Kropelki na sen, syropek dla kurażu. Apteczka dwulatka

Redakcja
Koncerny farmaceutyczne od maleńkości wychowują sobie konsumentów.
Koncerny farmaceutyczne od maleńkości wychowują sobie konsumentów. kolaż 123rf, freephotos
Malutka pacjentka weszła do mojego gabinetu, śpiewając piosenkę z reklamy syropków nasennych. W czasie badań "dośpiewała", że te środki sama stosuje - mówi lekarz pediatra z Opola, Małgorzata Bihun.

Dwulatek łyka tabletki na spokojny sen. Przedszkolak - syropek dla wigoru; a w wieku szkolnym bierze się już coś na koncentrację. Niejadek ssie pastylki na apetyt, a tłuścioszek gryzie żelki, które mają powstrzymać apetyt na słodycze. Oczywiście dzieci nie sięgają po owe "prochy" same, dostają je od troskliwych rodziców.

- Rodzic stara się nie żałować pieniędzy na dziecko. Atakowany reklamami paramedykamentów i suplementów diety, kupuje je, sądząc, że robi to dla dobra dziecka. Ale środki te nie są lekarstwami, więc nie mają badań, jakie prowadzi się w przypadku leków. Środki "dedykowane" są już nawet dwuletnim dzieciom - dodaje pediatra.

Lekarze z niepokojem obserwują ekspansję reklamową producentów paramedykamentów polecanych kilkuletnim dzieciom. Przyjmowanie tych środków ma rzekomo sprawić, że dzieci będą - w zależności od potrzeby - chudły, tyły, spały dobrze lub rześkie wstawały. Będą skoncentrowane, dobrze się uczyły, nie będą znerwicowane.

- I choć rodzice moich małych pacjentów są zwykle świadomymi osobami, to jednak coraz częściej muszę im powtarzać: nie dajcie sobie wmówić, że cuda istnieją - mówi dr Bihun.

Nie zawsze to działa.

Mali lekomani

Pediatra podaje przykład pięciolatka, który codziennie wieczorem siada obok swej babci - wspólnie przyjmują swoje zestawy: babcia leki na bolące kości, reumatyzm i wysoki cholesterol, a wnuczek dziecięce kropelki na "dobre kolorowe sny". Chłopczyk w zamiłowaniu do "leków" upodabnia się do dorosłych. - Ale nie tylko. Dzieci są też bardzo podatne na reklamy i chcą mieć to, co się na nich pokazuje. Jak już raz dostaną cudowny żelek, to upominają się o kolejne. Tak jest i w tym przypadku - mówi doktor Bihun.

Gdy zabraknie truskawkowego syropku na sen, pojawia się syndrom odstawienia: zaniepokojenie, płacz i - wreszcie - prawdziwe kłopoty ze snem.

Inna mama przed klasówkami kupuje córce popularny proszek musujący (mieszanka witamin i minerałów) sprzyjający koncentracji i nauce (polecane przez producenta dla dzieci, które zaczynają przygodę ze szkołą, a więc zaledwie sześciolatków). Była zawiedziona, gdy dowiedziała się od lekarza, że nie powinna podawać kilkulatkowi suplementów diety typu "Sesja", po którą sięgają studenci zakuwający do egzaminów.

Dzieci, szczególnie do 8. roku życia, w sposób mało krytyczny przyjmują świat, także przekaz reklamowy: - One często wierzą w to, że Barbie chodzi - mówi dr Anna Januszewicz, psycholog zdrowia ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej. - Skoro tak, to uwierzą też, że cudowny syropek zapewni im spokojny sen, zwłaszcza jeśli również ich rodzice w to wierzą.

Widzą też w reklamówkach kochających rodziców, którzy troskliwie pochylają się nad kilkulatkiem i serwują mu "magiczny proszek", aby sny były pogodne.

- To pozwala skojarzyć reklamowany suplement z troską i ciepłem ze strony dorosłych - mówi psycholog. Cóż, kiedyś usypiało się dzieci kołysanką, czytaną mu bajką, wreszcie "licząc z nim barany". Ale to zabierało rodzicom czas. I w TV tego nie reklamują. Więc skąd niektóre maluchy mają to wiedzieć. Nawet dzieci starsze, do których już dotrze hasło, że "reklama kłamie" - jak wynika z badań - są wciąż równie podatne na przekaz z reklamówek - dodaje dr Anna Januszewicz.
I tak producenci paramedykamentów i suplementów diety wychowują sobie od najmłodszych lat kolejne uzależnione od leków pokolenie.

Niebezpieczeństwo jest bardzo poważne, bo zarówno rodzice, jak i dzieci uczą się, że antidotum na wszelkie problemy jest farmaceutyk.

- Oczywiście, bywa, że farmakoterapia i suplementacja jest pożądanym elementem rozwiązywania problemów z zachowaniem dzieci, takich jak bezsenność, czy brak apetytu, jednak wymaga to odpowiedniej diagnozy i konsultacji z lekarzem - dodaje psycholog zdrowia.

Niestety, rodzice wolą wybierać z pozoru łatwiejszą drogę. To wynika ze swego rodzaju wygodnictwa: zamiast zrozumieć, że przyczyną napadów złości, jak i wilczych głodów na słodkości może być serwowanie maluchom posiłków z przewagą węglowodanów prostych, co powoduje skoki poziomu cukru we krwi, i - w związku z tym - zmienić dietę, dorośli idą do apteki i kupują cudowne żelki, krople czy syropy, które mają załatwić problem. Trudno wchodzi nauka do głowy? Łyknij syropek, a być może później inny, już groźny środek, na przykład na bazie kokainy. Masz problem z nadwagą? Zamiast odpowiednio zbilansowanej diety i ruchu - używaj tabletek, które spalą twój tłuszcz wywołując gorączkę. Stres zagryź pigułkami...

Wioleta Kazarz, pedagog z Opola, pracuje także jako opiekun kolonii i szkolnych wycieczek: - Jechałam z grupą młodzieży z piątej klasy szkoły podstawowej na wycieczkę do Gdańska - opowiada. - Jedna z dziewczynek uskarżała się na ból głowy i drapanie w gardle, powiedziała, że ma w plecaku podręczną apteczkę. Nie możemy podawać dzieciom leków, więc poprosiłam, aby wyciągnęła tę apteczkę i sama zażyła to, co zwykle np. ssie na ból gardła. Gdy zobaczyłam apteczkę - zamurowało mnie, bo były tam: syrop na kaszel, tabletki do ssania na ból gardła, pigułki na bóle głowy i antygorączkowe, żelki witaminowe dodające energii i ziołowe tabletki na sen. I jeszcze tubka pastylek musujących - suplement diety.

Jak mam otumanić swe dziecko?

Co robić, by moje dziecko nie jadło tylu słodyczy? Co polecacie? - dopytuje na forum rodzicielskim tato trzylatka. I zasypywany jest poradami: żelki, lizaki, pseudoczekoladki. A także kapsułki dla "słodkich gigantów" - zawierają chitosan i chrom organiczny, substancje zmniejszające wchłanianie tłuszczu i pęczniejące w żołądku. - O wiele lepiej byłoby podać dziecku startą marchewkę, jako naturalny błonnik - mówi dr Bihun. Jednak na to trzeba poświęcić parę minut. A podanie tabletki trwa sekundę.

Inny rodzic skarży się, że jego osesek nie chce spać: "Nawet leki, które brał na alergię, nie działały na niego otumaniająco". Dołączają do niego kolejni: "Czy któraś z Was stosowała coś na sen u dwulatków? Mój synek strasznie wariuje przed snem, wszelkie środki z walerianą i innymi ziółkami nie pomagają".

- Bo nie skuteczność jest w tych środkach najważniejsza - podkreśla pediatra z Opola. - Tu najważniejsze jest, aby owe żelki, pastylki, kropelki odpowiednio wyglądały i smakowały, więc są one kolorowe, pachnące i słodkie, dopiero w dalszej kolejności mają spełniać swe właściwe zadanie. Przecież gdyby nie były kolorowe i słodkie, to rodzic by ich nie kupował, bo gorzkich i szarych pastylek dziecko nie zje. I tak maluch przyjmuje dawkę barwników połączoną z cukrem lub innymi słodkimi substancjami. Dochodzi do paradoksów, że od słodyczy oduczać mamy czymś, co w smaku jest słodkie.

Trochę rozsądku

Producenci podkreślają, że te środki są bezpieczne, bo komponowane na bazie ziół, ale niech to nie uspokaja sumienia rodziców.

- Wśród dzieci często występują alergie. One dotyczą także składników naturalnych. Niebezpieczeństwo owych suplementów polega na tym, że to zwykle miks wielu składników ziołowych: melisy, rumianku, wyciągów z pokrzywy, nagietka, akacji, prawoślazu. Im więcej różnych składników, tym większe ryzyko, że nasza pociecha będzie miała reakcję alergiczną na jeden z nich - mówi dr Bihun.

I jeszcze jedno: rodzice, sądząc, że syropku nie można przedawkować, serwują go coraz częściej. Potem dziwią się, że dziecko po zażyciu "bezpiecznego" ziołowego specyfiku ma na przykład wysypkę.

I chemię można znaleźć w owych suplementach, np. benzoesan sodu. Poszczególne składniki mogą wchodzić z sobą w reakcje - benzoesan sodu w połączeniu z witaminą C przekształca się w rakotwórczy benzen.

- Przypominam, że produkty te, mimo że sprzedawane także w aptekach, nie są przebadane pod względem składu i efektów działania, tak jak leki - mówi doktor Bihun.

A w portalowej dyskusji na temat: Co dać dwulatkowi, aby spał - pojawił się tylko jeden taki oto wpis:
"Proponuję zakupić leki uspokajające i strzelić je SOBIE dwie godziny przed porą usypiania. Jak dla mnie to całkowicie chory pomysł, by podawać dziecku leki uspokajające".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nto.pl Nowa Trybuna Opolska