Bezpieczne wakacje w globalnej, pełnej terrorystów, wiosce - czy to w ogóle możliwe?

Redakcja
Nie podróżuj - taki komunikat wydało w maju ubiegłego roku Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ostrzeżenie to dotyczyło Tunezji.

Tunezja - turystyczne zagłębie

W czwartek część turystów wróciła do kraju. Czekały na nich rodziny oraz dziennikarze. Niektórzy turyści cieszyli się, że są już bezpieczni, inni - nie rozumieli zagrożenia.
(fot. AP Photo / Alik Kęplicz)

Tunezja - turystyczne zagłębie

Rocznie wyjeżdża tam 8-10 proc. wszystkich Polaków kupujących wycieczki w biurach podróży. W 2010 r. Tunezję odwiedziło prawie 7 mln turystów z całego świata. Po rewolucji ich liczba spadła do 4,5 mln. Rok 2012 przyniósł ożywienie w tym sektorze usług dzięki mniej więcej 6 mln gości.

To poważny komunikat, w czterostopniowej skali - ma trzeci stopień. Ale od tego czasu nic się nie zmieniło w działaniach biur podróży, które organizowały wakacje w Tunezji. Wysyłały tam turystów. Jak gdyby nigdy nic. Jaki komunikat musiałoby wydać Ministerstwo Spraw Zagranicznych, aby tour-operatorzy wycofali Tunezję (ale też i Egipt) ze swej oferty?

- Otóż taki, który zakazuje Polakom wyjeżdżać na wczasy, np. do Tunezji - mówi Paweł Niewiadomski, prezes Polskiej Izby Turystyki. - A przecież obywatel polski ma prawo swobodnie się poruszać gdzie zechce.

To Kowalski decyduje, czy spędzi wakacje w przydomowym ogródku, na Mazurach, czy też może zechce pojechać tam, gdzie polskie władze ostrzegają, aby lepiej nie jechać. Prezes Niewiadomski przyznaje, że w zależności od komunikatów wydawanych przez ministerstwo - PIT rekomenduje biurom, aby ograniczać organizację pewnych imprez. Jednak czy biura się dostosują, a jeżeli tak - to w jakim zakresie - to zależy już od tour-operatorów.

Najwyższy w skali ostrzeżeń MSZ komunikat brzmi: Opuść. To sygnał do natychmiastowej ewakuacji, w praktyce oznacza, że dany kraj mają opuścić nie tylko turyści, ale i dyplomacja, wszyscy obywatele Polski. Gdy dwa lata temu przez miesiące w Egipcie trwała wojna, biura podróży zwlekały tygodniami z decyzją o ewakuacji swych klientów z egipskich kurortów. Jako powód podawały właśnie komunikaty MSZ. Wskazywały one jasno - nie podróżuj i uściślały, aby nie korzystać z wycieczek fakultatywnych, ograniczyć swój pobyt do siedzenia na plaży czy przy basenie w obrębie zamkniętych kurortów. Czyli - pobyt w Egipcie był dozwolony.

Ci, którym podobał się taki układ, korzystali z okazyjnych cen, byczyli się nad basenami lub na plażach i słali SMS-y: Wojny tu nie widzimy. Można za to obserwować delfiny, bynajmniej nie szkolone do wojskowych manewrów. Pierwsze komentarze turystów, którzy właśnie wrócili z Tunezji, są zresztą bardzo podobne.
Gdy dwa lata temu w Egipcie trwała wojna, biura podróży zwlekały tygodniami z decyzją o ewakuacji swych klientów z tamtejszych kurortów. Za to sprzedawały mocno przecenione oferty egipskie. Jako powód podawały właśnie komunikaty MSZ, które wskazywały: "Nie podróżuj" i uściślały, aby nie korzystać z wycieczek fakultatywnych, ograniczyć swój pobyt do siedzenia na plaży czy przy basenie zamkniętych ośrodków.

Więc biura wysyłały Polaków do owych otoczonych zasiekami kurortów, nad baseny i plaże, obniżając przy tym ceny tak, że tygodniowy all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu nad rafą koralową kosztował niewiele ponad tysiąc złotych. Decyzja o wycofaniu się z Egiptu zapadła pod koniec sierpnia, kiedy już udało się większość wykupionych ofert do Egiptu zamienić klientom na inne, bardziej bezpieczne, kierunki.

- Polacy, którzy mimo ostrzeżeń MSZ zdecydowali się na wyjazd do Egiptu, przechwalali się, że zrobili "interes życia", wykupując promocyjne oferty, wysyłali do Polski fotki robione na komórkach - przypomina Niewiadomski.

Powtarzali, że w kraju, w którym panuje wojna, wojny na oczy nie widzieli. Za to delfiny pluskające obok raf koralowych - i owszem.
Jak bardzo przypomina to sytuację z czwartku, kiedy dziennikarzom turyści wychodzący z samolotów, jakimi sprowadzono ich z Tunezji, opowiadali: "Tunezja to bezpieczny kraj". I nie kryli niezadowolenia z tego, że przerwano im wypoczynek.

Udało się nam wczoraj porozmawiać z jedną z Opolanek, która właśnie wróciła z Tunezji:

- Pojechałam na wakacje z narzeczonym. To miało być przedświąteczne ładowanie akumulatorów, bo oboje mamy taką pracę, że od kwietnia do lutego nie możemy brać urlopu - opowiada. - No więc ładowaliśmy te akumulatory, korzystając z basenów i słońca. O zamachu w Tunisie nic nie wiedzieliśmy. Gdy rezydentka poinformowała nas o zdarzeniu, nie rozumieliśmy o co chodzi. Jaki zamach? Przecież wokół jest cicho i bezpiecznie! I wcale nie chciało nam się wracać.
Wątpliwości nie mieli tylko ci, którzy byli w muzeum w środę przed południem - słyszeli strzały, widzieli ofiary. Dla nich oczywiste stało się, że Tunezja to nie kraj do błogiego wypoczywania.

Generał Roman Polko, oficer wojsk specjalnych, z uwagą przygląda się ostatnim wydarzeniom w Tunezji - gdzie zagrożenie zamachami jest, jak podkreśla, bardziej realne niż się powszechnie wydawało.

- To, co się teraz dzieje w Azji i w Afryce Północnej, to skutek niewłaściwie zrealizowanych misji w Iraku i - niestety - w Afganistanie. Po wojnie nie pozwolono Arabom na samodzielność, na to, by sami organizowali państwo, ciągle im coś narzucano. Przecież to zupełnie inna kultura, światopogląd. Na taką postawę zachodu reakcją jest bunt i uderzenie, np. w turystów - mówi.
Polko z dużym dystansem podchodzi do komunikatów MSZ. Z jednej strony nawet w kurortach egipskich czy tunezyjskich - odgrodzonych zasiekami - wcale nie musi być bezpieczne. Można sobie przecież wyobrazić, że i do hotelowej obsługi uda się wcisnąć "wtykę" terrorystów.

Z drugiej zaś strony - w realiach globalnej wioski i powszechnego zagrożenia terroryzmem, niebezpiecznie jest praktycznie wszędzie.

- Przecież nie tak dawno krew w zamachach terrorystycznych polała się w Paryżu - przypomina Polko.

Niebezpiecznie może być niemal w każdym zakątku świata. Jeśli MSZ będzie jak dotąd publikowało ostrzeżenia, wyda je wkrótce wobec wszystkich państw świata. Komunikatów nikt nie słucha?

Opolskie biuro "Itaka", największe w kraju, właśnie sprowadziło do Polski swych turystów z Tunezji.

- To była jedna z naszych pierwszych decyzji po zamachu - mówi Piotr Henicz. W momencie ataku terrorystycznego w muzeum Bardo znajdowała się 36-osobowa grupa Polaków - klientów "Itaki". W sumie biuro wysłało do Tunezji - zarówno na objazdówki i na pobyt w kurortach - 182 osoby.

Dlaczego w ogóle organizowano te wyjazdy, skoro MSZ w maju wydało komunikat: Nie podróżuj?

- Komunikat ten był powszechnie znany, ale nie jest skierowany do biur podróży, tylko do obywateli, aby rozważyli go, planując wakacje - mówi Piotr Henicz. - Jak widać, Polacy decydowali się na wyjazd do Tunezji i zresztą nie tylko Polacy. Byli tam Hiszpanie, Japończycy, Brytyjczycy, Niemcy i wiele innych narodowości.
- Problem z komunikatami MSZ polega na tym, że nikt ich na bieżąco nie weryfikuje, nie uaktualnia - mówił nto w czwartek Niewiadomski. - Komunikat dotyczący Tunezji został wydany niemal rok temu, przykryty dziesiątkami innych, dotyczących choćby Ukrainy. W ostatnim czasie nikt z MSZ nie uaktualniał go, nie przypominał o nim… Co więcej, już po wydarzeniach w Tunezji, MSZ ograniczało się do przypomnienia o nim, ale nie zmieniono jego skali. Wciąż nie ma sygnału: Opuść kraj.

Dwa lata temu - po wojnie w Egipcie, a wcześniej - po wydarzeniach tzw. arabskiej wiosny ludów w Tunezji - biuro "Itaka" rozważało możliwość wycofania się z tych krajów - tak mówił wtedy Piotr Henicz nto. Ostatecznie jednak do tego nie doszło: - Bo sytuacja uległa uspokojeniu - mówi dziś prezes Henicz. I wyjazdy organizowali wszyscy, wszystkie biura na całym świecie.

Tymczasem w radiowej Jedynce dyrektor Rządowego Centrum Bezpieczeństwa, generał Janusz Skulich, udzielił wypowiedzi, w której nie kryje, że komunikaty MSZ są ignorowane. Mówił: "Żal w tym momencie, że o zagrożeniach w tym rejonie świata wiedzieliśmy dość wcześnie, te komunikaty mówiące o tym, żeby ograniczyć swoją aktywność podróży właśnie w Tunezji".

I dodał: - "Ale proszę państwa, z oceny kolegów wynika, że w Egipcie nie jest lepiej, potencjał zagrożenia jest jeszcze większy."

Tymczasem marszałek Sikorski przyznał, że kilka miesięcy temu sam bez ochrony był w Egipcie. Czyli nawet marszałek Sejmu nie słucha się zaleceń MSZ-u, któremu zresztą jeszcze nie tak dawno szefował. Generał Polko zgadza się z opinią , że coraz trudniej jest alerty MSZ traktować w stu procentach poważnie.
- Te komunikaty przypominają mi sytuację z 1992 roku, kiedy byłem na swej pierwszej misji w byłej Jugosławii. Co rusz dostawałem od dowódców rozkazy, aby w związku z potencjalnym zagrożeniem wzmocnić patrole i straże. Aż doszło do absurdu - bo zgodnie z owymi rozkazami, moi żołnierze nie mieliby nic innego robić dwadzieścia cztery godziny na dobę, tylko stać na straży - mówi. - Podobnie jest z komunikatami MSZ. W sprawie Tunezji wydano ostrzeżenie niemal rok temu i od tego czasu - cisza. Żadnych aktualizacji, przypomnień, uściśleń wskazujących na to, że sytuacja jest stale monitorowana i zbierane są konkretne dane. Natomiast gdy doszło do zamachu, rząd mówi: "Przecież ostrzegaliśmy".

Czy można się więc dziwić, że komunikaty MSZ są bagatelizowane i wręcz zapominane, stają się fikcją?

- Nie dziwię się też turystom, którzy nie mieli zielonego pojęcia o zamachu i odpoczywali gdzieś nad basenem, że są źli, iż nagle przerwano im odpoczynek i zorganizowano powrót do kraju - mówi Polko.

- Z moich informacji wynika, że polscy tour-operatorzy odwołali swe imprezy w Tunezji, jakie planowali zarówno w marcu, jak i w kwietniu. A co będzie dalej - trudno teraz ocenić - mówi prezes Niewiadomski.

Przejrzeliśmy internetowe oferty biur podróży. Większość wciąż sprzedaje wczasy w Tunezji, tyle że najwcześniejsze terminy - to majówki.

Zadzwoniliśmy do jednego z biur:
- Majową ofertę jak najbardziej sprzedajemy - usłyszeliśmy w dziale rezerwacji. - W tej chwili obowiązują na nią duże promocje cenowe.

Faktycznie, tygodniowy pobyt all inclusive w pięciogwiazdkowym hotelu został przeceniony z 1948 zł na 1299 zł.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska