Wybory prezydenckie 2015. Kandydaci na bakier z mediami społecznościowymi [wideo]

Leszek Rudziński (AIP)
Profesor Godzic jednak pozytywnie widzi przyszłość mediów społecznościowych w kampaniach wyborczych.
Profesor Godzic jednak pozytywnie widzi przyszłość mediów społecznościowych w kampaniach wyborczych.
"Umarłem ze śmiechu. Kto pisze te bzdety!!!!", "Panowie i Panie nauczycie się pisać poprawnie, bo ośmieszacie się, a przy okazji głowę państwa!" - to tylko niektóre komentarze, które ukazały się w środę po publikacji wpisu na oficjalnej stronie prezydenta Bronisława Komorowskiego na Twitterze.

Na profilu Prezydent.pl na Twitterze ukazał się wpis pt. ,,Wysłanie sił rozjemczych ma sens jeżeli jest rozejm, bo jak jest wojna to trudno tam wysyłać żołnierzy". Pomimo, że zaraz po tym jak zrobiło się o nim głośno wpis został usunięty przez moderatora, wywołał w internautach obserwujących prezydencki profil w najlepszym wypadku zażenowanie.

- Dla prezydenta Komorowskiego internet jest czymś absolutnie nowym. Tę obcość dokładnie czuć w jego wypowiedziach. Podobnie jak pozostali politycy, boi się, że wejdzie w hejterską komunikację. Niech prezydent Komorowski udaje, że to lubi, niech udaje, że lubi ludzi. Musi być w tym naturalny i sam się przekonać, że dzisiaj trzeba wejść w interakcję z wyborcami, nawet jeśli jest to ryzykowne - mówi Agencji Informacyjnej Polskapresse prof. dr hab. Wiesław Godzic, medioznawca ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.

Aktywny w mediach społecznościowych jest natomiast tegoroczny kandydat na prezydenta - muzyk Paweł Kukiz. Jego wpisy znajdziemy zarówno na Twitterze, jak i na Facebooku. Założyciel strony internetowej Zmieleni.pl, na której krytykuje obecną partię rządzącą i sytuację polityczną w kraju, mimo, że zapowiada aktywne spotkania z wyborcami, informuje o nich zwykle za pośrednictwem stron WWW. Jednak zachowanie byłego wokalisty zespołu Piersi jest raczej wyjątkiem od reguły.

Profesor Godzic stwierdza, że politycy traktują internet jako ,,dobro konieczne". Ich sztaby wiedzą, że bez zaznaczenia swojej obecności w sieci nie mają żadnych szans. Nie wykorzystują go natomiast w sposób racjonalny, szybki i rzetelny, nawet podczas trwającej kampanii prezydenckiej. Zdaniem rozmówcy Agencji Informacyjnej Polskapresse, na stronach internetowych kandydatów jest piekielnie nudno. Rodzimi politycy nie potrafią połączyć internetu z życiem codziennym, a dziś na świecie media społecznościowe często są czynnikiem decydującym o wynikach wyborów. Profesor Godzic podkreśla, że użytkownicy social media natychmiast ,,wyczuwają fałsz" i od razu widzą nieszczere intencje kandydata.

Inni kandydaci również radzą sobie w wirtualnej przestrzeni z różnym skutkiem. Coraz bardziej aktywna na stronach WWW jest Magdalena Ogórek. Jednak, jak dotąd, kandydatka na prezydenta zalicza same wizerunkowe wpadki. Jej wyrwane z kontekstu, krótkie wpisy, jak np."Wspiera mnie premier Francji", czy "Martin Schulz popiera moje pomysły i argumenty" pozostawiają wiele miejsca na domysły polskich internautów, którzy o owych pomysłach i argumentach jak dotąd nie mieli szansy usłyszeć. - Obcowania z mediami społecznościowymi trzeba się nauczyć, ale pani Magdalena Ogórek się przeuczyła. Jest zlepiona wyłącznie z tego co jest sztuczne i nijakie. Radziłbym jej, podobnie jak innym politykom więcej naturalności, aby byli po prostu sobą. Społeczeństwo albo ich zaakceptuje, albo nie, ale na pewno nie zaakceptuje kandydata, który się mizdrzy i udaje kogoś innego - podkreśla profesor Wiesław Godzic.

Pojawia się pytanie, czy pomimo szybkiego internetu oraz najnowszego sprzętu potrzebnego do korzystania z z jego dobrodziejstw, polscy politycy potrafią wykorzystać całą gamę portali społecznościowych do promowania siebie i partii oraz kontaktów z wyborcami?

Z ubiegłorocznych badań przeprowadzonych przez firmy zajmujące się promocją w internecie - GetResponse, Sotrender i Bluerank - podczas kampanii do wyborów samorządowych, sprawdzających umiejętność wykorzystania sieci WWW przez elity polityczne wynika, że nie potrafią one wykorzystać możliwości jakie dają social media. Badanie objęło 21 partii politycznych, sprawdzając ich umiejętność wykorzystania email marketingu i aktywności w mediach społecznościowych w okresie 04.08 - 16.11.2014 r.

Wyniki nie były zaskoczeniem dla medioznawców. Czołowe partie nie przejawiają w obszarze social media szerszej aktywności. Największą liczbę fanów na Facebooku zgromadził Kongres Nowej Prawicy (daleko za nim uplasował się Twój Ruch i PO). Partia zajęła również pierwsze miejsce pod względem zaangażowania użytkowników. Należą do niej rekord w największej liczbie udostępnień wpisu (1723), największej liczbie lajków dodanego wpisu (6968) i największej liczby komentarzy wpisu (4711). Jednak w przypadku KNP popularność na portalach społecznościowych nie idzie w parze z wynikami wyborczymi.

- Janusz Korwin-Mikke pokochał internet. Jednocześnie kocha skandal. Połączenie łatwej możliwości mówienia bzdur do wszystkich i braku jakieś większej odpowiedzialności za to co się powiedziało daje możliwość wzbudzania kontrowersji. Internet jest miejscem dla skandalistów, pod warunkiem, że chcemy do niego zajrzeć. Ze skandalistami nie trzeba nic robić, wystarczy, że ich nie zauważymy - dodaje profesor Godzic.

Zresztą portal Facebook całkowicie obsadzony jest przez badane partie polityczne, gdyż wszystkie posiadają na nim konta. 15 z badanych partii prowadziło również Twittera, a 17 kanał YouTube.

Na YouTube dominuje Partia Libertariańska. Tuż za nią plasują się PiS i PO - która z kolei dominuje na Twitterze, przed PiS-em i Kongresem Nowej Pawicy. Partie Ewy Kopacz oraz Jarosława Kaczyńskiego nie przywiązują jednak większej wagi do komunikacji w mediach społecznościowych.

Cztery partie, a mianowicie PO, PiS, Solidarna Polska i Demokracja Bezpośrednia, nie umożliwiały użytkownikom publikowania postów na stronie partii. Twórcy raportu zastanawiają się, czy taka postawa świadczy o wygodnictwie używania tego narzędzia, czy o niskim poziomie odwagi, a może niedojrzałości demokracji, a może wszystkich trzech na raz? - Partie, jak każdy nadawca internetowy boją się hejtowania, boją się , że spłynie na nich lawina słów nieobyczajnych. W moim przekonaniu partia nie ma prawa zamykać dostępu komentatorom. Partia, która mówi ,,Rozmawiaj ze mną, ale tylko na moich warunkach" jest ugrupowaniem z połowy XX w., które nie przystaje do dzisiejszego życia - podkreśla medioznawca.

Sotrender - jeden z twórców raportu - zauważa, że; "wykorzystanie internetu w wyborach samorządowych było wciąż niewielkie (…). Internet nie decydował o wynikach kampanii, ani nie zmieniał sposobów zaangażowania Polaków w politykę". Sztaby partii i kandydaci w zdecydowanej większości woleli docierać do wyborców za pomocą ulotek i plakatów. Poza Kongresem Nowej Prawicy mniejsze partie w małym stopniu wykorzystywały szanse, jakie stwarza im internet. Według twórców raportu, zaskakujące było to, że poszczególne komitety nie przeprowadziły szkoleń ani nie udostępniły kandydatom do sejmików i rad prostych strategii. Gdyby nawet tak się stało, skuteczność kampanii prowadzonych w ostatnich 2-3 tygodniach wyborów samorządowych nie byłaby duża. Internet, a zwłaszcza media społecznościowe, bardzo premiują długotrwałą, systematyczną aktywność, prowadzoną nie tylko bezpośrednio przed kolejnymi wyborami.

Jeszcze gorzej niż korzystanie z platform społecznościowych, idzie politykom wykorzystywanie tzw. e-mail marketingu. Tylko 4 z 21 badanych ugrupowań (19 %) rozsyłało newsletter, przy czym nie robiło tego regularnie, np. Platforma Obywatelska ma na swoim koncie 1 wysłany newsletter , a Sojusz Lewicy Demokratycznej 3. Liderem jest PSL, który wysłał 7 newsletterów.

Ponadto jedynie 9 z 21 (43%) partii posiada formularz zapisu na stronie internetowej, a 44% z przebadanych partii nie wysyła wiadomości e-mail z prośbą o potwierdzenie subskrypcji, co jest niezgodne z dobrymi praktykami e-mail marketingu.

Również odpowiedzi partii na e-maile wyborców wypadły słabo. Twórcy raportu rozesłali do partii politycznych maile zawierające przedwyborcze obawy, związane z pogarszającą się sytuacją w państwie oraz pytanie: "w jaki sposób

ma zamiar zmniejszyć dług publiczny". Odpowiedź przysłały tylko 4 ugrupowania - Partia Zieloni, Demokracja Bezpośrednia, Partia Libertariańska i Kongres Nowej Prawicy . Najszybciej na wysłanego maila odpowiedziała Partia Zielonych, odpowiedź nadeszła już kolejnego dnia przed południem. Zdaniem twórców raportu odpowiedź była uprzejma merytoryczna, a treść wiadomości angażująca i zachęcająca do dalszej korespondencji.

Profesor Godzic jednak pozytywnie widzi przyszłość mediów społecznościowych w kampaniach wyborczych. - Mogę sobie wyobrazić powstanie partii, która byłaby nieznana, a przy dobrej kampanii będzie mogła wypromować swoje ugrupowanie lub kandydata. Wierzę, że internet jest przyszłością i może zastąpić kontakty twarzą w twarz. Być może nawet tego nie zauważymy. Już w tej chwili wielu młodych ludzi, obcując z tym co jest nagrane, przesłane przez kogoś, dzieje się naprawdę. Siła internetu może spowodować, że nie będziemy wiedzieć, czy wydarzenia są opóźnione w czasie, czy dzieją się tu i teraz - kończy profesor Wiesław Godzic.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska