Nie płacisz na czas i oszukujesz pracowników? Uważaj, opiszą to na fejsie!

Redakcja
Czarna lista pracodawców dostępna na Facebooku cieszy się sporą popularnością.
Czarna lista pracodawców dostępna na Facebooku cieszy się sporą popularnością. 123RF
Na Facebooku działają od niedawna czarne listy pracodawców. Tu z imienia i nazwiska można opisać nieuczciwego szefa. Właśnie ruszyła lista z Opola. Czy te fanpejdże zmienią rynek pracy?

Nie można pomawiać

Nie można pomawiać

Kodeks karny (art.212) przewiduje, że kto pomawia za pomocą środków masowego przekazu inną osobę, grupę osób, instytucję, osobę prawną lub jednostkę organizacyjną niemającą osobowości prawnej o takie postępowanie lub właściwości, które mogą poniżyć ją w opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla danego stanowiska, zawodu lub rodzaju działalności, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.

W połowie stycznia na Facebooku pojawiły się dziesiątki stron pod wspólnym hasłem "czarna lista pracodawców". Działają w różnych miastach, z reguły zakładane są jako społeczność. Idea jest prosta - każdy skrzywdzony pracownik, który chce się nie tylko wyżalić, ale przede wszystkim ostrzec przed nieuczciwym zakładem pracy - może to zrobić, wpisując odpowiedni post. I tak czytamy:

"Witam, chciałbym ostrzec przed firmą (...). Przez ponad rok pracowaliśmy bez umów, oczywiście miały być co miesiąc".
Albo: "Ostrzegam wszystkich przed pracą w (...). Ogólnie jest tam mobbing i każdy pracuje tam pół roku, bo psychicznie nie da rady dłużej. Pan dyrektor ma tam zwyczaj wyzywania pracowników od debili i darcia się na nich (...) Jak przychodzi 10-ty, to się zastanawiasz czy będzie wypłata w tak zwanych kopertach".

Czy:
"Praca po 10 godz. dziennie, przez 4 dni nadgodziny, które są rzekomo dobrowolne, a tak naprawdę są obowiązkowe, jeśli odmówisz, kierownik z głównego sklepu przyjeżdża z groźbą, że to twoja ostatnia szansa. Wciąż monitorują i dzwonią z pretensjami. Usiądziesz źle, staniesz na chwilę źle. Wynagrodzenie opłakane, najniższa krajowa, a za nadgodziny marne 8 zł".

I jeszcze:
"Szefowa każe podawać stare ciasta, jak się jej mówi, gdy coś nie gra - rzuca w nas garnkami".
Wpisów takich są już tysiące, a jak rodzynki pojawiają się i takie:
"Co za nędzny profil. Gorzkie żale... Ciekaw jestem, czy sprawdzacie te informacje czy każdy może sobie napisać żal... Pewnie połowa tu ludzi to lenie, a druga połowa ludzie, którym się nie chce pracować".

Zwykle administratorzy stron zastrzegają sobie wyłączenie odpowiedzialności od zamieszczanych wpisów. "Każdy, który przesyła wiadomość, sam ponosi odpowiedzialność za słowa, których używa" - informują. Proszą o pisanie prawdy, bez wulgaryzmów. "Generalnie sprawa ma się tak, że jeśli spełnimy 2 warunki, tj.
1. zarzut jest prawdziwy,
2. służy obronie społecznie uzasadnionego interesu (co wynika z art. 213 KK) - wówczas tak naprawdę nikt nie będzie ponosił odpowiedzialności" - czytamy na stronie "Czarna lista pracodawców z Krakowa".

Jeszcze tydzień temu nie znaleźliśmy na FB strony opolskiej. Ale teraz już jest! Na razie bez postów o złych szefach, za to z poradnikami z zakresu prawa pracy. To fejsbukowy noworodek - w czwartek rano miał zaledwie 19 polubień, ale to kwestia czasu, może minut, a pojawią się pierwsze komentarze dotyczące konkretnych firm i konkretnych zdarzeń. Być może w chwili publikacji tego artykułu już są? Warto sprawdzić, na FB należy odszukać stronę "Czarna lista pracodawców z Opola i okolic".

Trafili w lukę

Trudno ocenić, czy to akcja sterowana przez kogoś (skoro wysyp pierwszych stron nastąpił mniej więcej w tym samym czasie), czy też spontaniczny ruch (co często zdarza się w wirtualnych społecznościach), który pozwala odreagować wszystko to, co spotyka pracowników na polskim rynku pracy: poniżanie, szykany, głodowe stawki, fikcyjne umowy oraz bezsilność służb teoretycznie powołanych do ochrony praw pracowniczych.

- Dobrze, że powstały takie strony - mówi prof. Janusz Hryniewicz, socjolog organizacji. - Związki zawodowe w małych oraz w prywatnych firmach są niszczone lub nie dopuszcza się do ich powstania. Inspekcje pracy mają ograniczone kompetencje, a sądy są nierychliwe. Co więc pozostaje pracownikom, aby zrekompensować sobie poniżanie, nieuczciwości, niskie płace? I jeszcze jedno - taka strona to też metoda - i to dość skuteczna - oddziaływania na rynek pracy.

Bo nic nie szkodzi tak, jak zła reklama szeptana, powielana krytyczna opinia. Owszem, urażony pracodawca może pozwać do sądu autora postu, ale to byłaby nie lada gratka dla mediów. Która firma - jeśli faktycznie płaci "pod stołem", zatrudnia bez umów lub w inny sposób łamie prawo pracy - zdecyduje się więc na taki ruch?
Polskie strony na temat nieuczciwych pracodawców działają także za granicą, np. w Holandii i Wlk. Brytanii. Wpisów na temat nieuczciwych pracodawców jest tam mniej, posty dotyczą głównie przekazywania wiedzy o przepisach dotyczących prawa pracy.

- Nie oznacza to, że Polacy nie są tam mobbingowani - zauważa profesor Hryniewicz. - Często przecież w mediach czytamy lub widzimy reportaże o nieludzkich warunkach, w jakich żyją polscy robotnicy na Zachodzie: baraki zamiast mieszkań, praca ponad siły. Jednak Polacy mogą mieć tam ograniczony dostęp do internetu, a przede wszystkim mają świadomość, że ta praca za granicą jest zwykle tymczasowa, nie na całe życie i - jednak - za o wiele wyższą stawkę niż w kraju.

W Polsce takiego światełka w tunelu nie ma. Najsilniejszą pozycję ma obecnie "Czarna lista pracodawców z Krakowa i okolic" (ponad 18 tys. polubień).

- Bardzo szybko, bo w ciągu kilku dni od założenia strony było ponad 10 000 polubień - mówi nam administrator C.L. z Krakowa. - Zostaliśmy zalani zgłoszeniami, każdy chciał się podzielić swoją historią, nadal dostajemy około 5 zgłoszeń dziennie! To jest przerażające - zakładając tę stronę, nie sądziliśmy, że jest aż tyle nieuczciwych pracodawców w naszym regionie. Doszły nas słuchy, że PIP interesuje się naszą stroną i czyta na bieżąco - jednak PIP nie reaguje na anonimowe wiadomości - chyba że zagrożone jest życie ludzi.

Jedni blokują, inni dyskutują

Administrator z Krakowa ma też swoje doświadczenia z pracodawcami: - Jedni grożą, inni wyzywają, jeszcze inni zgłaszają naszą stronę do FB i zostaje ona zablokowana albo usunięty jakiś post! - mówi. Ale zdarzają się też budujące przykłady, kiedy to pracodawca analizuje zgłoszenie i nie ucieka od prawdy w groźby pod adresem strony na FB:

- Ostatnio pan Łukasz - przedstawiciel jednej z firm umieszczonych na liście - napisał oficjalne stanowisko swoje i firmy - zdobył tym dużą sympatię i oczyścił złe imię. Jego wiadomość zdobyła ponad 200 lajków - mówi administrator. - Nas to bardzo cieszy, bo tak właśnie chcielibyśmy, aby to wyglądało - aby była dyskusja i każdy przedstawiał swoją stronę - żeby czytelnicy mogli porównać wypowiedzi i wyrobić sobie jakieś własne zdanie. Dostaliśmy też parę wiadomości od osób, które pracują w niektórych firmach opisanych na stronie i były to bardzo miłe wiadomości, bo podobno coś się rusza - kierownikami, którzy zostali opisanie, zaczęli się interesować ich przełożeni, zaczęły się kontrole z central firmy. To jest fantastyczne! Zdajemy sobie sprawę, że to pojedyncze przypadki, ale nas to cieszy. Bo internet to siła.

- Jeśli nawet "czarne listy" to spisek, jak mogą sugerować niektórzy pracodawcy - to jest to spisek w dobrej sprawie. Ja tym listom kibicuję, niech zmieniają obraz naszego rynku pracy - mówi profesor Hryniewicz.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska