- Tak ogromnej tragedii w Laskowicach nikt nie pamięta, żeby cała rodzina zginęła w wypadku. Jak Pan Bóg mógł dopuścić do takiego nieszczęścia? - załamuje ręce Brygida Kasprzyk, radna z Laskowic.
Całe Laskowice są zszokowane. - To mała wioska, tutaj wszyscy się znają, ten wypadek to cios dla nas wszystkich - mówi sołtys Jacek Sykoś.
Przed remizą OSP strażacką flagę opuszczono do połowy masztu i przepasano kirem, zapłonął znicz.
Marcin był strażakiem. Działał też w radzie sołeckiej, stowarzyszeniu, zakładał młodzieżowy LZS. Jego żona Martyna była wiceprezesem lokalnego stowarzyszenia i przewodniczącą rady rodziców w przedszkolu.
Mateusz w tym roku miał iść do pierwszej klasy. Marcel w grudniu skończył dopiero roczek.
- To była rodzina społeczników, dlatego ich śmierć jest nie tylko ciosem dla rodziny, ale i ogromną stratą dla wioski i gminy - mówi Krzysztof Lech, zastępca wójta gminy Lasowice Wielkie.
- Z Marcinem rozmawiałem przez telefon jeszcze o 16.00. Powiedział, że skontaktuje się ze mną około 21.00, jak wróci z odwiedzin do domu - mówi przygnębiony proboszcz, ks. Jan Konik.
Krótko przed dziewiątą wieczorem, kilka kilometrów od domu, doszło do tragicznego wypadku...
Nie ustalono jeszcze, kiedy odbędzie się pogrzeb.
- To była taka perfekcyjna śląska rodzina - mówią mieszkańcy Laskowic.
Więcej we wtorek (21 kwietnia) w papierowym wydaniu "Nowej Trybuny Opolskiej"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?