Do tej nietypowej sytuacji doszło ponad 20 lat temu. Spacerowiczem była lwia samica Ryksa.
Dziś to wydarzenie wspominane jest z uśmiechem, ale osobom pracującym wówczas w zoo do śmiechu nie było. Było za to dużo pecha, bo najpierw pielęgniarz nie zamknął za sobą drzwi, a potem okazało się, że w ogrodzie nie było dyrekcji.
Ryksie - od maleńkości wychowywanej w opolskim zoo - groziło zastrzelenie.
Dlaczego do tego nie doszło i jak udało się sprowadzić lwicę na wybieg? O tym opowiada obecny wicedyrektor zoo Krzysztof Kazanowski.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?