Janek zapłacił życiem za marzenia

Krzysztof Strauchmann
Krzysztof Strauchmann
Jan Kępa miał być wzorowym żołnierzem komunistycznej PRL. Miał poprawne politycznie, chłopskie, pochodzenie.
Jan Kępa miał być wzorowym żołnierzem komunistycznej PRL. Miał poprawne politycznie, chłopskie, pochodzenie.
"Taki mój grzech, uciekłem do Czech. Z tych pięknych gór pod sąd i pod mur". Tak o sierż. Janie Kępie z Pokrzywnej śpiewa Kuba Sienkiewicz z Elektrycznych Gitar.

Uciekł 13 marca 1951 roku. 9 sierpnia o godzinie 5.55 dostał za to kulę w głowę.

- Mam nadzieję, że obywatel Prezydent nie pozwoli na to, żebym zginął - kiedy Jan Kępa pisał te słowa w pożegnalnym liście do brata, miał 23 lata. - Kochany Braciszku. Bardzo mi przykro z tego powodu, że rozpaczasz. Zapomnij o mnie. Trudno - uczyniłem wielki błąd - to teraz muszę odpokutować. Żegnam. Janek.

Do obywatela prezydenta Bolesława Bieruta latem 1951 roku napisało 140 mieszkańców rodzinnej wioski Jana Kępy, prosząc o uniewinnienie żołnierza. Wtedy to był wielki akt odwagi, podpisać się pod takim listem, jeśli się nie było matką czy żoną skazańca. Ludzie pisali:

- Znamy Kępę Jana, jak i jego rodzinę, bardzo dobrze. Krok, jaki uczynił nie był na pewno spowodowany wrogim stosunkiem do Państwa, lecz uczyniony został pod wpływem wódki i złego towarzystwa, które go wciągnęło do słuchania radia amerykańskiego.

Obywatel prezydent Bierut pozwolił na śmierć Jana Kępy. Nie skorzystał ze swojego prawa łaski dla skazańca.

Wszystko przez radio

Jan Kępa, organizator największej żołnierskiej ucieczki na Zachód w latach stalinizmu, pochodził z wioski Skorczyce na Lubelszczyźnie. Zwyczajny chłopak z chłopskiej rodziny. Zdobył zawód krawca i został powołany do powszechnej służby wojskowej. Trafił do Wojsk Ochrony Pogranicza, które wtedy podlegały Ministerstwu Bezpieczeństwa Publicznego. Najpierw służył na granicy zachodniej. Potem przeszedł kurs oficerów zwiadu i został skierowany do placówki WOP w Pokrzywnej. Awansował na starszego sierżanta. Został zastępcą dowódcy placówki do spraw zwiadu.

- Wiecie, że dotychczas, po szkole, pracowałem w kontrwywiadzie - pisał do swoich rodziców tuż przed zaplanowaną ucieczką. - Musiałem bezustannie typować i werbować agenturę oraz przyjmować od niej meldunki, mimo że wykonywałem to z wielkim wstrętem. Nie chcę być tajnym psem w interesie Moskwy. Mam już po same uszy tej brudnej pracy.

W Pokrzywnej służył niecałe 5 miesięcy. Chodził po ludziach, zawierał znajomości, przyjmował prywatne zaproszenia. Miejscowi, którzy kilka lat wcześniej sami zostali przesiedleni z Kresów Wschodnich, nabrali zaufania do prostego chłopaka z lubelskiej wioski. Jan Kępa w śledztwie zeznał, że rodzina Matusów z Pokrzywnej nie krępowała się słuchać przy nim radia Londyn, Madryt czy Nowy Jork. Dyskutowali o tym, jak Sowieci postępowali na Wschodzie. A on musiał o tym pisać w raportach do przełożonych.

W śledztwie zeznał:
W wyniku słuchania tego radia uwierzyłem, że Polska nie jest niepodległym państwem, lecz pod okupacją Związku Radzieckiego. Znienawidziłem obecny ustrój Polski i jego porządki. Znienawidziłem swoją pracę, ponieważ doszedłem do przekonania, że nie pracuję dla Polski, lecz wykonuje dyrektywy Moskwy.

Do spiskujących żołnierzy WOP przyłączyła się 30-letnia Waleria Kauczor z Gostomi koło Prudnika. Autochtonka, Ślązaczka. Całe wcześniejsze życie służyła jako wiejska pomoc. W 1950 roku dostała się do pracy jako praczka w strażnicy WOP w Pokrzywnej. Zamieszkała na wsi, w pokoju wynajętym u gospodarza. Związała się z Zenonem Majchrzakiem, żołnierzem i kucharzem na strażnicy.

Jan Kępa dość szybko dogadał się z Majchrzakiem, że będą próbować ucieczki na Zachód, przez Czechosłowację do Austrii - wtedy będącej amerykańską strefą okupacyjną. Waleria Kauczor znała język niemiecki, była im potrzebna jako tłumaczka. Do ucieczki przyłączyło się jeszcze 5 innych młodych żołnierzy z poboru: Józef Gałuszewski i Józef Iwaszkiewicz z Pokrzywnej oraz Józef Staniszewski, Karol Olszewski i Henryk Stańczak z sąsiedniej strażnicy w Konradowie.

Wybrniemy, jak Bóg da

- Dziś wieczorem wraz z sześcioma kolegami, z bronią, opuszczamy swoją jednostkę i udajemy się do Niemiec Zachodnich - pisał ostatniego dnia do swoich rodziców Jan Kępa. - Proszę nie martwić się o mnie. Może Bóg da, że wybrniemy szczęśliwie.

Bóg nie dał. Uciekli w nocy z 12 na 13 marca 1951 roku. Wzięli broń i poszli na patrole. Po północy zebrali się w umówionym miejscu, gdzieś w lasach pod Kopą Biskupią i ruszyli na południe. Ich ucieczkę stwierdzono dopiero następnego dnia o 7 rano, gdy patrole nie wróciły do strażnic. Pas granicy był wtedy przez wojsko orany i bronowany, żeby po każdym przejściu ludzi czy zwierząt, pozostały ślady na miękkiej ziemi. Ich ślady też pozostały.

Szli cztery dni. Zgłodniali prosili o pomoc miejscowych Czechów. Ktoś pierwszy odmówił, nawet pod groźbą broni. Ktoś inny dał im chleby. Dwie noce przespali w przysiółku koło Trzemesznej, ok. 20 kilometrów na południe od granicy w rejonie Prudnika. Leśniczy Franciszek Premus dwa razy nakarmił ich, przenocował. Dał mapę i pokazał dalszą drogę. Odsiedział potem za to 12 lat w czeskim więzieniu. Wyszedł i dwa lata później umarł.

Do pościgu za dezerterami postawiono na nogi cały batalion Korpusu Bezpieczeństwa Publicznego w Prudniku (prawie pół tysiąca żołnierzy i psy tropiące) oraz czeskie siły bezpieczeństwa. Dodatkowo MO i UB obsadziło stacje kolejowe i przystanki autobusowe na Opolszczyźnie. Wieczorem 15 marca uciekinierzy wpadli na czeski patrol koło Mesta Albrechtice.

Zostali ostrzelani, ale sami też otworzyli ogień, a potem schronili się w lesie. Wtedy zmienili plany i postanowili wrócić do Polski, żeby w ukryciu przeczekać obławę, a potem spróbować ucieczki przez zachodnią granicę. 16 marca w grupie doszło do sporu i rozłamu. Trzy osoby (Zenon Majchrzak, Józef Gałuszewski i Waleria Kauczor) odłączyli się od kolegów, żeby wrócić do Polski i się dobrowolnie poddać. Pozostałe cztery osoby, z Janem Kępą, chciały przebijać się dalej, ale zostały zatrzymane przez czeskie wojsko w Petrovicach, po drugiej stronie Kopy Biskupiej, 17 marca rano. Byli zbyt zmęczeni, wygłodzeni i wyziębieni, żeby stawiać opór. Obyło się bez strzelaniny. Walerię Kauczor wydał gospodarz z Petrovic, do którego poszła po jedzenie. Majchrzak i Gałuszewski zostali aresztowani 19 marca wieczorem przez kolegów z polskiego WOP, już na polskiej granicy.

Wojskowy Sąd Rejonowy w Katowicach skazał na karę śmierci czterech uciekinierów ze strażnicy WOP w Pokrzywnej. Dwóm sąd wyższej instancji zamienił KS na dożywocie. Wobec kucharza Zenona Majchrzaka prezydent Bierut skorzystał z prawa łaski i zamienił mu wyrok na dożywocie. Wyszli z więzień po odwilży 1956 roku. Za ucieczkę zapłacili zdrowiem. Gałuszewski w więzieniu zachorował na gruźlicę. Majchrzak zachorował na oczy i popadł w depresję, po której próbował popełnić samobójstwo.

Waleria Kauczor została skazana na 10 lat więzienia. Kiedy wyszła, jej wioska przykryła wszystko zasłoną milczenia. Udział dziewczyny w ucieczce do Austrii stał się tematem tabu i został nim aż do śmierci Walerii Kauczor na początku lat 90. Zmarła prawie równocześnie ze swoim mężem. Dzieci nie pozostawili.

Ojciec Jana Kępy po wykonaniu wyroku śmierci w więzieniu w Bytomiu pojechał do prokuratury wojskowej prosić o wydanie zwłok syna. Prokurator go wyśmiał. Dopiero po 1956 roku rodzinie udało się ustalić miejsce pochówku i ekshumować szczątki do rodzinnego grobowca.

Po przemianach politycznych w 1989 roku rodzina Jana Kępy wystąpiła o kasację wyroku w sprawie żołnierzy WOP w Pokrzywnej. W 2000 roku Izba Wojskowa Sądu Najwyższego stwierdziła rażące błędy w wyroku z 1951 roku. Czterech oskarżonych uniewinniono, wobec reszty umorzono postępowanie.

W 1951 matka i siostra Jana Kępy pojechały do siostry prezydenta Bieruta błagać o wstawiennictwo i o łaskę. Kuba Sienkiewicz śpiewa, że całowały buty. Ale grzech był za duży do odpuszczenia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska