Pacjentka połamała się w szpitalu w Nysie

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Wiesława Michalik z matką Katarzyną Konopką: - Jestem przekonana, że w szpitalu doszło do zaniedbań.
Wiesława Michalik z matką Katarzyną Konopką: - Jestem przekonana, że w szpitalu doszło do zaniedbań. Krzysztof Strauchmann
84-letnia kobieta wyszła w nocy z oddziału. Pielęgniarki odnalazły ją na dziedzińcu. Rodzina poszkodowanej obwinia personel medyczny o zaniedbanie opieki.

Katarzyna Konopka z Nysy trafiła do miejscowego szpitala 14 lutego. Rodzina wezwała do niej pogotowie, bo skarżyła się na bardzo silne bóle głowy. Lekarz na oddziale ratunkowym skierował ją na chirurgię do dalszej obserwacji.

W poniedziałek 16 lutego 84-letnia pacjentka zaczęła się dziwnie zachowywać, miała halucynacje, wydawało się jej, że inni pacjenci to jej rodzina. W nocy z 16 na 17 lutego kobieta niepostrzeżenie wyszła z sali. Pielęgniarki znalazły ją potłuczoną i leżącą na jednym z wewnętrznych dziedzińców budynku. Badania wykazały, że ma złamany mostek i kostkę prawej nogi.

- Napisałam do dyrekcji szpitala o wyjaśnienie, co się wtedy stało, a do prokuratury zgłosiłam podejrzenie przestępstwa zaniedbania opieki - mówi Wiesława Michalik, córka poszkodowanej. - Mama bardzo cierpi z powodu złamań. Będę prawdopodobnie występować o zadośćuczynienie.

Wiesława Michalik skarży się, że personel medyczny nie chciał się przyznać, iż doszło do wypadku. Twierdzi, że zatajał przed rodziną stan zdrowia starszej pani. Córka podejrzewała nawet, że matka mogła wypaść przez okno z budynku, bo choć nie pamięta dokładnie przebiegu zajścia, to wspominała coś o wchodzeniu na okno.

- Mama nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. Może dostała za silne leki?- zastanawia się Wiesława Michalik.

- Niczego nie ukrywamy - dziwi się tym oskarżeniom dr Krzysztof Kamiński, ordynator nyskiej chirurgii ogólnej. - Sam poinformowałem córkę następnego dnia rano, że doszło do wypadku. Chcemy wyjaśnić tę sprawę, ale nikt nie widział, co się stało.

W nocy na oddziale dyżurują trzy pielęgniarki i lekarz. Ordynator opowiada, że starsza pani już wcześniej niepokoiła inne chore, wychodziła z sali. Pielęgniarki kilka razy odszukiwały ją w innych pokojach i sprowadzały do łóżka. Lekarz dyżurny też prosił ją, żeby pozostała w sali. Nie uspokoiły jej nawet leki zlecone przez neurologa i anestezjologa.

- Zapis kamery na korytarzu pokazuje, że pacjentka wyszła z pokoju o godz. 1.35 - mówi dr Kamiński. - W tym czasie dwie pielęgniarki pojechały odebrać pacjenta z bloku operacyjnego. Trzecia była w innej części oddziału u ciężko chorego. Znaleźliśmy pacjentkę po czterech minutach od jej wyjścia z pokoju. Mamy na oddziale ponad czterdziestu pacjentów. Nie jesteśmy w stanie stale monitorować każdego, a tamta noc była bardzo ciężka.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska