Opolskie miasta i wioski są zapylone

Tomasz Kapica
Tomasz Kapica
Na Opolszczyźnie sześć miast jest objętych stałym monitoringiem poziomu pyłu w powietrzu.
Na Opolszczyźnie sześć miast jest objętych stałym monitoringiem poziomu pyłu w powietrzu. Piotr Krzyżanowski
Będą duże pieniądze na ekologiczne inwestycje. Ale by po nie sięgnąć, trzeba spełnić kilka warunków. Nie wiadomo, jak bardzo powietrze jest zanieczyszczone, bo nikt tego nie mierzy.

Pani Jadwiga, mieszkanka Kędzierzyna-Koźla, od kilkudziesięciu lat pali w przydomowej kotłowni węglem. Najczęściej tym najtańszym. Podobnie jak jej sąsiedzi. Taka praktyka to jeden z powodów bardzo dużego zapylenia miasta. - Gdyby pod mój dom doprowadzono sieć cieplną, z chęcią bym skorzystała - mówi mieszkanka Kędzierzyna-Koźla. - Ale sama nie wymienię pieca na gazowy, tylko dlatego, że jest bardziej ekologiczny. Nie stać mnie na samą wymianę, a i płacenie później za gaz wyższych rachunków.

Polska ma najbrudniejsze powietrze w całej Unii. Bruksela chce to zmienić, w najbliższych latach będą spore dotacje na inwestycje proekologiczne. Niewykluczone jednak, że wiele gmin nie będzie mogło po nie sięgnąć, ponieważ nie mają dokładnie... zdiagnozowanego problemu.

- Jeśli chodzi o dwutlenek siarki, to jesteśmy czwartym najbardziej zanieczyszczonym miastem na Opolszczyźnie - przyznaje Elżbieta Kielska, burmistrz Baborowa. - Ale w przypadku poziomu stężenia pyłów żadnej wiedzy nie mamy.

Na wsiach gorzej niż w miastach

Poziom dwutlenku siarki badany jest w 50 miejscach na Opolszczyźnie, ale pyłu zawieszonego PM 10 już tylko w 6. A to właśnie z pyłami mamy większy problem.

- Prowadzenie tych pomiarów jest trudniejsze, wymaga infrastruktury, której nie ma - tłumaczy Barbara Barańska z Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska w Opolu. Dodaje, że WIOŚ i tak monitoruje więcej miast, niż wymaga tego prawo. Pył jest stale kontrolowany w Opolu, Nysie, Kędzierzynie-Koźlu, Oleśnie, Zdzieszowicach i Głubczycach. I wszędzie tam są przekroczenia norm średniodobowych.

- Zanieczyszczenia w małych miejscowościach prawdopodobnie są jeszcze większe niż w miastach - podkreśla Manfred Grabelus, dyrektor departamentu ochrony środowiska Urzędu Marszałkowskiego Woj. Opolskiego. Mniejsze gminy, które będą chciały sięgać po unijne fundusze na inwestycje ekologiczne, czyli budowę nowoczesnych kotłowni, będą najpierw musiały zlecać ekstrabadania, inaczej ich wnioski przepadną. Ale niewykluczone, że pojawi się jeszcze większy problem.

- Chodzi o inwentaryzację, czyli dokładne określenie źródeł zanieczyszczeń, liczby starych przydomowych pieców - tłumaczy Grabelus. - Większość gmin nie wie, ilu mieszkańców z nich korzysta.

To jeden z powodów, dla których już teraz tylko trzy opolskie gminy sięgają po pieniądze z działającego już programu "Kawka", z którego finansuje się likwidację nieekologicznych pieców. Realizowany jest tylko w Opolu, Kędzierzynie-Koźlu i Strzelcach Opolskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska