II liga piłkarska. Nadwiślan Góra - MKS Kluczbork 2-2

Oliwer Kubus
Oliwer Kubus
Jakub Grzegorzewski (w białej koszulce) był aktywny, oddawał strzały, ale w kolejnym meczu nie zdobył bramki.
Jakub Grzegorzewski (w białej koszulce) był aktywny, oddawał strzały, ale w kolejnym meczu nie zdobył bramki. Oliwer Kubus
Zawodnicy MKS-u Kluczbork przegrywali 0-2, ale zdołali doprowadzić do remisu. Piłkarsko przewyższali rywali i mogli zgarnąć komplet punktów.

Protokół

Protokół

Nadwiślan Góra - MKS Kluczbork 2-2 (0-0)
1-0 Boczek - 49., 2-0 Masternak - 65., 2-1 Reinhard - 69., 2-2 Giel - 71.

Nadwiślan: Taudul - Jurek, Boczek, Masternak, Wójcik - Piwowarczyk (68. Napora), Glanowski, Matysek (80. Ogrocki), Balul - Retlewski (61. Kocur), Furczyk (90. Wasiluk). Trener Adam Nocoń.

MKS: Pogorzelec - Orłowicz, Ganowicz, Gierak, Arian - Niziołek, Kasperkiewicz (67. Swędrowski), Nowacki, Grzegorzewski, Reinhard (85. Tomaszewski) - Giel (80. Kojder). Trener Andrzej Konwiński.

Sędziował Tomasz Białek. Żółte kartki: Balul, Ogrocki, Boczek - Niziołek. Czerwone: Boczek (87. min) - Niziołek (90. min). Widzów 350.

Nasi drugoligowi piłkarze podtrzymali tym samym wyjazdową serię bez porażki (było to siódme spotkanie z rzędu na obcym terenie, w którym nie przegrali), lecz dla lidera punkt zdobyty na terenie drużyny walczącej o utrzymanie nie może być w pełni satysfakcjonującym rezultatem.

- Traktuję ten wynik jak porażkę - przyznawał szkoleniowiec MKS-u Andrzej Konwiński. - Z takich meczów powinniśmy wychodzić zwycięsko.

Remis ma jednak słodko-gorzki smak. W 65. min gospodarze prowadzili bowiem 2-0 i wiele wskazywało na to, że goście będą wyjeżdżać z małej śląskiej miejscowości na tarczy. Na szczęście bardzo szybko doprowadzili do wyrównania. Przy obu trafieniach duży udział miał Piotr Giel. Napastnik MKS-u najpierw dograł do Łukasza Reinharda, który ładnym strzałem pokonał Mateusza Taudula, a chwilę później sam wpakował piłkę do siatki po dośrodkowaniu Rafała Niziołka, dzięki czemu już 71. min na tablicy świetlnej widniał wynik 2-2.

- Po części zrehabilitowałem się za straconą przez nas drugą bramkę. Przy rzucie wolnym dla rywali odpowiadałem za krycie zawodnika, który oddał skuteczny strzał. - tłumaczył zmieniony dziesięć minut przed końcem Giel. - Wracam po kontuzji mięśnia dwugłowego. Czułem już zmęczenie, więc trener postanowił mnie oszczędzić i wprowadzić Michała Kojdera. Zmiana nie okazała się zresztą zła, bo "Kojdi" był aktywny i dwa razy ładnie zgrał piłkę głową.

Przeciwnicy dwukrotnie zaskoczyli naszą drużyną stałymi fragmentami. Tuż po przerwie w polu karnym do futbolówki doszedł bramkostrzelny obrońca Nadwiślana Tomasz Boczek i dał swojemu zespołowi prowadzenie.

- Za tę sytuację mam do podopiecznych pretensje - zżymał się trener Konwiński. - Wiedzieliśmy, jak ustawia się i w które miejsce przy rzucie rożnym wbiega Boczek. Mimo to daliśmy sobie strzelić gola.

Kolejna bramka dla miejscowych padła w podobnych okolicznościach. Tym razem piłkarze MKS-u nie upilnowali innego defensora gospodarzy - Mariusza Masternaka. Od tego momentu przyjezdni posiadali zdecydowaną przewagę. Wykorzystali dwie z wypracowanych sytuacji. Mają czego żałować, bo piłkarsko przewyższali rywali, przez większość meczu dominowali, a gole tracili po własnych błędach.
- Cieszy, że pokazaliśmy charakter i zdołaliśmy wyrównać - powiedział będący w niezłej formie Reinhard. - Chcieliśmy jednak wygrać i w wesołej atmosferze spędzić święta. Zdobyłem swojego premierowego w tej rundzie gola i mam nadzieję, że teraz już pójdzie z górki.

W składzie MKS-u, po ubiegłotygodniowej porażce z Rozwojem Katowice, doszło do roszad. Na ławce rezerwowych usiedli Tomasz Swędrowski, Wojciech Hober i Piotr Burski, z kolei w pierwszej "jedenastce" wybiegli Mateusz Arian, Jakub Grzegorzewski i Giel. Arian wystąpił na nietypowej dla siebie pozycji lewego obrońcy.

- Trzeba grać tam, gdzie widzi cię trener - komentował niespełna 23-letni zawodnik. - Skoro dostałem szansę, to chciałem ją jak najlepiej wykorzystać i potwierdzić swoją przydatność dla drużyny. Przyjechaliśmy tu z jasno określonym celem zwycięstwa. Dwie głupio stracone bramki wymusiły zmianę taktyki. Dobrze, że przynajmniej udało nam się wywalczyć remis. Z przebiegu meczu na niego zasłużyliśmy.

Przed przerwą MKS bił głową w mur i długie posiadanie piłki nie przekładało się na liczbę stworzonych okazji. Uderzenia z dystansu były natomiast blokowane przez miejscowych obrońców.

- Brakowało wykończenia i otwierających podań - komentował Arian. - Gdybyśmy w pierwszej połowie trafili, spotkanie z pewnością wyglądałoby inaczej, bo głęboko cofnięty Nadwiślan musiałby zaatakować, a nam grałoby się łatwiej.

Dzięki korzystnym rozstrzygnięciom w innych spotkaniach, MKS nadal przewodzi tabeli. W następnej kolejce zmierzy się u siebie z Siarką Tarnobrzeg.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska