Biznes robi się jak ciasto, z przepisu

Edyta Hanszke
Edyta Hanszke
Archiwum własne
- Moja definicja przedsiębiorcy to osoba, która rozwiązuje problemy ludzi za pieniądze - mówi Adam Grzesik, opolanin, trener biznesu. - Zostań rozwiązywaczem problemów - namawia.

Sylwetka

Po studiach na politechnice Adam Grzesik trafił do pracy u opolskiego dealera samochodowego, gdzie pracował jako doradca. W poszukiwaniu lepiej płatnej pracy trafił na stanowisko przedstawiciela handlowego w Cadbury/Wedel. Stamtąd przeszedł do hurtowni dystrybucyjnej w Opolu. Został dyrektorem oddziału w Opolu, następnie dyrektorem makroregionu (1/4 Polski). 6 lat temu założył pierwszą firmę.

Skąd wziąć pomysł na pierwszy biznes?
Moja definicja przedsiębiorcy to osoba, która rozwiązuje problemy ludzi za pieniądze. Trzeba wszędzie szukać problemów. Podczas jednego ze spotkań ze studentami ktoś wpadł na pomysł, że biznes można by robić na handlu notatkami z wykładów i zajęć. Uczestnicy ocenili, że za taki gotowiec klient gotów zapłacić 10 złotych, a studenci potrzebują ich średnio pięćdziesiąt, więc gdyby znaleźć 2 tysiące chętnych, to w rok można zarobić 1 milion złotych. To, oczywiście, przykład kreatywności, a nie sugestia na biznes.
Kiedy 6 lat temu zakładałem pierwszą firmę "wynajmującą" przedstawicieli handlowych, największym problemem producentów było to, że płacili olbrzymie pieniądze, żeby wejść do hurtowni, a stamtąd do sklepu (10 lat temu było to ok. 1 tys. zł za jedną pozycję). Tymczasem towar się nie sprzedawał. Zatrudnienie przedstawiciela handlowego kosztowało od 6 do 10 tys. zł - z ryzykiem, że te koszty się nie zwrócą. Z doświadczeniem pracy w roli przedstawiciela handlowego i dyrektora makroregionu wiedziałem, jak zrekrutować przedstawicieli i ich przeszkolić. Postanowiłem ich zatrudnić i rozwiązać problem producentów, oferując im wynajem przedstawicieli, którzy sprzedawali produkty kilku firm. Jedna to była znana marka, którą sklepy chciały, dwie kolejne udawało się dołożyć przy okazji, a nad ostatnią handlowiec musiał popracować, żeby ją wprowadzić na półki. Teraz ten biznes kończy się, bo firmy skonsolidowały się, a ja szukam kolejnych problemów do rozwiązania i wpisuję je w zeszyt. Na przykład wchodzę na fora, czytam hejtujące wpisy - one mnie inspirują.
Jestem rozwiązywczem problemów, ale też trafiam na takie osoby. Podam przykład: prowadzę blog, w którym ludzie zaczęli mnie hejtować z powodu błędów w tekstach. Pewna dziewczyna przesłała mi na mejla prezent - poprawiony tekst z bloga z sugestią, żebym wkleił go ponownie i informację, ile kosztuje u niej korekta. Zawinszowała sobie cztery razy tyle, co stawka, którą znałem. Znalazła mój problem, dała mi natychmiastowe rozwiązanie i wezwała mnie do działania. Współpracujemy od tej pory.

Patrząc w ten sposób, to każdy może prowadzić biznes. Wydaje się jednak, że trzeba mieć do tego pewne predyspozycje...
Wszystkiego można się nauczyć. Trzeba tylko ciężko pracować. Powinniśmy naśladować ludzi, którzy w biznesie odnieśli wielokrotnie sukces: Leszek Czarnecki - biznes za biznesem, Ryszard Krauze, cała lista 100 najbogatszych Polaków. Powinniśmy czytać ich biografie i szukać informacji, co oni robią, jaki jest sposób ich myślenia, bo jest zupełnie inny niż większości ludzi. Przysłowiowy Kowalski na etacie myśli głównie o tym, żeby zaspokoić swoje potrzeby. To oznacza - samochód, najczęściej na kredyt, mieszkanie, najczęściej na kredyt, otaczanie się gadżetami, też najczęściej na kredyt. Ma być mu dobrze, wygodnie i fajnie. Ludzie przedsiębiorczy nie biorą kredytów na konsumpcję, tylko na inwestycje, a pieniądze, które zdobywają, głównie wpompowują w biznes, aby go stworzyć. Jeśli ktoś ma predyspozycje do ciężkiej pracy, to za 3 do 5 lat powinien mieć dobrze prosperujący biznes.
Większość firm w Polsce tworzona jest na zasadzie: otwieram mój kram, halo, przyjdźcie do mnie. Ludzie liczą, że przyjdą znajomi i rodzina, a tak rzadko kiedy się dzieje. Dlatego panuje obiegowa opinia, że jak wytrzyma się 5 lat, to dalej będzie dobrze. Ja w to nie wierzę: biznes to umiejętność, której można się nauczyć. Trzeba poznać koncepcję budowy biznesu, jak przepis na ciasto. I wyjmować kolejne z foremki, ciasta i biznesy.

Według Amerykanów dopiero któryś z kolei pomysł na biznes daje pieniądze. Wielu Polaków rezygnuje po pierwszym niepowodzeniu...
Po olbrzymim sukcesie pierwszej mojej firmy moja partnerka wymyśliła, że otworzymy salon kosmetyczny w Opolu. Uważaliśmy, że koncepcja jest rewelacyjna, wyróżniamy się ofertą, mamy dobrą lokalizację w centrum miasta. Zainwestowaliśmy w to pół miliona, a po pierwszym roku salon przyniósł... stratę 40 tys. zł. Byłem bankrutem. Wtedy spotkałem człowieka, który powiedział, że nie mam pojęcia o nowoczesnym marketingu. Żachnąłem się. Przecież byłem na billboardach, telebimach, targach ślubnych, kinie kobiet, gruponach, gruperach, ulotkach, w gazetach się reklamowałem. A on dalej, że te 40 tys. zł wydałem właśnie na nietrafiony marketing, który kierowałem do wszystkich, a nie dokładnie zdefinowanych swoich klientów i w którym nieumiejętnie chwaliłem się tym, co nas wyróżnia. Gdy to zmieniłem, kolejny rok był dla salonu OK, następny rewelacyjny, a ten zaczął się absolutnie wyjątkowo. Z tego narodziły się nowe pomysły biznesowe: na Klub Przedsiębiorcy w Opolu - spotkania dla osób prowadzących własne firmy i firmę szkoleniową.

Czy da się pogodzić swój biznes z zabezpieczeniem, jakie daje praca u kogoś?
Nie widzę nic złego w pracy na etacie, ale znam ludzi, u których w wieku 40-45 lat rośnie frustracja, bo czują się jak cyfra w tabelce z kosztami. W wieku 50 lat jest dramat, bo nikt cię nie chce, a do emerytury daleko. Przecież można pracować na etacie, ale myśleć o sobie jako o swojej firmie, dbać o rozwój, motywować się do pracy i reklamować się, bo nikt tego za nas nie zrobi. Można pogodzić pracę np. z MLM-em (marketingiem wielopoziomowym), którego nie propaguję, ale to dobra szkoła budowania relacji. Można znaleźć dodatkową pracę nie wymagającą na początku dużych nakładów, bazując na internecie. Tam rodzą się fortuny, np. polska firma GetResponse, która opracowała program do e-mailingu sprzedający się znakomicie w Ameryce, to dziś numer 1 w tej dziedzinie w Polsce. Można zacząć od pisania bloga i za jakiś czas nieźle z tego żyć. Można poszukać sprawdzonego pomysłu i skorzystać z franczyzy. Pracując, można nauczyć się biznesu i podjąć decyzję, co dalej.

Dobrze. To znajdę dziesięć problemów do rozwiązania, i co dalej?
Przelicz, ilu ludzi może to od ciebie kupić, ile na tym zarobisz - gdzie jest przysłowiowe wieczko od słoika, które ograniczy twoje dochody. Kolejna rzecz - czy ten biznes można usystematyzować, tj. czy będzie docelowo mógł działać bez ciebie, jak sieci McDonald czy Orlen. Tak trzeba zaplanować każdy biznes, bo jeśli jesteś jego głównym trybem, to też jesteś głównym klinem - nie pojedziesz na wakacje, nie weźmiesz urlopu, nie pochorujesz. Każdy biznes trzeba planować tak, jakbyśmy mieli go sprzedać. Ważne jest też to, czy pomysł można multiplikować w kolejnych miejscach na zasadzie własnej sieci lub franczyzy. Ważne czynniki w biznesie to: popyt (ilu ludzi chce moją usługę), podaż (ile takich rozwiazań jest na rynku), wysoka jakość i możliwość poszerzenia grona odbiorców. Podam przykład: zastanawiałem się, jak ze swoimi usługami szkoleniowymi dotrzeć do jak największej liczby klientów. Chciałem zrobić darmowe szkolenia, ale to kosztuje. Robię więc szkolenie płatne dla przedsiębiorców, np. z tworzenia biznesplanu, ale rezerwuję salę na cały dzień, żeby po nim zorganizować darmowe spotkanie o psychologii sukcesu. Trzygodzinny kurs, na który przychodzi kilkadziesiąt osób. Płacą kaucję, którą zwracam potem w gotówce. Efekt jest taki, że moja firma szkoleniowa skończyła rok, a ma taką liczbę klientów, jakby działała od kilku dobrych lat. Szkolenia prowadzę w całej południowej Polsce.
Staram się również oddać część swoich zysków lokalnej społeczności - jeden dzień w miesiącu oferuję darmową wiedzę, m.in. we współpracy ze stowarzyszeniem studentów ELSA. 28 kwietnia robimy w Opolu Student Sucess Day. Chcę pokazać, jak mogą odnieść sukces na rynku pracy. Być może docelowo będą kiedyś moimi klientami, bo w biznesie wierzę w to, żeby najpierw stać się widocznym, następnie dać ludziom swoją wartość, żeby cię kupili jako człowieka i firmę, a dopiero w trzeciej kolejności odebrać zyski.
Ważna w biznesie jest także unikalność (technologii, umiejętności i wiedzy, pomysłu). Dobrym przykładem unikalności jest obiegowa anegdota o człowieku, który w czasach PRL-u na pograniczu przewoził worki piasku na rowerze. Celnicy, którzy rozpruwali te worki, nic w nich nie znajdując, nie mogli zrozumieć sensu tych działań. Po latach zapytany o to ów człowiek odpowiedział, że przewoził przez granicę rowery na handel. Wszyscy koncentrowali uwagę na worku piasku, a zysk przynosiło coś innego. Większość dobrych biznesów jest właśnie tak skonstruowana. Sieci paliw zarabiają nie tylko na benzynie, ale też na kawie i hot-dogach, znane restauracje większy zysk niż z hamburgerów mają na napojach.

Czemu służy stworzony przez pana Klub Przedsiębiorcy w Opolu?
Nawiązywaniu kontaktów biznesowych, nabyciu umiejętności prezentacji. Spotykamy się co tydzień w opolskim hotelu. Warunkiem udziału jest zapłacenie za śniadanie i zapraszanie innych przedsiębiorców, by nawiązać te kontakty.

W maju opolski trener zorganizuje darmowe szkolenie dla opolan. Rezerwacja miejsc na stronie: www.szkolabiznesu.evenea.pl. Liczba miejsc jest ograniczona.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska