Opolskie szpitale obawiają się fuzji

Redakcja
Ostatnią dużą dotację z urzędu marszałkowskiego dostaliśmy w 2005 roku – przypomina Wojciech Redelbach. – Było to 1,5 miliona złotych. Skąd więc problem?
Ostatnią dużą dotację z urzędu marszałkowskiego dostaliśmy w 2005 roku – przypomina Wojciech Redelbach. – Było to 1,5 miliona złotych. Skąd więc problem? Paweł Stauffer
Urząd marszałkowski myśli o połączeniu Szpitala Wojewódzkiego i Opolskiego Centrum Onkologii.

Jestem zwolennikiem takiej zmiany, bo samorząd województwa nie ma w ogóle pieniędzy na to, żeby inwestować w obie placówki, wspomagać je przy remontach czy zakupie nowego sprzętu - podkreśla Roman Kolek, wicemarszałek województwa.

- Wcześniej miały one wsparcie w postaci dotacji unijnych, ale te już się skończyły. Z kolei szpitale jako jednostki publicznej służby zdrowia nie mogą zaciągać pożyczek w bankach, a my nie jesteśmy w stanie za nie poręczyć. Zatem sytuacja jest patowa.

Roman Kolek poinformował już o swojej koncepcji m.in. radę społeczną Opolskiego Centrum Onkologii, a wkrótce chce ją przedstawić radnym sejmiku, żeby wysłuchać ich opinii.

- Wiem, że ewentualna fuzja wywołała już w obu placówkach niepokój - mówi wicemarszałek. - Pojawiły się głosy, że obie, jeśli do połączenia dojdzie, na tym stracą. - Tymczasem ja uważam te obawy za nieuzasadnione. Powstanie mocniejsza baza lecznicza, na czym zyskają pacjenci.

- Ja nie znam oficjalnej decyzji zarządu województwa na temat ewentualnego łączenia czy też przekształcania naszych placówek - stwierdza Renata Ruman-Dzido, dyrektor Szpitala Wojewódzkiego w Opolu. - Natomiast na pewno nasza załoga jest absolutnie negatywnie nastawiona do pomysłu przyłączenia nas do Opolskiego Centrum Onkologii. My nie po to olbrzymim wysiłkiem doprowadziliśmy do tego, aby Szpital Wojewódzki osiągnął tak wysoki poziom świadczonych usług, żeby to zniweczyć. Prawdą jest natomiast, że wobec rosnącej konkurencji na rynku medycznym trwanie w dotychczasowej formule prawnej będzie oznaczało cofanie się m.in. z powodu ryzyka utraty kontraktu, trudności w zakupie sprzętu czy podkupywania naszych specjalistów przez niepubliczne placówki, których oferty mogą być atrakcyjniejsze.

Do łączenia negatywnie nastawiony jest także Wojciech Redelbach, dyrektor Opolskiego Centrum Onkologii. Przypomina, że takie próby miały już miejsce kilkakrotnie i zawsze kończyły się fiaskiem.

- Po pierwsze, ekonomicznie nasze szpitale sobie radzą i nie są powodem zmartwienia dla właściciela - wylicza dyrektor OCO. - Natomiast w przypadku fuzji kontrakt z NFZ będzie dzielony na więcej części, na czym stracimy. Po drugie, po pakiecie onkologicznym widać, że jego realizacja jest łatwiejsza w placówce typu centrum onkologii, więc po co wywoływać zamieszanie?Jeśli Szpital Wojewódzki miałby zostać częścią onkologii, to musiałoby w obu placówkach dojść do głębokiej reorganizacji. Już teraz mamy niespokojną sytuację, bo część personelu czuje się zagrożona.

Dr Redelbach dodaje, że ostatni raz dużą dotację z urzędu marszałkowskiego dostał w 2005 r. Było to 1,5 mln zł. Skąd więc problem?

Gdy plan łączenia sąsiadujących ze sobą placówek stał się tajemnicą poliszynela, załoga Szpitala Wojewódzkiego opowiedziała się za przekształceniem go w spółkę prawa handlowego. Uznała to bowiem za korzystniejsze.

- Jeśli ta koncepcja zwycięży, to łączenie się oddali - komentuje Roman Kolek. - Na razie dyrektorzy mają czas do końca lutego na przedstawienie swoich opinii. Nie będziemy robić niczego na siłę, ale za jakieś półtora miesiąca musimy podjąć decyzję, co dalej. Tak nie może to pozostać.

Wicemarszałek nie ukrywa, że w grę wchodzi też przekształcenie obu szpitali w spółki prawa handlowego.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska