- Mógłbym płacić te mandaty, ale to nie jest normalne! - zżyma się Janusz Piotrowicz, właściciel Wozowni, restauracji przy ul. Piastowskiej w Brzegu.
Od połowy wiosny do połowy jesieni policja jest u niego w każdy weekend, czasem nawet po dwa razy. Powód zawsze ten sam - artykuł 51 kodeksu wykroczeń: "Kto krzykiem, hałasem, alarmem lub innym wybrykiem zakłóca spokój, porządek publiczny, spoczynek nocny...".
Zakłócenie spokoju polega na muzyce, tańcach, rozmowach albo śpiewach w ogródku przy restauracji. Januszowi Piotrowiczowi udało się bowiem ogromnym nakładem pracy i pieniędzy zamienić jeden z wielu pubów w centrum Brzegu w prawdziwą atrakcję dla ludzi w każdym wieku, z dancingami i minikoncertami.
- Podoba się to wszystkim, poza jednym lokatorem z sąsiedniej kamienicy, który w kółko wzywa policję - mówi właściciel Wozowni. - Policja ma obowiązek reagować na takie zgłoszenia i w tamtym sezonie miałem 47 wizyt patroli. A przecież po rozmowach z mieszkańcami przesunąłem scenę w głąb, staramy się ściszać muzykę po 22, nie ma żadnych awantur. Zapytaliśmy lokatorów z sąsiednich kamienic. Żaden z rozmówców nie chciał zdradzać nazwiska, ale zdania są podzielone: od zdecydowanie negatywnych, przez wyrozumiałe, po opinie, że muzyka nie jest uciążliwa.
- Łatwo jest mówić, że to świetne miejsce, jeśli się tu nie mieszka i nie ma się koncertu w domu co piątek i sobotę - komentował z żalem jeden z lokatorów.
Sprawę będzie musiał rozstrzygnąć sąd - pierwsza rozprawa już 18 maja - ale żaden wyrok za wykroczenie nie rozwiąże problemu. Do tematu wrócimy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?