Nyscy strażnicy zamiast wlewać paliwo, podłączą auto do prądu

Redakcja
Romet jest dwuosobowy, ale strażnicy większego nie potrzebują. Na zdjęciu Robert Podolski tuż po jeździe testowej.
Romet jest dwuosobowy, ale strażnicy większego nie potrzebują. Na zdjęciu Robert Podolski tuż po jeździe testowej. Klaudia Pokładek
Nyscy strażnicy są po wstępnych testach elektrycznego samochodu. Niewykluczone, że takie auto trafi do nich już na stałe.

- Auto elektryczne to przede wszystkim oszczędności, bo koszt przejechania stu kilometrów to wydatek rzędu 4-5 złotych. A więc jest wielokrotnie taniej niż na benzynie - mówi Grzegorz Smoleń, komendant straży miejskiej w Nysie.

Jazdę elektrycznym Rometem strażnicy testowali w zeszłym tygodniu. Komendant zapewnia, że jest całkiem wygodny. - Żwawo się zrywa - na skrzyżowaniu z czerwonego nie byłoby wstyd ruszać - śmieje się Smoleń.

Po wstępnych testach czas na prawdziwe, dłuższe, ale o tych zadecydować ma na dniach producent. Jeśli samochód sprawdziłby się w codziennym użytkowaniu, niewykluczone że zastąpi jedno z dotychczasowych wyeksploatowanych już aut straży miejskiej. Z wyliczeń komendanta wynika, że dzięki maszynie na prąd straż zaoszczędziłaby rocznie około 10 tys. zł.

- Do tego to auto jest przyjazne dla środowiska i moglibyśmy nim praktycznie wszędzie dotrzeć bez obawy, że spaliny zatruwają zieleń i obszary chronione - dodaje Smoleń.

Szkopuł tylko z dystansem. To typowo miejski samochód, który na jednorazowym pełnym ładowaniu akumulatora może ujechać najwyżej 150 kilometrów. Stąd auto służyłoby strażnikom głównie do patrolowania ulic miasta czy parkowych alejek.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska