 r., to tak naprawdę dopiero teraz przyszedł moment, w którym będzie go można w pełni wykorzystać. Przed wojną, aż do 1945 r. mieszkała tutaj śląska rodzina szlachecka Tiele-Wincklerów. W latach PRL-u urządzono w nim natomiast Centrum Terapii Nerwic, które działało do 2013 r. i mocno ograniczyło funkcjonalność zamku. Jak? Choć wcześniej także zgłaszali się filmowcy, którzy chcieli wykorzystać w swych filmach pałac, to rezygnowali od razu, gdy dowiadywali się, że większość pomieszczeń jest zajęta przez pacjentów szpitala. Dodatkowym ograniczeniem był fakt, że film mógłby być kręcony tylko za dnia, bo w nocy dla dobra pensjonariuszy w całym obiekcie obowiązywała cisza nocna.

- Z tego powodu w pałacu nie można było organizować np. balów karnawałowych ani żadnych innych imprez, które wiązały się z głośniejszą muzyką w późnych porach - tłumaczy Łukasz Kosiński, który zajmuje się w pałacu marketingiem. - Teraz te ograniczenia zniknęły.

Po tym jak Centrum Terapii Nerwic zostało wyprowadzone do nowego budynku, pałac zamieniony w hotel z restauracją odżył na nowo. Z raportu za ubiegły rok wynika, że w ciągu roku odwiedziło go ponad 120 tys. turystów, czyli o 40 tys. więcej niż rok wcześniej. Spośród tych gości 9 tys. osób zdecydowało się nocować w hotelu, co jest całkiem przyzwoitym i zaskakującym wynikiem. Szczególnie dużo chętnych jest na pokoje premium, w których mieszkał hrabia lub jego słynni goście. Żeby poczuć się przez jeden dzień jak cesarz Wilhelm II, trzeba wydać 300 zł.

Najważniejsza informacja z raportu jest jednak taka, że pałac jest w stanie utrzymywać się sam, nawet bez dopłat z Urzędu Marszałkowskiego. Mimo ogromnych kosztów (samo ogrzanie budynku kosztuje 50 tys. zł miesięcznie, a w zamku zatrudnionych jest ponad 60 pracowników obsługi) spółka zarządzająca obiektem zakończyła rok na plusie.

Miało być jeszcze lepiej

Ale początki działalności wcale nie były łatwe. Gdy spółka Moszna Zamek przejmowała pałac z końcem 2013 r., większość pomieszczeń była w rozsypce. To dlatego, że urząd marszałkowski przez ok. 7 lat przymierzał się do generalnego remontu obiektu za ponad 40 mln złotych - miał tutaj powstać luksusowy hotel z centrum konferencyjnym i salonem odnowy biologicznej.

W związku z tymi planami poprzednia dyrekcja ograniczyła do minimum wszelkie prace konserwacyjne. Efekt tego był opłakany - wiele pokojów przestało się nadawać do zamieszkania, a trzecie piętro zamku trzeba było całkowicie wyłączyć z użytkowania. Gdy w 2013 r. urząd marszałkowski wycofał się z remontu ze względu na koszty, doszło do kuriozalnej sytuacji - nowa spółka miała przekształcić zamkowe pomieszczenia w hotel, choć wiele z nich nie nadawało się do kwaterowania turystów.

Żeby podremontować całość, samorząd dał spółce na start nieco ponad 1 mln złotych. Prezes Tomasz Ganczarek, znając sytuację, w jakiej przyszło mu kierować obiektem, początkowo dosyć ostrożnie wypowiadał się o powodzeniu całej akcji. Dziś wiadomo, że razem z załogą udało mu się doprowadzić zamek do takiego stanu, że w połączeniu z ciekawymi pomysłami całość może nieźle działać.

To będzie zamek Harry'ego Pottera

Nowy zarząd, szukając pomysłu na zamek, postanowił iść w klimaty baśniowe i fantasy. Ponieważ zabytek pasuje idealnie do świata stworzonego przez angielską pisarkę J.K. Rowling, zdecydowano się zorganizować w nim zjazd fanów Harry'ego Pottera. W dniu zlotu w komnatach można było zobaczyć pokazy iluzji, a w ogrodzie spotkać profesora Dumbledora i gajowego Hagrida. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę - na wydarzenie zjechali ludzie z całego kraju, którzy przy okazji zatrzymali się w hotelu. O zlocie trąbiły ponadto czołowe stacje telewizyjne, co przysporzyło Mosznej popularności.

Specjaliści od marketingu postanowili iść za ciosem i na ten rok szykują kolejne atrakcje - chcą m.in. ściągnąć miłośników gry komputerowej o Wiedźminie.

- Negocjujemy w tej sprawie warunki z wydawcą, firmą CD-Projekt - przyznaje Tomasz Ganczarek. - Chcielibyśmy, żeby objęła patronatem zlot, który tu szykujemy.

Ale to nie koniec pomysłów na zamek. Zarząd będzie organizował co weekend szereg mniejszych imprez. W najbliższym czasie w pałacu zorganizowany będzie m.in. bal singla, bankiet z degustacją wina, bal walentynkowy i maraton taneczny w rytmach argentyńskiej muzyki - na każde z wydarzeń są już tabuny chętnych.

W środku tygodnia w pałacu mieszkać będą natomiast dzieci. Kierownictwo zakończyło właśnie remont zdezelowanego trzeciego piętra i udostępniło je na potrzeby szkolnych kolonii. Uczniowie będą zachwyceni, bo poza zwiedzaniem pałacu będą mogły m.in. zwiedzić stadninę koni, pojeździć bryczką, wziąć udział w królewskim balu i szukać śladów kamienia filozoficznego.

Co dalej?

Żeby podtrzymać pozytywny, baśniowy klimat, który zapanował w Mosznej, zarząd będzie musiał w najbliższym czasie wyremontować park, który otacza pałac. Drzewa, które go porastają, są w złej kondycji, bo przez wiele lat nie prowadzono tutaj zabiegów pielęgnacyjnych. Na wycinkę tych schorowanych i nasadzenia nowych potrzeba co najmniej pół miliona złotych. Przy okazji remontu parku pojawił się też pomysł, żeby na kanał przecinający park wróciły gondole, które pływały tu za czasów hrabiego.

Tę inwestycję musiałby jednak sfinansować urząd marszałkowski, bo na razie spółka nie ma na to pieniędzy.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska